Spinoza, w porywie trudnego do docieczenia wglądu, powiązał człowieczy byt z pragnieniem. W wiele lat później ktoś inny stwierdził „pragnę, więc jestem”. Właściwie o co w tych stwierdzeniach chodzi? Jeśli realne zawsze powraca na swoje miejsce w tym niekończącym się ciągu powrotów, to powraca też jako osnowa tego bloga. Ciągle zmuszonym się jest do zajmowania się tym tajemniczym czymś, co wybrzmiewa w myślach i słowach jako pragnienie. Uprzedzam, to nie chemia, to nie feromony.
Dlaczego ludzie wolą przestawać z ładnymi osobnikami o atrakcyjnej powierzchowności, przystojnej naturze? O nie, nie dlatego że tego pragną. Jest inaczej. Robią tak, by nie musieć pragnąć, by powstrzymać pragnienie, jak to się mówi, w pół drogi.
W jednym z ostatnich numerów Newsweeka redaktor Domasławski zajął się sprawą „świętości”, podszewką powoływania w szeregi świętych Kościoła Katolickiego. Wszystko za sprawą wynoszenia na ołtarze papieża Polaka. W artykule swym przytacza książkę Hutchinsa o świętej Teresie z Kalkuty, nie szczędząc przykładów dwuznaczności takich wyniesień i ich problematyczności. Czy bowiem, sugeruje autor, zakaz używania antybiotyków, jak i środków przeciwbólowych, da się pogodzić ze świętością, z działaniem moralnym?
Cóż, coraz więcej wokół nas po prostu Antychrześcijan, a coraz mniej ludzi myślących. Czy w ogóle zadają sobie tacy pytanie o naturę świętości? A tymczasem jest ona pewną konsekwencją podążania drogą pragnienia. Dlaczego Teresa z Kalkuty została świętą? Bo nie zeszła z tej drogi, bo się nie cofnęła, bo nie ustąpiła. W jej drodze ku czemuś wyzdrowienie jest tylko przeszkodą, przygasza pragnienie. Podobnie uśmierzenie bólu – ono odciąga człowieka z tej drogi. Czyżby zatem cierpienie i ból nie były wystarczającym powodem, by z nimi walczyć? Czy moralne jest nie podawanie środków przeciwbólowych?
Inaczej, jeśli sednem bytu człowieczego jest pragnienie, to wszystko co służy wymazaniu pragnienia, jest działaniem przeciwko człowiekowi rozumianemu jako podmiot. Człowiek tylko pragnąc jest podmiotem, gdy nie pragnie, jest człowiekiem bez podmiotu, bez właściwości. Z tego punktu widzenia moralność jawi się jako przeszkoda w byciu podmiotem. To nie herezja, ani pomyłka. Moralność, odwołanie się do niej, jest probierzem „solidności” pragnienia.
Kiedyś na tym blogu pisałem o zwiazkach, bardzo intensywnych, między świętością a perwersyjnością. Przypomnę przeto – nie można pragnąć nie perwersyjnie. Można chcieć postępować właściwie, proszę bardzo. Wszelako nie można pragnąć, by inni postępowali równie właściwie bez zmuszania ich do tego. Tym akurat jest wychowanie. To w mniejszym lub większym stopniu dozowanie przemocy („masz umyć ręce, inaczej nie siądziesz do stołu”, mam nadzieję, że nie chcecie setek przykładów). Kant wymyślił regułę kanoniczną etyki, zasadę uniwersalną. Szczęśliwy Kant, ale ilu nieszczęśliwych ludzi, których wdrażamy do uznawania tej reguły!
Tak oto znaleźliśmy się przy Jednym. Jest Jedno, ale nie ma Jednego. Jest Jedno pragnienia podmiotu. Jedno Teresy z Kalkuty i Jedno Teresy z Avila, od której pożyczyłem tytuł dzisiejszego wpisu. Lecz nie ma Jednego dla tego Jedno, albo jak mawiają analitycy: „nie ma Innego Innego”. Na końcu drogi pragnienia jest Jedno – święta Teresa z Avila napisała to w natchnieniu; widziała bezcielesnego i niewidzialnego Boga, który nawiedzał jej ciało, a ona dawała temu wyraz w postaci ekstazy. Widzieć Niewidzialność i obcować cieleśnie z Bezcielesnością – oto Jedno, oto sam znaczący. Czyż nie przypomina wam to koanów, bezgłośnego krzyku czy jednoręcznego klasku? To może jest coś poza tym Jedno? A i owszem. Dla analityków wiernych psychoanalitycznemu pragnieniu jest tam Śmierć. Droga pragnienia jest zawsze drogą popędu śmierci, drogą kończącą się nieświadomością nieświadomości.
I tak na marginesie kolejnego zmierzenia się z pojęciem pragnienia pojawiło się niespodziewanie inne pojęcie – pragnienie analityczne, a w nim przyszłość psychoanalizy. Przyszłość jak najbardziej problematyczna. Dlatego też będę o tym pisał.
Na zakończenie pełen cytat: „Nie trwóż się, nie drżyj; Wśród życia dróg, to wszystko mija; Trwa tylko Bóg”.
KP
3 Comments, Comment or Ping
Panie Krzysztofie, nie tak dawno, może 2 miesiące temu, powiedział Pan, że PRAGNIENIE jest tak cenne, że aż bezcenne………inaczej mówiąc, nie istnieją pieniądze którymi można by je próbować ” kupić ” , czy też PRAGNIENIE jest tym, na co warto by było w ciemno wydać cały swój majątek, w nadziei , że może tą drogą uda się go pochwycić dla siebie.
Czy wtedy myślał Pan o PRAGNIENIU, które jest PRAGNIENIEM ŚMIERCI ( tym z dzisiejszego bloga) czy może o PRAGNIONKU , takim sobie…..byle jakim………..mam nadzieję, że tym drugim :-) Pozdrawiam
Krystyna
Luty 16th, 2011
Film „Osada” pokazuje ‚naocznie ‚ pragnienie , miłość, śmierć i Realne. Bohaterka filmu podąża za Erosem – nie mylić z podróbka na
walentynkach-zrodzonego z Penii i Porosa i idzie na spotkanie z Tanatosem. Tym razem przeżyła jak to filmie w życiu różnie bywa:).
Luty 16th, 2011
No hej. Wpadam do was zazwyczaj po butelce łychy. Nie wiem kim jesteście i mnie to nie obchodzi, w końcu świrów na świecie nie brakuje)))). W każdym razie wasz guru z pewnością mądry jest.
W związku z ostatnim wpisem nasuwa mi się następujące pytanie:
Z moich obserwacji wynika , że iż bardziej się jakieś zagadnienie, rzecz, czy osobę poznaje tym mniej się jej pragnie!
No i okazało się, że nie nasunęło mi się pytanie tylko twierdzenie hihihi.
Luty 20th, 2011
Reply to “„Wśród życia dróg, trwa tylko Bóg””