I znów zbliżają się święta. Znów, znów i znów – cóż, popęd śmierci naprawdę istnieje. Ba!, ale uczą nas w codziennym trudzie tub wszelakich, że Wielkanoc to pamiątka po Zmartwychwstaniu – zwycięstwie nad popędem śmierci akurat.
Stali czytelnicy tego bloga wiedzą, że jestem bardzo poprawny. Więcej, wprost konserwatywny, na stałe związany zaślubinami z tradycją. Gdy przychodzi czas świąt robię cięcie, ciach, i piszę refleksję psychoanalityczną na temat asocjacji psychoanalizy z tym, co nakazuje milionom nie pójść do pracy, zadzwonić (to minimum) do rodziny i nie rodziny, czy powiedzieć sobie parę miłych słów. Tym jest Symboliczne, szanowna i przemiła Doris – obiecuję Pani jak i wszystkim, że do postawionych pytań, czy raczej zagadnień, odniosę się niebawem.
Oprócz odniesień wywoływanych niezmiennością czasu świąt, wiedzą także wierni czytelnicy, że robię też tak przy okazji naszych, czy moich spotkań z Realnym. Tak było w wypadku „polskiego głupstwa”, ułańskiej szarży pilotów pod Smoleńskiem. Wpis poświęciłem byłemu prezydentowi, co kilku moich nieprzyjaciół uznało za obciach, a nawet hipokryzję. Lecz Symboliczne to Symboliczne – nie mamy lepszego środka do radzenia sobie z tym, co pociąga za sznurki naszej egzystencji. Doprawdy, szanujmy Symboliczne!
Niezmiennie zatem, skoro patrzeć kiedy zabrzmi wokół Hosanna, to przystępuję i ja do dzieła.
Nie ma to jak teologowie, kasta betonowych ateistów. Tak, własnie tak! Oto mam przed sobą aktualny numer UŻ, w którym naczelny teolog zespołu dziennikarskiego tego tygodnika, Piotr Zychowicz, przeprowadza śledztwo w sprawie Zmartwychwstania (kalka słowna „śledztwo w sprawie…” każe myśleć, że były prezydent jest oczekiwany przez swych zwolenników). W jego artykule 4 wybitnych teologów (nie wiem czym mierzona jest ich wybitność) próbuje udowodnić (to według mnie), udowadnia czarno na białym, że Zmartwychwstanie miało miejsce.
W tym to miejscu natykamy się na wszelkie paradoksy religii, bo nie wiary. Jeśli coś zostanie udowodnione, wyłonione z obszaru niewiedzy, by zamieszkać w obrębie wiedzy, przestanie być przedmiotem wiary, to znaczy aktem wiary. Będziemy wiedzieć i już! Po co nam wtedy Tertulian ze swym przerażeniem niemożliwością jako podporą wiary? To po prostu niemożliwe i właśnie dlatego rozgrzewa to do czerwoności wiarę samą. To niemożliwe i dlatego nie pozostaje mi nic innego jak wierzyć.
Teologia odbiera „niemożliwemu” jego status, pozbawiając wiarę jej gorąca. Próbuje wyobrazić sobie „niemożliwe”, a potem wprowadzić je do Realności, urealnić. Owocem religii jest urealnienie czegoś wyobrażeniowego (urealnienie czegoś co jest realne jest sprzecznością logiczną lub zabiegiem iluzjonistycznym, gdzie pokazujemy coś niemożliwego, choć jest najzupełniej możliwe). Dodam wszelako, że „niemożliwe” jest tym, czego w żaden sposób nie da się wyobrazić.
No i teologowie zaczynają uczyć nas wiary przedstawiając „niemożliwe” od strony wyobraźni. „Czy wyobrażacie sobie, że doświadczony żołnierz rzymski, który ukrzyżowywał tysiące skazańców, a potem stwierdzał ich zgon wbijaniem włóczni w bok, nie potrafił stwierdzić stanu śmierci?” Oczywiście gawiedź szkolna chórem krzyknie „Nieee..”, a ja powiem, że tak. Właśnie niedawno słyszałem opowieść o doświadczonym lekarzu, który przez 4 miesiące nie rozpoznawał ciąży i uległ dopiero wynikowi badania USG. Po prostu, czasami człowiek stwierdza śmierć, by ratować życie. Dla teologów to niemożliwe.
Jeszcze trochę pojudzę teologów. Mówią: „Wyobrażacie sobie ledwo co ukrzyżowanego, zbudzonego z letargu człowieka, który odsuwa dwutonowy głaz zasłaniący wejście do grobu?”. Po co mam sobie wyobrażać udręczonego o nadludzkich mocach, gdy mogę wyobrazić sobie kilku silnych chłopów robiących to z łatwością, ale z zewnątrz?
Pomijam przy tym gołosłowne twierdzenie, że gdy uczniowie przybiegli do grobu i zobaczyli go pustym, to nie mogli doświadczyć „niemożliwego”, bo byli już nań przygotowani wcześniejszą zapowiedzią. Istniał już albowiem znaczący, który usymbolizował im to, co zobaczyli.
Teologowie to ludzie małej wiary. Nie racji wiary bronią, tylko racji rozumu. Wciąż są bulimikami wiedzy. Ja jestem po stronie Leonarda z Vinci, który sam określał siebie jako nieuka i szkół nie skończył. To on jest autorem tytułu dzisiejszego wpisu.
Szanowni czytelnicy! Radujmy się z istnienia „niemożliwego”, Hosanna!
KP
P.S. Dla wtajemniczonych podam, że dzisiejszy wpis był, jak każdy, psychoanalityczny. Dotyczył tego, co oznacza formuła RSI i SIR.
8 Comments, Comment or Ping
Tradycjonaliście można życzyć w te święta jednego” Mokrego śmigusa…i Wesołych Świąt ‚.
Kwiecień 19th, 2011
Nawet małą wiarę można rozwinąć, ale do tego potrzeba heroizmu, zdecydowania Antygony i to jest najtrudniejsze, bowiem współczesność zalatuje ambiwalencją. Wiktoriański pisarz, filozof Thomas Carlyle, człowieka niezdecydowanego nazywał odrażającym, ponieważ ktoś taki, w żadnym przypadku nie ukrzyżowałby Jezusa, gdyby Ten żył obecnie,ale zaprosił Go do stołu, wysłuchał tego co On ma mu do powiedzenia, tylko po to, aby się potem pośmiać z Niego. Gdyby przeciwnicy Jezusa byli bojaźliwi, nie moglibyśmy dziś debatować ani nad Zmartwychwstaniem ani zastanawiać się nad słowami ewangelii „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”.
Kwiecień 19th, 2011
Tak wierzyła pani Basia która miała psa Latacza. Jak była mowa o Przenajświętszej Maryi Poczęciu Niepokalanem to wierzyła, jak oglądała w telewizji wróżki na EzoTV to wierzyła, wierzyła w reiki, w zielarstwo, w to, że przykazania są dlatetgo takie, że Bóg nas zna i wie co dla nas najlepsze i wierzyła też w miłosne napoje przyrządzane na bazie homeopatii, oraz kalendarz Majów i koniec świata za rok. Smoleńską bombę, promocje w Realu, zdrapki do wygrania, wczasy za darmo które wylosowała przez sms, broń chemiczną w Iraku i w regressing za pomocą którego jej sąsiadka przypomniała sobie jak ją trzysta lat temu spalono na stosie. Stąd zresztą tarot który sobie razem stawiały. Do kościoła chodziła regularnie i nawet była w Miedziugorje. Wierzyła też w to że jej mąż może dawać jej znaki z zaświatów, co z reinkarnacją się jej nijak nie kłóciło i tu jej pomogłem w rozwoju jej religijności usłużnie podpowiadając, że wedle muzułmanów Allach nie podlega zasadzie niesprzeczności bo nic nie jest jak On. Jest ponad to. Nie wiedziała czym jest zasada niesprzeczności ale wierzyła, że to załatwia sprawę i to faktycznie działało bo kiedykolwiek o tym wspomniała zapadało wśród sąsiadek pełne znaczenia milczenie. W kozi róg by zapędziła tych wszystkich teologów.
A ja kiedyś na religię chodziłem. Tam była siostra Stefania pewnie już nie żyje i ona mówiła zawsze do nas pamiętajcie dzieci że kościół pański jest jak drzewo a wy jak liście i jak jeden liść z drzewa spada to na jego miejscu inny wyrasta, a teraz dużo jeździ do Afryki misjonarzy więc uważajcie żeby waszego miejsca jaki Murzyn nie zajął. To mnie przekonywało i nawet do dziś wizja Murzyna który szczerzy zęby bo zajął moje miejsce czemuś mnie ustawicznie prześladuje. Ale siostra Stefania złamała moją wiarę bo ja miałem psa Kropkę. Ona się nas pyta czy zwierzęta mają duszę to podniosłem do góry dwa palce i mówię że mają bo moja Kropka przecież miała duszę. A ona, że nie mają i że tylko ludzie mają. To ja jej na to, że przecież moja Kropka wszystko rozumie bo ona naprawdę wszystko rozumiała ale siostra Stefania była nieugięta. I wtedy to zobaczyłem. Siostra Stefania była tylko starą babą która wie niewiele więcej ode mnie. Zrozumiałem że to że ona mi przeczy to tylko zwyczaj. Mają duszę, nie mają duszy.. taka zabawa w słówka i tu akurat gramy tak. Wtedy religia przestała dla mnie mieć sens i odkryłem w parafialnej kaciapie posąg Maryi z ładnym biustem w czerwonym płaszczu. Ale to już zupełnie inna historia.
Kwiecień 20th, 2011
Spokojny, rozwaliłeś mnie kompletnie tym tekstem. Czy mogę zgłosić się do Ciebie na analizę? Jestem cały Twój.
Kwiecień 22nd, 2011
Wesołych Świąt :)
Kwiecień 22nd, 2011
Spokojny, dołączam się do zachwytu Wojtasa, jesteś urodzonym „opowiadaczem”, prawdziwy pabitel z ciebie, jak stryj Pepin u Hrabala.
Kwiecień 22nd, 2011
Na analizę nie mogę Cię przyjąć, bo jest straszna kolejka, ale mogę skołczować. Rozciąganie umysłu. Oto metoda: dodawaj zera. Zawsze jak pomyślisz ile możesz zarobić wczuj się ile możesz zarobić tyle ile teraz masz a później dodaj jedno zero. I wczuj się. A później dodaj jedno zero. I wczuj się. I dodaj. I tak rozciągniesz umysł. Nie ma takiego umysłu którego nie można by rozciągnąć tą metodą. Jeśli tak ucznisz, postępy będą zdumiewające.
Kwiecień 22nd, 2011
To ja już wolę trening umiejętności miękkich.
Kwiecień 22nd, 2011
Reply to “„Lepsza mała pewność niż mnóstwo wiedzy””