„Rany, jak oczy me cię pochłaniały”!


Ostatnie wpisy okazały się być frapujące, jak świadczą komentarze. Panów, ma się rozumieć. W pełni to zrozumiałe, albowiem kwestia w nich poruszana sprawia, że panie popadają w skromne odrętwienie. Może spróbujemy to dzisiaj wyjaśnić?

Jestem wielce wdzięczny ZZZZ za przepiękny opis „sedna ludzkiego bytu” w/g psychoanalizy. Tak, szanowny komentatorze – rozkosz nigdy nie jest tak jednoznacznie przyjemna. Dlatego jest takie kłopotliwe nazywanie jouissance rozkoszą. Przyjemne w nieprzyjemnym, satysfakcja zawarta w tym ciągu: gorzej, coraz gorzej, najgorzej. Ten oksymoron, logiczna sprzeczność: przyjemna nieprzyjemność, to jouissance właśnie.

Oczywiście w jouissance znajdziemy nutkę, a nawet dwie, rozkoszy seksualnej. Zakład Kanta to pokazuje, choć sam Kant rezerwuje dla tych, co decydują się stracić głowę dla kilku chwil „spotkania z upragnioną”, miejsce w szpitalu psychiatrycznym. Stąd system Kanta jest, poprzez ścisłe związanie logiki z czystym rozumem, tak nieludzki. Monogamiczny związek logiki i rozumu w stanie czystym, związek istniejący na niebie, a nie na ziemi, przygniata człowieka swym nieludzkim ciężarem.

Tymczasem jest na ziemi zwyczajny człowiek z butami, który zaczyna swoją corridę z niebem, by móc zobaczyć się, dotknąć, poczuć, powąchać, posmakować, posłuchać tej jednej. Ten byk co i raz staje z przyklęknieć, skutku powaleń przez torreadora, wysłańca Niebios, Anioła Zagłady nie rozstającego się z mieczem, i prze ku swemu przeznaczeniu – raz, następny raz, kolejny raz, kolejny raz, kolejny raz…Tą niezłomnością, tym nieprzejednaniem, tworzy z „tej jednej” tą Jedną.

Dziękuję Tomasowi za wyręczenie mnie przez nazwanie tego parcia ku Jednej, Jednemu itd. sublimacją. Tak, to o niej mowa. U źródeł jej leży fucking, ta nieczystość wstępna, którą odczuli komentatorzy, a przywołana scena filmowa z ex-żoną tylko podkreśla. Kiedy jest ta jedna tą Jedną? Gdy nie jest już nasza, panowie; gdy należy do Innego, do świata, do speculum mundi. Gdy zrezygnowaliśmy z fucking, wyrzekliśmy się tego z nią nie wyrzekając się tego w ogóle. Macie panowie oto swe signum, to rozdwojenie: z jednej strony ta uwielbiana, z drugiej ta pieprzona. Do tej pierwszej piszemy ody, do tej drugiej nie piszemy nic.

Sublimacja to mniej lub bardziej udana próba nadania godności obiektowi naszych perwersji, oczyszczenia obiektu z nich i wykreowania w jego miejscu Rzeczy, nietykalnej, zakazanej, zniewalająco pięknej, Jednej Innego. Nie musisz jej słuchać (nie słuchaj, bo czar pryśnie), nie musisz rozmawiać (bo zwątpisz). Możesz ją dosięgnąć, przeżyć  i przekontemplować, ale z zewnątrz.

Tomas przypominając istotę sublimacji wskazał na jej funkcję – piękno wykreowane przez nas, byśmy poradzili sobie z przygniatającą nas jouissance. Gdy się to uda, nieuchronność i automatyzm powtórzenia zostaje porzucony na rzecz związku miłości i pragnienia, jakaś część podmiotu zostaje odcedzona ze związku człowieka z jouissance i ta część pozostaje niepodatna na destrukcję. Tym jest Piękno, ale nie tylko piękno.

Dziesiejsze rozważania doprowadzają nas do wglądu na temat niemonogamiczności jako początku i monogamiczności jako finalu. Próbują też rzucić światło na pytanie o przymusowość zdrad. Tak, to efekt związania człowieka z przymusem powtarzania, z niezniszczalnością naszych relacji z jouissance, z niemożliwością wyleczenia się z tego. Przymus powtarzania pcha przed sobą destrukcję, śmierć samą. Zdrady to zabawa ze śmiercią. To zabawa jak Halloween – rzadko praktykuje się zdrady na serio.

I w ramach posłowia uwag kilka o paniach, bo zwrócono na to uwagę. Czy mają tak kobiety? Medea w imię miłości do mężczyzny zabiła swe dzieci. Tak, ale to postać mityczna – zrobiła to, choć facet jej do tego nie namawiał (zdarzające się przykłady matek zabijających swe dzieci, to panie, które robią to pod przymusem panów, ze strachu). Kobieta uciekająca wielokrotnie z więzienia, by spotkać się z upragnionym to byłby ewenement. Ale już zobaczyć się z dzieckiem? Bardziej zawoalowane związki kobiet z sublimacją wynikają z tego, że kobiety „organicznie” związane są z macierzyństwem, to znaczy, że prawie zawsze macierzyństwo widziane jest przez nie jako „czyste” i „święte”. Panie mają przez to „organiczny” związek z czystością i świętością – cóż miałyby sublimować? Panie mają też „swoje” jouissance, niemęskie jouissance; to nim wiążą się z Innym, poza mężczyzną – cóż miałyby sublimować, skoro w „swej” jouissance celebrują siebie?

A jednak sublimują coś poprzez miłość do dziecka, do Boga itd. Czy jednak piszą ody do mężczyzny? Czy napiszą kiedykolwiek coś takiego, co wyśpiewał w 1975 roku Frankie Valli z Four Season: „My eyes adored ya”, co uczyniłem tytułem dzisiejszego wpisu. W ramach wprawki zaznajomcie się z tekstem tej piosenki i znajdzcie przykład czegoś podobnego w wykonaniu kobiet.

Większości panów nie muszę przekonywać, że świat wyśpiewany w tej piosence jest dziwnie im bliski. To dlatego, że istnieje tylko jedno libido – męskie libido.

KP


7 Comments, Comment or Ping

  1. Tomek Dubis

    Stosunek seksualny czyni kobiet a/ę?

    Powiedziałeś nam kiedyś, że erekcja jest dziełem sztuki, które może zmajstrować kobieta.
    Wystarczy rzucić okiem na formuły seksuacji a konkretnie spojrzeć na to z czym ma związek kobieta (po prawej), żeby przekonać się, że jest to dobry trop? (chciałoby się powiedzieć: Kobiety, idźcie tą drogą!). Z jednej strony znaczący braku w Innym, z drugiej zaś – po stronie męskiej ? Fallus. Jak widać na załączonym filmiku, coś tak naturalnego w życiu kobiet jak poprawianie męskiego zwisu, potrafi od tak, ugodnić naszego bohatera ze wspólnotą wagin. Spróbujcie powiedzieć mi teraz, że to nie jest sublimacja, że to przedmiotowe a na końcu ?a co ma z tego kobieta??! ?to ostatnie jest akurat ciekawe.

    Marzec 25th, 2011

  2. Spokojny

    Z jednej strony ta uwielbiana z drugiej ta pieprzona? I dopiero kiedy to się w głowie mojej stanie, kiedy ta uwielbiana zostanie wymalowana jako portret który można tylko od zewnątrz to dopiero wtedy się jej nie zdradzi, bo się odwiąże od popędu? ja nie wiem czy o to chodzi, bo tak to zrozumiałem ale nie wiem czy dobrze zrozumiałem. jeśli tak to by znaczyło, że jestem bezpowrotnie stracony i zdradzać bedę zawsze. Nigdy nie poczułem takiego w sobie podziału ze z jednej ta a z drugiej tamta. czytałem o tym, ale dla mnie to jest jakaś totalna abstrakcja. Kiedy jest uwielbiana to jest pieprzona a kiedy nie jest pieprzona, to za co ją niby uwielbiać? Rzecz chyba w tym „czyszczeniu z własnych perwersji”. Czemu miałbym z nich kogoś czyścić, skoro one same są czyste? Moje perwersje są czyste, ponieważ są moje. Są mną samym. Jeśli ona nie jest obiektem moich perwersji, to jest nudna, nie boska. Chyba naprawdę jestem DDA.

    Marzec 26th, 2011

  3. Spokojny

    To w ogóle chyba nie o to tu chodzi. To znaczy nie wiem o co chodzi tu obecnym lacanistom, bo swój język macie jako zywo przypominający mi ten język który ja miałem jak się setki lat temu uczyłem astrologii ? też między sobą na szkołach mówilismy o ludziach i zjawiskach takim slangiem kwinkunks kwadratura półsekstyl merkurzyć się lwio i straszliwe popełnić neptuństwo i tak się nie tylko wie o co drugiemu chodzi ale i zaczynasz w tym systemie myśleć i poźniej już nawet nie mieści się w głowie, że trzeba tłumaczyć. Co to jest saturniaste jedzenie? Jak tego można nie wiedzieć? Lubię saturniasto i każdy wie jak ma grochówę doprawić. Klient przychodzi żeby mu horoskop zrobić i największy problem jest w tym, żeby to co kazdemu astrologowi bez problemu opowiesz i on z miejsca wie przetłumaczyć na ludzki zwykły język. Jak znaleźć te słowa? Czy one w ogóle istnieją w potocznej mowie? A jeśli nie..? To co my właściwie myślimy..? Rozstali się po czternastu latach mówi ktoś i astrolodzy kiwają głowami ze zrozumieniem. Jasne jak cholera. Myślą już wszyscy o tym samym i więcej o tym związku i przeżyciach tych rozstających się już im nikt mówic nie musi. Ale weź teraz powiedz komuś kto w tym nie siedzi. Przekaż mu cały ten bagaż sensów który w tym widzisz to przychodzi ci do głowy tylko kretyńskie słówko ?opozycja?. Ale jak to dalej powiedzieć..?? Opozycja czego do czego? Książkę by trzeba napisać co dla astrologa znaczy takie jedno krótkie stwierdzenie. Po czternastu. Nic więcej nie trzeba dodawać. Ale to dygresja.
    Z tymi kobietami. Ta która da się związać z moimi perwersjami. Wiele ich było. Wszystkie były cudowne i w dniu kiedy po raz ostatni będę zamykał oczy to pewnie mi się któraś z nich ukaże sami sobie wyobraźcie jak. Fajnie. Naprawdę. Kłopot w tym, że wszystkie one bez wyjątku były wariatkami. To nie to, że moje perwersje są nieczyste i trzeba z nich czyścić obiekt uwielbienia. To nie w tym problem. Problem w tym, że to co u zdrowego psychicznie prosocjalnego mężczyzny (po czterech latach analizy jestem wzorem psychicznego zdrowia niczym sam Pan Jezus) jest normalną potrzebą, to u kobiety wynika z niej samej jedynie wtedy, kiedy jest ona kompletnie świrnięta. Tego mnie życie nauczyło. Długo tego nie chciałem uznać ale w końcu to do mnie dorarło ten smutny fakt. Będzie meblami rzucać, będzie mieć zmiany wszystkiego wiem że nie ma borderlajnów w lacanistycznej kosmologii, ale ja je widziałem przy wtórze diabelskiego chichotu z bagien. Na imprezie zrobi przed znajomymi obciach i bynajmniej nie perwersją. Spieprzy każde wakacje. W ogóle się nie dogadamy, nie da się. Bo przeciez nie jest jej celem żeby się dogadywać tylko zeby była amba. Amba w łóżku bo amba wszędzie. Zajdzie w ciążę właśnie wtedy kiedy nie powinna, a kiedy będzie trzeba pomatkować, to bez Nataszy ani rusz njdelikatniej rzecz mozliwie opisując. Jak długo można żyć samą tylko perwersją? Samym skrajem? Sama prawdą najczystszą libido swojego? Co będę jadł, gdzie będe mieszkał i w co się ubiorę? No ale jak żyć bez niej? Miałem fucking o jakim się wielu nie śniło i jest on rzeczywiście drogą na drugą stronę. Bez przechwałek. Ale to za drogo kosztuje po prostu. Dlatego wybieramy to co nie jest orgazmiczne, ale nie jest jeszcze takie najgorsze. Bo tak można jakoś przetrwać a inaczej można jedynie zostać w dupie jak ten od butów. Tu jest o tym, że to jest życie odarte z godności i mnie ta myśl zaniepokoiła niezwykle mocno. Gdybym wiedział co to jest godność byłoby pewnie jeszcze gorzej, ale i tak się zastanawiam.

    Marzec 26th, 2011

  4. wojtas

    Spokojny, bądź spokojny. Gdybyś nigdy w życiu po całości nie pojechał, to by Cię to po trochu do końca życia zżerało, to chyba jasne. I byś kolekcjonował teleskopy, albo coś w tym stylu. To jest rozmowa z innej półki.

    Wyobraź sobie, że Cię rodzice od dziecka kształcili na lekarza, przepuścili przez magiel, w którym największym występkiem był onanizm przed atlasem anatomicznym tatusia – ale w końcu się zbuntowałeś i zostałeś psychoanalitykiem. Jak sądzisz, o czym będziesz myślał, gdy babki będą zwiotczałe leżeć na kozetce, przebite ostrzem Twoich interpretacji?

    Co tu będzie zachowaniem godnym a co niegodnym?

    ps. Jakby Twoja pobudzona w ten sposób wyobraźnia zbyt się rozgrzała, zawsze możesz spojrzeć na załączony wyżej schemat.

    Marzec 27th, 2011

  5. elka

    Nie wiem jak inne obiekty żeńskie, ale ja mam wrażenie, że fallokracja przejęła batutę- szczególnie na tej stronie. Dyrygent to rodzaj akrobaty, mistrz celebry, muzyk- nie wydający żadnego dźwięku.
    Czy orkiestra może pominąć dyrygenta? U Kopalińskiego, znalazłam smakowitą anegdotę: skrzypek orkiestry symfonicznej zapytany o to co wykona dyrygent na gościnnym koncercie, odpowiedział; „nie wiem, co on będzie dyrygował,ale my zagramy pierwszą symfonię Brahmsa”
    Coś z tego rodzaju myślenia, drobne przesunięcie akcentu, a może nawet rewolucję-choćby miała ona wyjść jak u Mrożka- proponuje kobietom inny francuski filozof Jean Baudrillard. Garstkę cytatów z jego książki „O uwodzeniu” dedykuję paniom:
    „Co ruch kobiecej kontestacji przeciwstawia strukturze fallokratycznej? Autonomię, rożnicę, specyfikę pożądania i rozkoszy, inny stosunek do kobiecego ciała, mowy, pisma-ale bynajmniej nie uwodzenie. Uwodzenia kobiety wstydzą się, gdyż oznacza sztuczne eksponowanie własnej cielesności, poddaństwo lub prostytucję. Nie dostrzegają tego, że uwodzenie oznacza panowanie nad przestrzenią
    symboliczną, podczas gdy władza dotyczy jedynie przestrzeni rzeczywistej. Suwerenność wpisana w uwodzenie jest niewspółmierna z posiadaniem władzy politycznej lub seksualnej… Uwodzenie posiada immanentną zdolność pozbawiania rzeczy ich prawdy i właczania jej w grę, w grę czystych pozorów i obracania wniwecz wszelkich systemów władzy i sensu: zdolność przenicowania pozorów,igrania ciałem jako pozorem, a nie odchłannym pożądaniem-pozory wszak można przenicować-i w tej właśnie płaszczyźnie okazuje się, że systemy są kruche i wrażliwe, i że sens poddaje się tylko zauroczeniu.
    … Obalanie fundamentów to pułapka, a przecież wystarczy trochę pomanipulować pozorami. Otóż kobieta jest tylko pozorem. I własnie jako pozór kobiecość szachuję męską głębę. Kobiety, miast przeciwstawiać się takiej „uwłaczającej ” etykietce, powinny raczej dać uwieść się tej prawdzie, gdyż w niej tkwi sekret ich siły, którą mogą utracić, przeciwstawiając głębi męskości głębię kobiecości.”

    To odwrócenie „spojrzenia” czyni z mężczyzny niemotę nigdy nie zdoła odpowiedzieć na Leśmianowskie pytanie „Tyś całował dziewczynę,lecz kto biel jej ciała
    Poróżowił na wargach, by cię całowała?

    Marzec 30th, 2011

  6. doris

    Tak Panowie, erekcja jest dziełem sztuki i to wcale nie tak trudnym dla kobiety do zmajstrowania :)
    A majstrować warto, bo można w zamian otrzymać naprawdę niezłą rozkosz ,a nawet uwielbienie- chwilowe :)
    Rozkosznie jest być kobietą, jeśli potrafi się z tego korzystać :) i majstrować oczywiście :)

    Marzec 31st, 2011

  7. Tomek Dubis

    Moje perwersje są czyste bo są moje, no tak może powiedzieć tylko piękne Ja. Tu uwidacznia się różnica miedzy szkołami analizy. Rzecz w tym, że pragnienie ze swej natury jest nieczyste, przybiera dla człowieka formę gówna i jak nas uczy codzienne doświadczenie, czasami wychodzi ono lepiej, czasami gorzej. To ciśnie, wstrzymujesz – wyjdzie bokiem, tak działa pragnienie. Jak się wysrać i jeszcze sprawić by inni chcieli na to patrzeć?! To jest właśnie kwestia nadania godności obiektowi naszych perwersji, temu szaleństwu, które jest w nas a odnajdujemy je na zewnątrz, w tym co w teorii wydaje się abstrakcyjne a w rzeczywistości sprowadza się do prostego „uwielbiam pieprzyć wariatki” ale już żyć, a nie tylko wsPÓŁżyć, się z nimi nie da, no i masz ci babo placek.

    Jeśli prawdziwa psychoanaliza przywraca podmiotowi godność to w ten sposób by mógł tak jak ślepy Edyp, domagać się wszystkiego, nie rezygnując z niczego, jak Antygona czy Sokrates, trwać w swoim byciu-ku-śmieri, nie ustępując w pragnieniu, jakie by ono nie było.

    PS ?Bez astrologii ani rusz?…

    Kwiecień 1st, 2011

Reply to “„Rany, jak oczy me cię pochłaniały”!”