„jeśli zachwiać rzeczy kolejnością”


Okazuje się, że muszę wtrącić jeszcze swoje trzy grosze do dyskusji o Innym. Barzo zgrabnie i udatnie odpowiedział Tomas, choć zbyt hermetycznie. Niemniej jednak podziękowania mu się należą. Pojęcia lacanowskie tylko przy pierwszym spojrzeniu wyglądają na bardzo niejasne. Przechodzę zatem do rzeczy.

Korzystam z okazji jaką jest przypomnienie Troilusa i Kresydy, które zawdzięczam J.Taubesowi, z której to sztuki Szekspira zaczerpnąłem dzisiejszy tytuł. Oto mieści się w nim wspaniale upakowane sedno tego, czym jest Inny. Uwaga!, nie kim jest, bo to nie pojęcie z duszą, spersonalizowane, nie Bóg zantropomorfizowany, ani też naczelny autorytet (rabin, papież, mufti, Dalaj-lama czy ktokolwiek podobny do nich). Inny jest czymś, raczej podobny mrokom kosmosu lub ciszy grobów.

Innego najłatwiej rozpoznać w czasach ogólnego zepsucia lub wzmożonej tyranii. Z ogólnym zepsuciem jest łatwiej, bowiem nie znamy czasów, w którym nie byłoby upadku. Nic tylko rozmyślają władze i zwyczajni ludzie o reformach, jak nie szkolnictwa to kolei, brak reform mając za oczywisty dowód zmierzchu i gnicia. Na transparentach zawsze pisze się: „tak dalej być nie może; czas na zmiany; ojczyzna w potrzebie”. Od prawa do lewa mówi się tylko o ładzie społecznym jako konieczności. Aktualnie Wielkim Mistrzem Reform jest Srebrousty Barack Obama.

Z tyranią jest nieco trudniej. Bywa ona czasami rozgadana, ale najczęściej działa prawie niewidocznie, jak Piłsudski w Sulejówku. Żachną się w tym miejscu najpewniej politologowie i znawcy rzeczy dzieląc włos na czworo. Ja wolę rozumieć tyranię słowami Hobbes’a „auctoritas non veritas facit legem” – autorytet, a nie prawda, rozstrzyga o prawie. I czy to będzie Tusk kastrujący pedofilów, czy Kaczyński eksmitujący z polityki inaczej niż on rozumujących, mówił będę o tyranii nie jako systemie rządów, tylko sposobie działania.

Piszę o zepsuciu i tyranii, albowiem, rzecz niezwykła, wtedy odczuwamy i wzywamy konieczność w postaci Dobra, Ładu, Wiary, Wolności i innych licznych odmian Imienia Ojca. W gruncie rzeczy mamy wiele Imion Ojca, ale zdają się one być nam mało przydatne, jeśli nie zostaje „zachwiana rzeczy kolejność”. Lecz kiedy tak jest? Nie ma roku, by kolejność rzeczy nie uległa zachwianiu. Wystarczy byle powódź, by ludzie przypomnieli sobie o Innym i zaczęli go pragnąć. Pragnienie podmiotu jest pragnieniem Innego – już kapujecie? Podmiot pragnie Innego i pragnie, by Inny go pragnął. Podmiot prgnie, by nic w życiu jego nie zeszło ostatecznie na psy. I nie ma najmniejszego znaczenia, czy u władzy jest Prawica czy Lewica. I jednym i drugim zależy na Dobru Rodziny, Ładzie Społecznym, i jedni i drudzy zmieniają, by polepszać.

Podałem ostatnio przykład z filmu The Box. Bohaterka wcisnęła przycisk. I co, powiecie, że powinna była go nie wciskać? Jeśli tak, to pragniecie właśnie Innego. Nieważne, czy jesteście wierzący czy niewierzący, zwolennikami Falangi czy maoizmu, demokratami czy monarchistami – pragniecie Innego, gdy tylko „zachwiać rzeczy kolejnością”.

No fajnie, a dlaczego mąż bohaterki jej nie powstrzymał, czemu w ogóle poddał to dyskusji? Bo jeśli Inny jest jedynym gwarantem pragnienia podmiotu, to ujawnia się mu tylko, gdy coś poszło nie tak, gdy życie popada w ruinę. Jeżeli nic nie gnije, nic, ale to nic, nie szczeźnie, nie wali się, to Inny odchodzi w nicość, bo nikt go nie pragnie. To dlatego spadają na Egipt jego plagi, a człowiek jest śmiertelny. Sam podmiot zaś przepołowiony, rozdarty swą kondycją. „Nie warto żyć dla zdrowia”, pisał Freud.

To Innemu zawdzięczamy proste życiowe doświadczenie – jakikolwiek poziom Postępu Społecznego byśmy nie osiągnęli, jakikolwiek poziom Ładu nie zapewnilibyśmy, jakich to Dóbr ludziom byśmy nie zapewnili i Wolności nie zagwarantowali, nie będzie to zadowalająco korelowało z poziomem osobistego szczęścia i prywatnej satysfakcji.

Inny nie jest kimś. To tylko miejsce puste, które wypełnia się pragnieniami. Dla wierzących miejsce na Krzyżu opuszczone przez zdjęcie zeń Jezusa, dla niewierzących pustka między Ziemią, a jakąś Inną Ziemią, którą starają się przemierzyć choćby programem SETI. A dla wszystkich bez różnicy miejscem, do którego kierują swe pytania, pragnąc usłyszeć na nie odpowiedź.

Bywa, że odpowiedź nadchodzi. Wygląda tak: „Co mam zrobić?”. „Cokolwiek nie zrobisz, będziesz tego żałował”.

A wszystko po to, by „zachwiać rzeczy kolejnością”.

KP

PS.Mam nadzieję, że w końcu napiszę o Metrognomach.


13 Comments, Comment or Ping

  1. Spokojny

    To teraz rozumiem. Byłem kiedyś u kumpla i kumpeli kiedy byłem jeszcze młody i oni wtedy byli parą. Ona była małolatą a on był administratorem sieci komputerowych i tak się zgadało o wirusach. Ze niektórzy ludzie to siedzą i piszą te wirusy. Ja powiedziałem wówczas coś w rodzaju „kurczę no i jak oni tak mogą te wirusy ludziom pisać” i wtedy ona spokojnie odpowiedziała, że w domu na kompie i że podręczniki są do tego to się pisze pewnie łatwo więc mogą łatwo. I to był taki moment olśnienia kiedy na nią spojrzałem który ja zapamiętałem bardzo dobrze bo wtedy bardzo wyraźnie poczułem, ze tam w tej odpowiedzi czegos nie było. Bo to nie był dowcip ani niezrozumienie tylko ona jakby rzeczywiście nie miała piątej klepki. Wtedy patrząc na nich naprawdę pomyślałem o Bogu. Że można być całkowicie pozbawionym tego miejsca do którego się odwołujemy w ocenach tego jak być powinno i że ona to osiągnęła. Rodzaj oświecenia, tylko takiego że jak wszyscy małolaci osiagną coś takiego to trzeba będzie się ze świata wypisać. Tak wtedy pomyślałem i zrobiło mi się głupio, bo miałem wówczas w głowie całą mase takich bzdur zeby nie oceniac i ze nie ma nic stałego i obiektywnego a ona mi pokazała co to naprawdę znaczy „nic stałego i obiektywnego” takim jednym szybkim tekstem. Jak się później okazało naprawde nie miała piątej klepki. Bo to nie jest superego. To jest coś innego, w jakimś innym planie to działa. Dla niej Inny był przesądem. Złudzeniem.

    Ale czy Inny jest zawsze? Czy dziki lud z dzidą i pasem ze skalpów też ma Innego? Bo może Inny to tylko zwyczaj? Chyba nie. Kiedy Inny powstaje? Czy dziecko zjadające robaka ma Innego? A kot ma?

    Styczeń 10th, 2011

  2. eska

    Inny działa( w Tobie) jako Imię ojca. Imię ojca powstaje z języka – z liter niechcianych acz usłyszanych ukradkiem. Jeśli dziki posługiwał się już językiem nawet prymitywnym to na niego też działa Imię ojca. A czy kot posługuje się językiem aby mówić?
    I k…a m….ć co to jest metrognom?

    Styczeń 10th, 2011

  3. eska

    :) metrognom- jaja gnom( gną).

    Styczeń 11th, 2011

  4. wojtas

    „Jak trwoga to do Boga” – tak u mnie na wsi mówią. Lacaniści?

    Styczeń 11th, 2011

  5. Spokojny

    Nie no Wojtas czepiasz się znowu o tę niezrozumiałość pewnie, ale to jednak jest różnica. Bo co innego się zwracać do Boga żeby coś zrobił, a co innego mieć w głowie taką instancję do której się nieświadomie człowiek odwołuje myśląc, że do czego to do cholery podobne żeby mnie tak ząb bolał już tyle godzin.
    I rzeczywiście to ma sens na przykład w wypadkach tych kobiet beznadziejnie od złych facetów uzależnionych, że one pomstują na tych facetów a nic nie robią bo ten facet jest w miejscu tej instancji umieszczony. Ona mówi, że do czego to podobne ale to mówi w istocie do niego. Niby zawsze to wiedziałem, ale ten Inny to jest dobre narzędzie do myślenia o takim czymś. Ale ciągle nie wiem kiedy Inny powstaje. Kiedy jest mówienie? To wtedy?

    Styczeń 11th, 2011

  6. wojtas

    Nie czepiam się, tylko staram się nie produkować bytów ponad konieczność. Przysłowie jest mądre, bo istnienie Boga jest w nim warunkowe. Im bardziej nam źle, tym Bóg tym bardziej istnieje. Kiedyś jak Bóg był Innym obowiązującym, to się zwracano do niego, a jak ktoś spróbował się do innego Innego zwrócić to płonął na stosie. Nietzsche się mylił, obwieszczając śmierć Boga. Bóg po prostu został wyparty (wcześniej oczywiście był antropomorfizowany). Czyli nie tyle umarł co stracił ludzką (i wszelką) twarz. Ja to widzę tak, że jak ktoś się odnosi do Innego, to znaczy że wierzy w Boga, tyle że nieświadomie. Można przecież powiedzieć, że ta kobieta mówiąc „Boże, czemu to mnie spotyka?” umieszcza w miejscu Boga tego faceta.

    Styczeń 11th, 2011

  7. Spokojny

    Ewidentnie umieszcza. Tylko czy można w ogóle w tym sensie w Boga nie wierzyć? Tak zupełnie nie mieć tej funkcji „jak to być powinno”? To w ogóle uczucia wtedy nie są możliwe. Ostatnio taki film oglądałem jak grupa ludzi wsiadła na jacht i wypłynęli na morze, a tam skoczyli sobie do wody popływać i nikt nie pomyślał żeby opuścić wcześniej drabinkę. No i pływali wokół tego jachtu przez ileś tam godzin i cała z tym jazda. To jakby ktoś nie miał w głowie w ogóle tego Innego to co by czuł? Że mu zimno i że mokra woda. Chyba nic więcej.

    Styczeń 11th, 2011

  8. eska

    Spokojny. Inny nie powstaje on się pojawia bądź nie. A raczej Imię ojca pojawia się lub nie, istnieje trzecia możliwość działania nie w pełni. Panowie ” na miłość boską” :)zastawmy Boga w spokoju , niech staruszek odpocznie od ciągłego tworzenia mam sensu .” o Boże to bez sensu”.

    Styczeń 12th, 2011

  9. Elka

    „wystarczy byle powód by ludzie przypomnieli sobie o Innym i zaczęli go pragnąć. Pragnienie podmiotu jest pragnieniem Innego-już kapujecie”

    Kapować kapuję, ale czy jestem z tego zadowolona? Inny zaczął mi do złudzenia przypominać pospolitą „Nadzieję” na… lepsze jutro, porządek rzeczy, że katar odpuści, że wszystko da się policzyć… i cacy każdy widzi, że ta wiaro- nadzieja, to tajemnicze „coś” uruchamia pragnienie. I tu masz ci babo placek. Inny mądrala – analityk- Luis Izcovich w jakimś wystąpieniu powiada; „że obowiązkiem analityka jest uprzedzenie, że Inny jest zagrożony utratą konsystencji.” No i jestem w konfuzji a jak kto woli w analitycznym rozkroku, bo niby wiele hałasu o nic ale dentysta jak rwie zęby to przynajmniej daje znieczulenie. A jakie fanty ma analiza do zaoferowania za utratę koloru Innego.?

    Styczeń 12th, 2011

  10. Krystyna

    A czyż to nie jest tak, że kiedy nic się nie wali, nic nie „czeźnie”, kolejność rzeczy się nie chwieje, to Inny wtedy nie odchodzi w nicość, a wręcz przeciwnie, jest obecny i dlatego ludzie nie potrzebują go wtedy pragnąć :-)

    Styczeń 12th, 2011

  11. Tomek Dubis

    Bliskie mi jest pytanie co daje analiza w zamian za utratę jouissance płynącą z symptomu, czy prawda płynąca z interpretacji jest w stanie przywrócić kolor tęczy, czym jest ta wolność kiedy wypowiadasz jouissance posłuszeństwo? A propos paryskiego wystąpienia Izcovicha, analiza to twarda szkoła i ciężko powiedzieć ?nie będzie bolało?, ale zaznaczać na wstępie że nie jest się Innym, którego pacjent szuka wydaje się równie sensowne co powiedzenie mężczyźnie, który się tobą interesuje ?tylko się nie zakochaj?? ? w najlepszym wypadku zostanie to zbagatelizowane, w najgorszym zaś, stracisz szanse na miłość.

    Co począć z pustym miejscem w lustrze ? nie z widokiem pleców, które ogląda neurotyk gdy tylko czegoś zapragnie, ale z brakiem jaki jawi nam się w strukturze? Czym wypełnić pustkę z której zieje Realne? ?Wo Es war, soll Ich werden? ? powie Freud. Przejść na drugą stronę lustra! Umarł Inny, niech żyje Inny! Niech żyje pragnienie analityka! – fant(azja) końca analizy.

    To jest dla mnie też pytanie o to co ma do stracenia kobieta, będąc w rozkroku? I odpowiedź jaka przychodzi mi do głowy to Nic ? nic prócz wyobrażeniowego fallusa, tej pieprzonej namiastki Całości. CAŁOŚĆ NA RZECZ CAŁOWANIA! Nie muszę zapewne przywoływać skojarzeń, które przychodzą mi na myśl, żeby nie powiedzieć ?język?, kiedy mówię o całowaniu w miejsce Całości, czujecie to, małą rzecz? a cieszy!

    Co ma do stracenia mężczyzna? Mam nadzieję, że w końcu się dowiemy.

    Styczeń 13th, 2011

  12. eska

    Tomek po tym jak piszesz wyobrażam sobie Dużo:)))).

    Styczeń 13th, 2011

  13. Elka

    Mam wrażenie, że po drugiej stronie lustra spędziłam pół życia i teraz kiedy pora wracać „moja Alicja” z lekka się postarzała, ma trudności z „byciem tym czym chce się wydawać”. A w dodatku obawiam się, że przestała doceniać małe rzeczy !!!

    Styczeń 13th, 2011

Reply to “„jeśli zachwiać rzeczy kolejnością””