Kocham Ciebie, ale… kocham w Tobie to coś bardziej, bardziej niż Ciebie


Subtelna część ludzkości zmitrężyła masę czasu na zastanawianiu się nad „tajemnicą” miłości. I mitręży nadal. Współcześnie wspólne stanowisko głosi, że w miłości kocha się osobę, czyli…miłość nacelowana jest na człowieka, bez wnikania w szczegóły. Dopowiada się przy okazji, że miłość zawsze stoi po stronie życia, czyli kieruje się ku życiu, zarówno w formie dawania życia („mnóżcie się!”), jak i opieraniu się działaniom nakierowanym na życia zniszczenie. Eleganckie to, trzeba przyznać.

Powróćmy jednak do ukochanej partykuły negatywizującej analityków i Sokratesa. „Ale” – jak pogodzić „mnóżcie się” z ewidentnie monogamicznym stylem miłości? Do mnożenia się miłości nie potrzeba, a do miłowania mnożenie się jest przeszkodą.

Dziwią mnie jałowe dyskusje na temat zniesienia celibatu. Po co duchownym nakładać ciężary? Osoby duchowne zawsze mają punkt wspólny z faryzeizmem – z jednej strony utrzymują, że życie ich jest ciężkie, bo wyrzekają się „mnożenia się”, z drugiej zostawiają „przyjemność” tego zwykłemu człowiekowi, przekonując ich, że to lekkość niebywała.

A ciężar to niebywały, przy nim celibat jest lekki jak piórko. Osobę, którą kochasz równocześnie pożądaj, bo bez tego przecież mnożenia się nie uświadczysz. Tylko czy pożądanie prowadzi do miłości, czy też miłość zwieńcza się pożądaniem? A może jedno sobie i drugie sobie? Co jak co, ale dozgonne powiązanie miłości i pożądania jawi się jako praca dla Tytana. Lecz jest on skazany na męki dozgonne, a nawet pozazgonne.

Gdzie leży trudność? Odwieczna i wieczna aporia między miłością a pożądaniem? Czy można kochać osobę i pożądać osobę? Czy obiekt miłości i pożądania jest ten sam, lub może być ten sam? Czy gdy kochacie to odcedzacie z tego pożądanie, czy też gdy pożądacie, to sublimujecie coś, co ujawnia się jako miłość?

Rozbawił mnie, i rozsierdził zaraz potem, artykuł, ze zdjęcia blondynki, pozwolę sobie na dogryzienie. Nie o celibacie to artykuł, tylko o „mnóżcie się”. Tytuł: Wojna narodzonych i nienarodzonych. Autorka: Marzena Nykiel. Miejsce: nowy tygodnik „Uważam Rze”, numer 7. Teza artykułu: „Człowiek istnieje od razu”. Argument przesądzający: „istota ludzka nigdy nie jest bezładną masą protoplazmy lub komórek” niejakiego dr. Jeremiasza Gassera.

Kiedy w końcu „blondynki”, „blondyni” także, zaczną myśleć, a nie powtarzać za kimś tezy ładnie brzmiące, ale o wartości zerowej? Przy czym zgadzam się z tą tezą w 100%, tyle że dostrzegam w niej pozorną uniwersalność. Zauważmy bowiem, że ta teza w równym stopniu dotyczy istoty zwanej nosorożcem, szczurem, a nawet karaluchem. Dlaczego zatem pozwalamy, albo przynajmniej nie mielibyśmy nic przeciwko, na aborcję nosorożców, szczurów czy karaluchów? Bo życie ludzkie jest święte! Ale to wyznanie wiary, a nie argument. Przy czym ja też uważam, jak większość ludzi, że życie ludzkie, istnienie człowieka, jest tworem swoistym, unikalnym, niepodrabialnym i niekopiowalnym, lecz nie muszę w to wierzyć, by tak sądzić. Na ten temat można przecież „coś” wy-powiedzieć. Zgoda, „Święte” jest niewypowiadalne, ale czy o „świętym” nic nie można powiedzieć?

Inaczej mówiąc, „coś” w samym życiu przebywa, „coś” co nie przebywa w życiu nosorożca, szczura i karalucha. Ale czy to „coś” jest realne, czy wymyślone, jest projekcją czy introjekcją? Czy ja doświadczam kogoś tym „czymś”, czy ten ktoś doświadcza mnie tym „czymś”?

Wybaczcie mi być może za częste przywoływanie filmu „Johnny poszedł na wojnę”, ale to skutek analizowania go na mych seminariach. To swoisty eksperyment mentalny. Pozbawiajmy człowieczeństwo jego kolejnych zasłon. Odbierzmy najpierw członki, ręce i nogi. Co pozostanie po tej operacji? Inwalida. Teraz odejmijmy człowieczeństwu organy zmysłów – oczy, uszy, zęby, szczękę dolną, język. Co pozostanie po tej operacji? Kadłubek, czasami nazywany rośliną. Jak łatwo zauważyć, nasz język daje sobie na razie z tym radę – nazywa to „coś”. To odejmujmy człowieczeństwu dalej. Johnnemu odjęto możliwość domagania się, mówienia, czucia. Czym teraz jest Johnny (imię czysto fikcyjne)? Na pewno jest. Gdzie jest? W naszej przestrzeni symbolicznej – o ile staramy się go w niej umieścić. Johnny jest w przestrzeni symbolicznej, ale nieudomiowiony, nieoswojony. Jest obcy, ale w przestrzeni symbolicznej. Tym jest realne symbolicznego. To właśnie kochamy w kochanym, to „coś” obce dla nas i obce dla niego, odróżniające nas od siebie. To nie platońska połowa nas, to nie my, to nie nas, to nie ja. To coś w Tobie kocham bardziej niż Ciebie, Ciebie z całą twą osobowością, urodą, szarmem, wizerunkiem, otoczeniem, tłem, klimatem. To wszystko mnie w Tobie ujmuje, ale to „coś” w Tobie kocham bardziej, to „coś” zniża me jouissance do pragnienia, pragnienie do domagania, a domaganie do potrzeby.

Tylko jedna pielęgniarka spotkała to „coś” w Johnnym, tylko ona spotkała tego człowieka bez właściwości, w koszmarnym stanie bycia, w przestrzeni symbolicznej. I dlatego nie mogła dopuścić do aborcji i paradoksalnie mogła dopuścić eutanazję, by przetrwało istnienie Johnnego.

Nie dziwmy się, blastula jest człowiekiem tylko w przestrzeni symbolicznej. Poza nią należy do porządku natury. Blastula w przestrzeni symbolicznej, w polu Innego, jest cząstką natury, która staje się człowiekiem dzięki miłości, choćby pielęgniarki.

Nie łudźmy się, blastula z istoty swej jest cząstką natury. Można ją usunąć, wyabortować, co czyni nagminnie sama natura. Wyabortować to nie wpuścić do przestrzeni symbolicznej, płód jest wtedy cząstką realności poza symbolicznością. Aborcja to też usunięcie z przestrzeni symbolicznej, na przykład wtedy, gdy dziecię ma się urodzić bez rąk i nóg.

Status człowieka ma sens tylko w przestrzeni symbolicznej. Wpuszcza do niej lub nie wpuszcza tylko człowiek. Bez ludzi symboliczność nie istnieje. Czy oznaczać to ma, że antyaborcjoniści mają milczeć? Ależ skąd! Mają artykułować swe pragnienie, mają prawo pragnąć respektowania tego pragnienia. Mają obowiązek kochać blastule, ale mają też obowiązek kochać proaborcjonistów. Bez miłości się nie obędzie.

KP


10 Comments, Comment or Ping

  1. Spokojny

    Zniesienie celibatu księży to jest bardzo fajny pomysł. Ja tylko jestem ciekawy czy wtedy nadal będzie się do nich mówić w trzeciej osobie – proszę księdza zamiast proszę cię księże (księdzu? książę?). I czy papież bez celibatu nadal będzie ojcem świętym? A zakonnicy bez celibatu? Ojcowie Kapucyni czy już Kapucyni tylko?

    Kwiecień 11th, 2011

  2. Spokojny

    Ale to jest w ogóle temat bardzo dobry z tym podziałem na miłość i pożądanie. Był kiedyś taki film i on tam odszedł od żony do modelki którą kochał. Kupili mieszkanie i była podłoga drewniana która się zapadła. Ona w to wpadła, skaleczyła się i obcięli jej połowę pięknych nóg. I teraz on miał kochaną osobę i kobietę bez nogi w jednym i jeszcze sumienia wyrzut. W stosunku do niej, bo pożądanie znikło i w stosunku do nie wiadomo kogo, bo skoro przyszła kara, to pewnie i sumienia wyrzut musiał gdzieś być pod nią. Bo w tym rozdźwięku zawsze jest sumienia wyrzut za to uprzedmiotowienie które jest w pożądaniu zawarte. Dlatego mnie zawsze razi takie sformułowanie ‚kochać się z kimś”. Mam podejrzenie, że to jest jakieś oszustwo. Kiedyś mi jedna dziewczyna powiedziała „abym tylko ją tu miała to tobie już reszta wszystko jedno”. A ja jej na to nie zostałem dłużny. Jakby mi odpadł, kochałabyś mnie nadal? A byłabyś ze mną nadal? Tak się zażegnuje problemy w zarodku.

    Kwiecień 11th, 2011

  3. eska

    Jakbym ‚swojego’ słyszała :))))) Ciągle się zastanawia, jak tu się obronić przed kobietą , która sztuczki manipulacyjne od Innego pobiera by go pozbawić jego atrybutu a z drugiej trwoga przed tym ,że on zaniemoże. I wtedy co??????

    Kwiecień 13th, 2011

  4. Spokojny

    To nie jest trwoga Esko. To jest marzenie.

    Kwiecień 13th, 2011

  5. eska

    oj ja Głupia………………

    Kwiecień 14th, 2011

  6. doris

    A jak się ustawia „pragnienie” w odniesieniu do „woli” i „rozumu”??pewnie głupie pytanie ,ale jakoś tego nie ogarniam :)
    Czy badania prenatalne to zabawa w Pana Boga??próba przechytrzenia wielkiego Innego, czy zwyczajna neurotyczna potrzeba wyeliminowania niepewności, no i ryzyka??
    Czy nadawanie blastuli imienia i prowadzenie z nim dialogu jak z dorosłą istotą to dowód na wpuszczenie jej do przestrzeni symbolicznej?? a jeżeli od samego początku do szczęśliwego rozwiązania to „COŚ” wydaje sie być
    OBCYM w moim ciele?? uwiera i przeszkadza??a nieuchronny dzień „0” nie dośc ,że nie cieszy, to po prostu zwyczajnie przeraża??, co alienuje wśród ogólnej, wszechobecnej i zamęczającej szczęśliwości :)

    Kwiecień 18th, 2011

  7. eska

    Jeżeli czysty pragnący pragnie pragnienia Innego to w ten sposób można dojść do pragnienia Innego z 10 pokolenia wstecz? i dalej nie wiedzieć, i zastanawiać się nad brakującym elementem….???

    Kwiecień 18th, 2011

  8. Spokojny

    Ja myślę, że można by wstecz w nieskończoność do pragnienia Innego się cofnąć i mamy to na ciemieniu. Tam jest czaszka cieńsza i jak światło świeci to nam oświeca tam komórki światłoczułe które mamy w mózgu. To pozostałość pierwszego Innego który miał tylko komórkę światłoczułą na samym przodzie. To znaczy przód miał tam, gdzie było światełko to on do tego światełka leciał. Myślał, że tam jest Pan Jezus, ale to tramwaj był. Dlatego facet albo baba w kapeluszu źle samochód prowadzą, bo są odcięci od tego pragnienia Innego. Nic nie widzą swoją światłoczułą pragnącą komórką. I dlatego rano jak słońce świeci to wstajemy. Musimy wstawać bo Inny jest już na ciemieniu oświetlony i musimy podążać. A ci co nie podążają, nie wstają rano tylko leżą i domagają się a to prozaku, a to cipramilu a to innego jeszcze jakiegoś badziewia żeby im usunął zwrotny wychwyt robią to po to, żeby tego Innego zabić ciemnościami. Żeby zgnił i zbutwiał w ciemności. Pragnienie śmierci też jest pragnieniem śmierci Innego. To jest ten zwrotny wychwyt.

    Kwiecień 18th, 2011

  9. eska

    ” Dlatego facet albo baba w kapeluszu źle samochód prowadzą, bo są odcięci od tego pragnienia Innego” nie są odcięci tylko zasłaniają pragnienie Innego i to jest fantazmat. To powoduje bezustanny przymus powtarzania czyli wstaję codziennie rano itd ,żeby zasłona działała i żeby pragnąć nieustannie.
    A mnie chodzi co ja , osobiście ja zrobię gdy stanę w cztery oczy z pragnieniem , oczywiście mojego , Innego. Co się stanie gdy zatopię się w pragnieniu Innego ? bo jeżeli to jest moim ustawicznym celem , tego pragnę, a wiadomo ,że gdy spełniam pragnienie to ono przestaje istnieć . Co wtedy? Co stanie się gdy jeb…e cię bomba i zostaniesz kolejnym Johnnym Spokojny?

    Kwiecień 19th, 2011

  10. Spokojny

    Co się ze mną stanie jak zostanę kolejnym Johnnym to odpowiem jedynie wtedy kiedy nim zostanę i na jego sposób. To jest takie pytanie zenistyczne – jaki jest dźwięk klaśnięcia jednej dłoni, słońce świeci wszędzie więc dlaczego zasłania je chmura i co ma powiedzieć kolo który wisi nad przepaścią trzymając w zębach cośtam cośtam. Takie pytania są bardzo wnoszące w ośrodkach zen, ale poza nimi nie mają krzty sensu. Dźwięk klaśnięcia jednej dłoni? Proszę bardzo, takie klap klap łapą się palcami robi o to chodziło? Nie o to? Więc właściwie o co? A miało odciąć myślenie, no nie? :) Jak zrobię zwrotny wychwyt i spełnię pragnienie Innego, którego pragnienie było pragnieniem Innego i tak dalej i dalej to moja prababcia dostanie szmal na posag i jej ukochany sobie za ten posag wystawi kamienicę którą był sobie wymarzył, a brat mojej prababci zostanie na gospodarstwie zamiast studiować medycynę. Dalej mam tylko światłoczułe trylobity. A kamienica stoi, tylko za posag innej jest wystawiona. Taka wariacja na temat nenufarów i Niechcica. Prababcia swego Niechcica zajeździła później jak się zdaje na śmierć. Jak mnie trafi bomba też się będą zastanawiać czy to był wypadek. A ja klap klap jedną dłonią no i weź tu zgaduj. Sama powiedz kim jest Johnny. Dla mnie on jest jak Pan Jezus – każdy go żre jak chce a niektórzy lubią przy tym przebierać się nawet za księdza. Powiedz co we mnie widzisz, a powiem ci kim jesteś..mniam. Perwersja jakich mało.

    Kwiecień 19th, 2011

Reply to “Kocham Ciebie, ale… kocham w Tobie to coś bardziej, bardziej niż Ciebie”