Nie powstrzymywanie nie bycia nie napisanym – po co jest psychoanaliza, część kolejna


Próbując dać odpowiedź na to wydawałoby się zwyczajne i proste pytanie, co i raz mierzę się z zadaniem opanowywania wymiaru negatywności. Oto dostaję listy od czytelników, którym wydaje się, że rozumy zjedli pod postacią mnóstwa pożartych przez nich książek (i znów śmiem wskazać na możliwe źródło tej metafory – Apokalipsa w/g św. Jana – to dygresja skierowana do tych, którzy sądzą, że dyskurs religijny, nawet arcychrześcijański, jest im obcy; odwrotnie, czerpią z niego pełnymi garściami, tylko tego nie wiedzą).

Są więc wśród mych czytelników Ci, którzy są wrogami (ze stanowiska filozoficznego lub racjonalistycznego, nie zawsze jest to współzależne) używanych przeze mnie sformułowań (gdyby były one moje, ale to tylko ujęcia doświadczeń, których poligonem jest psychoanalityczny gabinet psychoanalityków, a nie tylko osamotnionego Krzysztofa Pawlaka). Według nich pojęcia „radykalnego zła”, kiedyś przedmiotu namiętnych dyskusji mych komentatorów, jak i „czystej negatywności”, to abstrakcje, konstrukty alogicznych umysłów, oderwanych od zasad myślenia racjonalnego. Oczywiście nie chodzi tu o pojęcia negatywności czy zła, ale o ten niestosowny dodatek w postaci przymiotu – radykalne, czysta? Czyż nie pieprzy się analitykom w głowach? Już nie wystarcza zło, teraz ma być zło radykalne, czyli nadzwyczajne; już nie wystarcza negatywność, teraz ma być czysta negatywność, negatywność meganadzwyczajna.

Już widzę zaraz tych, co to rzucają się do gardeł, gdy powiem, że to współczesna, pozbawiona odniesień ideologicznych, ale nie politycznych, wersja istnienia szatana. To zapis czegoś co tylko realne jest i żadne inne. Lecz czy realne znaczy racjonalne? Ale czy istnieje racjonalne bez odniesienia do realnego? Ci, którzy z taką łatwością twierdzą, że nie istnieje czysta negatywność, pomniejszają racjonalność, chroniąc ją od wymiaru nieskończoności i to w różnych aspektach. Tacy znawcy bytów są wrogami oksymoronów – nieświecące światło to absurd, chociaż to doskonały opis tego, co dzieje się ze światłem w czarnej dziurze.

Weźmy takiego Terlikowskiego. Jest oburzony faktem, że „ludzie Palikota” dostali się do sejmu, bo twierdzą oni, że wiara jest nieracjonalna, a dla wierzącego (tzn. wyznawcy jakiejś religii) jest ona całkowicie racjonalna. Terlikowski nie ma racji – dla bezwyznaniowca też. Między wiarą a racjonalnością jest konflikt, ale nie ma aporii. Między wierzącym a ateistą podobnie. I jeden i drugi może żyć ewangelicznie.

Szanowny Panie Terlikowski, Szanowni Komentatorzy,

Aporia tkwi pomiędzy życiem a racjonalnością, a wiara, choćby była ateizmem, to sposób sobie z nią radzenia. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że życie jest realnością, że jest ciągle żywe i nieukończone, że nie ma granic, że zawsze jest poza sfabrykowanymi na poczekaniu, czy przez wieki trwającą tradycję, granicami. Dlatego jest negatywnością.

Oto Ukraina w czasie jej zagładzania (dostrzeżcie tu związek ze słowem zagłada, ze słowem głód). Opisy zdarzeń relacjonują istnienie matek i ojców, które uśmiercają jedne ze swych dzieci, by pożywić i wyżywić inne swe dzieci.  Czym jest taki wybór? Niemożnością nie zrobienia nie czegoś. Muszę coś zrobić i cokolwiek nie zrobię, nawet jeżeli nic nie zrobię, to wybieram zło, wybieram zawsze jakieś Nie. To Nie nie jest wyborem nie uczestniczenia w złu, ale Nie, które jest w złu uczestniczeniem.

Holokaust – ojciec musi wybierać między uratowaniem jednego spośród dwojga swych dzieci (bo tylko jedno dziecko gotowi przyjąć są na przechowanie dobrzy ludzie, zwani sprawiedliwymi wśród narodów świata); z jednym pojedzie do Treblinki. Jaki jest sens takiego wyboru? Żaden! To obszar poza racjonalnościa, a zatem i poza sensem. Ale co każe mi w ogóle ratować jedno z dzieci? To proste. Pragnienie! Tym ono jest – ciemną energią poza znaczeniem. Tajemnica syndromu holokaustu czy sztokholmskiego znajduje tutaj swe wyjaśnienie – to wykazywanie podmiotowi, że uczestniczył w złu? Nie, o nie, on uczestniczy w złu, w czystej negatywności, która go dopadła, że przeżył bez pozytywnych zasług ze swej strony, że żyje, bo nie zdążono go zabić, że żyje, bo zawsze udawało mu się stanąć na końcu kolejki do zabicia. W ten sposób uczestniczył w złu, bo zawsze jego wybór skazywał na śmierć kogoś innego.

Stonujmy te skrajne przykłady, ale niewymyślone. „Jak żyć panie premierze?” To kolejny przykład czystej negatywności. Pan premier nie zna odpowiedzi i coach nie zna odpowiedzi, proboszcz nie zna i papież nie zna. Lecz wszyscy mogą udawać, że znają. Rzecz nie w wiedzy, rzecz w tym, że odpowiedź nie istnieje. Istnieje tylko pytanie, forma istnienia pragnienia. Jakakolwiek odpowiedź będzie nie tą odpowiedzią – bo „to nie to”. Nasz paprykarz spod Radomia tylko czekał na wymądrzanie się premiera, by mu dołożyć tym „to nie to”. Proboszczowi kazającym mu, jak ma żyć w małżeństwie, powie „najpierw weź sobie żonę, potem praw mądrości” itd.

Psychoanaliza nie mówi i nie uczy jak żyć, pozwala mówić i pozwala na pisanie, raczej (na)pisywanie, zapisywanie się na ciele, w umyśle i w działaniach tego, co nie pozwala nie być (czemuś) nie napisanym. W psychoanalizie ważniejsze od słów są litery. Słowa się słyszy, litery się czyta. W końcu zatem czytanie staje się ważniejsze od słyszenia. Nikt nie zna od strony słyszenia starożytnego egipskiego, ale widzimy go napisanego na tym czy owym. Kwestią jest jego czytanie. Czysta negatywność nie przestaje się starać być napisanym. Tylko jak ją czytać i po co?

W tym miejscu wyłania się pole, które nazwę idiomatyką – po co są idiomy, jakie jest ich znaczenie? A dalej, czym jest translacja?

KP

PS. W tytule zapis zbudowany tylko na partykułach przeczących pochodzi od Lacana. Zapewniam, że nie jest on błazenadą, to otwarcie na pole głupoty, jej  funkcji i znaczenia.

Jest trudno, będzie jeszcze trudniej, ale śledzenie tego, o czym piszę, mam nadzieję, wynagrodzi wasz trud.


2 Comments, Comment or Ping

  1. Spokojny

    Chrześcijaństwo jako źródło jakiejkolwiek metafory nie wydaje mi się prawdopodobne. Jeśli chodzi o metafory, mają one chyba jakieś inne źródło.

    Październik 31st, 2011

  2. Spokojny

    Spytał mnie Pan Jezus co jest źródłem metafory bo on nie wie. Źródłem metafory jest traumatyczność pewnych doświadczeń naszych, które przekraczają grzeczny układny i uporządkowany umysł. Smierć jest taką traumą, nawalenie się czymś nią jest, seks, fizyczny napad i takie. To są wszystko takie rzeczy, że coś się z nami dzieje, coś w nas działa, czymś jesteśmy porwani ale to trochę jakby my, a jakby nie my. Coś działa w nas i poprzez nas i to jest trauma. O tym się nie da nic powiedzieć wprost, bo wprost to jest niewyrażalne i dlatego wyrażamy to przez metafory. To jest takie jak.
    Jeśli chodzi o X, to to jest takie jakby Y robił Z, które wówczas jest jak Q ale nie do końca. Trochę jak Z, ale tylko jeśli chodzi o kolor rozumiesz? Nie da się zrozumieć. Wprost się nie da, bo to nie my, tylko coś poprzez nas i dlatego się używa metafory. Bo myślenie zerojedynkowe tam nie dociera i nie jesteśmy pewni czy to jeszcze „ja” czy już jakby „nie ja”. I to jest trauma a z nią zakaz. Dlatego w seksie jest zawsze zakaz, w nawaleniu się czymś, w mordobiciu żeby tylko do pewnych granic, w śmierci itd. A wraz z zakazem są kolejne metafory. Im bardziej ktoś przeżywa „jakby nie ja” kiedy „to” się dzieje, tym silniejszy go zakaz dotyczy bo inaczej byśmy na drzewach pewnie wszyscy siedzieli jak te małpy, stąd panie mają bardzo silny zakaz czucia chęci na seks i dlatego mogą o nim mówić tylko poprzez metafory, a nie jak panowie jak najbardziej wprost i bardziej jeszcze. Chcesz uwieść kobietę mów do niej o seksie, ale nie wprost bo jej tego słuchać nie wolno tylko poprzez metafory. Górą się zachwyci kwiecistym językiem a dołem się napali, jak nas o tym naucza sztuka NLS (ale nie lacanistyczny nls tylko neuro linguistic seducing) i to działa. Dlatego to kobiety też są źródłem metafory. Bo metafora jest wszędzie tam gdzie rozum nie daje rady czegoś uchwycić. Psychotycy są cały czas tam, dlatego metafory nie są im potrzebne bo oni sami są już po tej stronie gdzie metafora próbuje dotrzeć.
    Pan Jezus chciał rozdać ciało swoje. Czy to metafora ludożerczej braterskiej jedności, czy tylko dawanie ciała? Kto to może wiedzieć..?

    Listopad 2nd, 2011

Reply to “Nie powstrzymywanie nie bycia nie napisanym – po co jest psychoanaliza, część kolejna”