Skoro coroczne zwycięstwo nad śmiercią mamy już za sobą, nieustanną naprzemienność upadków i wzlotów, zejść i wejść, automatyzm pór roku, dni i nocy, burz i spokojów, wschodów i zachodów słońca – nic nowego pod słońcem rzec można, przychodzi czas na zagadnienie poruszone z niejakim niepokojem przez Doris.
Nazwijmy je prowizorycznie otuliną symboliczności (lepiej i zgodnie z kierunkowskazem Freuda nazywać to otuliną Symbolicznego, ale wtedy musi być pisane z dużej litery). Jak blastula, żyjątko maleńkie, staje się Symbolicznego rezydentem – to jest podnoszone dociekliwością komentatorki. Nosorożec też ma formę blastuli zanim wyrośnie mu dorodny róg, i karp również zanim uświetni wigilijny stół innej swego czasu blastuli. A jednak nosorożec i karp nigdy nie staje się rezydentem Symbolicznego. Dlatego też rozczarowuje stanowisko niektórych, którzy głoszą, że blastula ludzka nie zostaje przyjęta jak gość czy intruz w nasz dom, tylko z miejsca pojawia się w domu. Jednakowoż w czyim domu? Tak, ten dziwnie pogański rys zrównujący naturę z domem, macicę z matką (masz macicę, zatem masz być matką – to ona, jej biologiczne, przyrodzone istnienie, określa ciebie kobieto-nie-kobieto jako raz na zawsze matkę), pozbawia kobietę prawa do oceniania czy blastula jest gościem, czy może intruzem. W takim ujęciu posiadaczka macicy zostaje wyzuta z praw własności, a „gwałciciel” jako włamywacz zostaje uświęcony przez zakaz pozbywania się z domu, do którego się włamał, wszelkich oznak jego tam bytności (zapachy, wspomnienia, reminiscencje itd.). Wydalina jego jest równie święta jak wydalina najukochańszego kochanka. Inaczej mówiąc, człowieczek jest u siebie będąc w wydalinie i gdziekolwiek później się nie znajdzie, tam jest też u siebie – nie da się ukryć, zawsze jako pasożyt.
Nieuchronna konsekwencja zrównania wydaliny z życiem ostatecznie problematyzuje najwcześniejszą z wczesnych relacji żyjątka z jego karmicielką. Żadnej harmonii, żadnego dobrostanu, żadnej naturalności w niej nie uświadczysz. Żyjątko pojawia się w macicy jako ciało obce i dla swego przetrwania potrzebuje bariery. Macica nie jest jego domem. Jego tam obecność jest śladem wcześniejszej obecności, u swego zarania zawsze niechcianej, pełnej obaw, konfuzji i ambiwalencji.
Kiedy jakiś byt staje się byciem [czegoś] Symbolicznego? Zwykły kamień, zwykły bo można nim np. uderzać, kamień znany jako trójtlenek glinu wzbogacony trójwartościowymi jonami chloru, staje się „uderzająco piękny”, bezcenny w swym istnieniu? Kiedy kamień staje się rubinem zatem?
Gdy zostanie ochrzczony mianem rubin, a wraz z tym umrą wszelkie właściwości czyniące go kamieniem, a ostanie się tylko niespodziewanie funkcja ozdobna – z bezliku takich sobie zwykłych kamieni wyłoni się kamień niezwykły.
Nazywanie blastuli Czarusiem nie czyni jeszcze z Czarusia istoty niezwykłej. Jest blastula Czarusiem, bo jest niezwykła zanim została ochrzczona tym mianem. W tym wypadku Symboliczne poprzedza Realne. Czaruś istnieje zanim jeszcze został poczęty. W wyniku poczęcia nabiera ciała i tylko tyle. Jakiekolwiek ciało będzie miał, będzie ono tylko ciałem Czarusia, w które się przyoblekł – Realne wtórne w stosunku do Symbolicznego. Jeśli ciało okaże się być ciałem Czarusia z zespołem Downa, to i tak pozostanie on Czarusiem – jest szansa, że przetrwa.
Gdy dziewczynki bawią się w dom, czynią z misiów dzieci. To Czarusie o ciele misia. (To nie przypadek, gdy panowie słyszą od swych pań imię w formie wołacza „Misiu”). Powołują w ten sposób do istnienia kogoś z czystego niczego, albowiem zabawa to nic innego jak praktykowanie Wyobrażeniowego w ramach narzuconych przez Symboliczne (podobnie z resztą dzieje się w śnie). Zresztą zabawa w dom nigdy się nie kończy. Trwa także wtedy, gdy ma się własne rodziny i dzieci.
Przyjęcie do Symbolicznego dzieje się jakby bez wysiłku, bezwiednie. Tytuł dzisiejszego wpisu pochodzi z zapisek Leonarda da Vinci. Oprócz rzucającej się w uszy androgynii (mężczyzna karmiący piersią), słyszymy też, że karmienie piersią przeznaczone jest dla synów i córek. Nie jest li tylko zjawiskiem biologicznym. Leonardo najpierw powołał do istnienia syna, a potem mógł go karmić mlekiem, nawet z piersi.
Wszelako są dziewczynki, które nie bawią się w dom. W czasie dorosłości chcą mieć najpierw Czarusia (czarującego, zachwycającego czegoś), dopiero później syna. Wyobrażają sobie jakieś Symboliczne jakiegoś Realnego. Czysta magia!
Bywa bowiem, że do brytana zwracamy się per „jaki śliczny piesek” z nadzieją, że przemieni się on w pimpusia.
KP
No Comments, Comment or Ping
Reply to “„Karmiłem cię mlekiem jak własnego syna””