Lustereczko, powiedz przecie, co jest najbardziej człowiecze na świecie??


I tak, cóż za niespodzianka, przyszło mi w tych wpisach zająć się nieco dłużej fazą lustra. Najbliższe wpisy będą wariacją na temat tenże, często traktowany jako najoczywistszy z mało oczywistych koncepcji Lacana. Pozostawię sylabizowanie gorliwcom niewiedzy trzymających się granic słów i traktujących tekst niczym schoalstyczni teologowię Biblię. Ja wolę zająć się pewnymi implikacjami tej fazy pojawiającymi się na styku Wyobrażeniowego i Symbolicznego. Jednocześnie zapewniam, że zajmę się też istotnymi tezami jakie zaprezentował Stuart Schneiderman podczas swej wizyty w Polsce – skoro już nawiązał do niej komentator.

Czy antropologowie muszą być aż tak naiwni? Czytam oto recenzję antropologa Krzysztofa Szymborskiego, książki kolejnego antropologa, Michaela Hanlona, pod bardzo długim tytułem: „10 pytań, na które nauka nie znalazła (jeszcze) odpowiedzi. Przewodnik po naukowym buszu.” Obaj antropologowie są zauroczeni gorylami. Oczywiście zauroczenie spowodowane jest podobieństwem goryli do ludzi i wynikającej z tego kwestii – czym w gruncie rzeczy od nich my ludzie się różnimy i gdzie szukać istoty człowieczeństwa.

Czy jednak rzeczywiście jest to aż tak skomplikowana kwestia? Posłużę się przykładem autora recenzji, który obserwował te same goryle co Hanlon (górskie goryle z gór Virunga). Pewnego dnia lał deszcz nieustannie (cóż, pora deszczowa) i rodzina goryli „zebrała się pod wielkim drzewem, przytulając się do siebie z opiekuńczą czułością”. Tak szanowni czytelnicy – znamy to uczucie narastającego przemoknięcia, narastających dygotek, włosów na mokro przylegających do naszych pał, cieknących strużek wody po naszych nogach. Sam pamiętam jak 10 lat temu w Tatrach zaskoczył mnie deszcz, lejący równo przez kilka godzin. Tak, pamiętam uczucie bezradności i krople deszczu nieodróżnialne od łez złości, wodę w butach (zważcie, w butach!) i narastający ciężar juk, w które objuczony byłem jak osioł. Rany, jakim to ja osłem wtedy byłem! Nie pamiętam wszelako, bym w jakimkolwiek stopniu był gorylem!

Cóż jednak widział mój imiennik obserwując analizowaną teraz scenę? Z pewnością widział zachowanie rodziny goryli, ale w istocie twierdzi, posługując się analogią, że widział ludzkie zachowanie u goryli. Lecz analogia ma to do siebie, że można zadać pytanie: czy goryle zachowują się jak ludzie, czy ludzie jak goryle? Inaczej mówiąc, czy mamy do czynienia z hominizacją goryli, czy gorillizacją ludzi? Czy goryl jest odpowiednikiem człowieka, czy na odwrót? Tak właśnie ma się sprawa z gabinetem jednorodnych luster – nie jesteśmy w stanie zlokalizować tego o co chodzi. Goryle są nam podobne, bo szukamy w nich siebie. W gabinecie luster znika znaczący właściwy dla goryli, a w skutek tego zdają się nam one być naszymi bliźnimi, a dokładniej naszymi alter ego. Można też powiedzieć, że znaczący „goryl” jest zaćmiony. Czasami zaćmienie jest zupełne i może dojść do spotkania z sobowtórem, z drugim mnie. O konsekwencjach tego pewno kiedyś napiszę.

Teraz rozważmy jak rzeczy się mają z punktu widzenia samych goryli. Co widzą goryle? Widzą istotę, Krzysztofa Szymborskiego (podobieństwo imion jest całkowicie przypadkowe), deszcz leje, to oczywiste, coś niczym ja, goryl, przycupnął trzymając coś w ręku nad głową (może parasol, a może pałatka), u szyi dynda mu coś co czasami podnosi do oczu (może kamera, a może tylko aparat fotograficzny), z boku wisi mu coś dziwnego (manierka z czymś na rozgrzewkę), po łepetynie nie ciekną mu strużki wody, a od czasu do czasu, bynajmniej nie z drzewa, bierze coś do ust (ot zwyczajny baton „lion”, którego rozwartej paszczy tylko ze względu na posturę nie muszę się obawiać). Patrzą przeto goryle na to coś, czego żadną miarą nie są w stanie zgorillizować (trzeba wielkiego wysiłku w małpowaniu tych małp, by mieć poczucie sfraternizowania się z nimi, a i tak nie podejdą do ciebie z wyciągniętą grabą).

Wszystko oddziela nas od świata małp. Jesteśmy wyjątkowi (drugim narcyzmem), ponieważ nie ma nikogo innego kto chroni swą fryzurę parasolem czy pałatką (nawet jeśli goryl jakimś wielkim liściem zasłoni swą czaszkę, to nie ochrania w ten sposób fryzury, która z włosami na głowie nie ma nic wspólnego), kto by się nie zziębić raczy się rumem z herbatą z manierki. Nasze zachowania nie znajdują żadnego odpowiednika w świecie goryli. Goryle widzą jedną wielką lukę, wyrwę, w miejscu, w które patrzą.

To co w człowieku goryle jest zupełnie przesłonięte znaczącymi. Nasza natura jest skryta lub wyparta. Więcej, nawet jeśli się ukazuje, nie robi tego inaczej jak tylko przez znaczące (nawet jeśli głodni zabijamy goryle, robimy to za pomocą sztucerów, flint, strzelb, dubeltówek – czym chata bogata tym…). Nie podgryzamy gardeł i nie rozszarpujemy pazurami. Gardła podrzynamy świetnie naostrzonymi na szlifierkach nożami, kordelasami, bagnetami…możemy kontynuować ile dusza zapragnie.

Wszystkie napisane przeze mnie znaczące są symbolicznymi elementami w realnym świecie goryli (to Symboliczne Realnego). Pomiędzy nimi a zachowaniami goryli, jakimikolwiek zachowaniami, nie ma żadnej ekwiwalencji, nie ma żadnej analogii. Tout proportion gardee, my, ludzie, jesteśmy Fremde obieckt, Nebensmensch, obiektem obcym, postronnym kimś, ni do zjedzenia, ni do kopulowania, ni do zabawy.

To ustanawiając, wznosząc, tworząc znaczący, człowiek czyni się innym względem natury, ustanawia się jako sam w świecie, w mikro i makrokosmosie.

KP


No Comments, Comment or Ping

Reply to “Lustereczko, powiedz przecie, co jest najbardziej człowiecze na świecie??”