Zanim przedstawię panów potwory, trolle przerażające, kilka uwag do komentarzy. Komentatorzy próbują pojąć nie to co jest istotą różnicy między płciami, a będąc przesiąkniętymi sposobem ujęcia współcześnie obowiązującym, co i raz mylą porządki. Więc do rzeczy.
To nie minus czyni kobietę, ani ogonek mężczyznę. To kobieta daje wyraz swej pozycji, istocie poprzez minusa, a mężczyzna przez ogonek. Nie sposób jest dyskutować, jeśli o płci przesądza albo jej „widowiskowość” albo jej „fizyczność”. Mimo, że wprost napisałem, że upłciowienie jest kategorią traktowaną przez psychoanalizę w sposób logiczny, przez używanie na przykład kwantyfikatorów logicznych, to zarzuca mi się wiązanie tego z fizycznością. Jaką fizycznością? Tą widowiskową, spektakularną po rozebraniu się do naga, czy też tą biochemiczną, chromosomalną, mikroskopową? Złudzenie bierze się z tego, że w większości przypadków korelacja między tymi wskaźnikami upłciowienia, a logiką formuł seksuacji, jest bardzo wyraźna. Ale tylko tyle. Po prostu, fizyczna kobieta najczęściej w relacjach płciowych posługuje się stroną bierną lub stroną pośrednią, verbum deponens, w której aktywność ograniczona jest tylko do dawania siebie. Podobnie z mężczyznami. Lecz nie jest to reguła uniwersalna. Naprawdę nie jest trudne przyjąć, że mężczyzna (brany od strony znamion fizycznych), który mówi w relacjach płciowych stroną bierną, to w logice seksuacji kobieta (np. mężczyzna histeryk). Wojtas musi przyjąć po prostu, że spotykani przez niego mężczyźni funkcjonujący jako faceci z minusem, to kobiety, a nie mężczyźni. Trudno dociec, dlaczego znamiona fizyczne traktuje się tak nadrzędnie. Nie ma ku temu, innych niż statystyczne, argumentów.
Formuły logiczne ex definitione są symboliczne. Faktowi różnicy między płciami możemy dać wyraz tylko na sposób symboliczny. Tyle mówi psychoanaliza. Traktuje płeć jako wybór wymuszony kompleksem Edypa – wybór dokonywany przez sam podmiot. Komentator woli sądzić, że płeć jest wyborem arbitralnym, dokonywanym przez Innego (rodzica, położnika, akuszerkę itp.), przez jego oczy w pierwszym kroku. Sądzi o płci po tym co widzi, nawet jeśli wiąże to z chromosomami, to najpierw musi je widzieć pod mikroskopem. Trzeba doprawdy być wielkiej wiary, by sądzić, że oczy nie mylą.
Argument możności mówienia przez kobiety stroną czynną, np. „pochłaniam go itp.” Cóż, można mówić wszystko, ale czy się mówi? Czym innym jest potencjalna możliwość mówienia czegokolwiek zawarta w samej materii języka, a czym innym jest akt mowy. Można szympansa nauczyć mówienia „pochłaniam go” (zakładam przy tym , że ma on warunki fizyczne artykulacji), ale czy małpa w kontekście swych relacji z płcią, powie to od siebie? Tym właśnie różni się podmiot zdania, liryczny, od podmiotu ludzkiego, podmiotu aktu mowy. Przykład ten jest świetnie zobrazowany w tzw. feministycznej literaturze pornograficznej. W niej roi się od takich powiedzonek. Ale nie zapominajmy, że to literatura, że tak mówią podmioty zdania. Ta literatura, jak stwierdzają same autorki, służy pokazaniu, nauczeniu kobiet, że można tak mówić. Fajnie, tylko to zakłada, że kobiety są rodzajem tumanów, które muszą wykuć na pamięć formuły słowne. Będzie to zatem małpowanie, czyli pastisz. Nie będzie to akt mowy.
Kwestia matriarchatu – toż to czysta spekulacja. Język matriarchatu wymarł. Jeśli ktokolwiek wie, jak odnosiły się do siebie płcie w tych hen hen zamierzchłych czasach, niech da mi znać. Psychoanaliza, nie mając oparcia w mowie, nie wypowiada się na temat matriarchatu, ponieważ nie istnieją przedstawiciele tych kultur. Aksjomat psychoanalityczny głosi, że mowa by miała sens musi wynikać z Imienia Ojca, z faktu, że taka pozycja istnieje. I odpowiadam na uwagę o hinduizmie i buddyzmie. Kristeva nie musi pisać o nich, podobnie jak nie pisze o Monitou. Dlaczego? Bo są hiper przesiąknięte Prawem Ojca! Czym jest system kastowy, jeśli nie gramatyką struktur społecznych? Jeśli nie funkcją Prawa w wymiarze społecznym – masz np. prawo podać tej osobie rękę, ale już tamtej nie? Funkcja Ojca to tylko powiązanie pragnienia z Prawem, a ponieważ funkcję Ojca mogą świetnie wykonywać kobiety, to dlaczego zakładać, że nie ma jej w matriarchacie? A wyraźny podział pomiędzy Mistrzem i Uczniem, jak w buddyzmie, czymże innym jest, jeśli nie dystrybucją Prawa i pragnienia?
Na koniec kwestia sugestii. Na ten temat nawypisywano morze pustki. Dlaczego? Bo nie rozróżnia się dwóch kategorii – znaczącego i znaczonego. Tylko mówiąc z sensem, do sensu, można coś zasugerować. Na przyjęciu pewien pan przedstawia kobietę, z którą przybył: „Oto moja żona”. Czy to, że siłą tych słów, stał się on jej mężem, jest sugestią? Lecz jeśli ten pan usłyszy od kogoś: „jak to się stało, że przestałeś bać się małżeństwa?”. Oto jest sugestia, bo ten ktoś dobrał się od razu do sensu. Nieporozumienie bierze się z tego, że laicy sądzą, a psychologowie tym bardziej, że interpretacja posługuje się sensem. Interpretacja psychoanalityczna posługuje się non-sensem, kieruje się nie do sensu. Ktoś mówi: „mamy zapach słodki, mamy zapach kwaśny, mamy zapach mdławy”. Interpretacją będzie tu tylko „mamy zapach”, czyli „zapach mamy”. Że to nonsens? Zgoda, tylko czy zaprzeczycie, że nie zostało to powiedziane? Psychoanalityk nawet nie sugeruje, że jest podszewka tego, co powiedziane. To po prostu fakt.
No i teraz trolle – pan Tomasz Teluk, rozpaczając nad upadkiem cywilizacji, pisze. „Dawniej w domach mieszkały trzy pokolenia. Psycholog był zbędny – miałeś problem, pytałeś dziadka lub wujka (Jasne jest, że żadnej kobiety, tak jak jasne jest, że nagminnie pytałeś dziadka o sens chodzenia do kościoła – dziadek w try miga rozwiązywał problem). Kobieta zajmowała się domem i rodziła dzieci.” To tylko fragment szczytowego mizoginizmu, cechy wiodącej mężczyzn. Troll wie wszystko, wie jak ma być i jak jest dobrze. Troll zabija dziecięcą ciekawość, więc dzieci nie mają problemów, a dziadkowie służą do dawania wnukom cukierków. Troll zabija pragnienia kobiet sprawiając, że ciągle są w ciąży i ciągle coś piorą i pucują. Troll jest dumny z siebie, ze swej mądrości i ze swej siły – czasem wyniośle i patriarchalnie podaruje trochę grosiwa na buciki dla dziecka i sukienkę dla jego mamusi. I wszystko co stworzy i powie jest dobre. Czysty Bóg. Za wyjątkiem tego, że Bóg milczy, a troll ciągle peroruje.
KP
12 Comments, Comment or Ping
Jeśli chodzi o współcześnie istniejący matriarchat jest książka A society without fathers or husbands opisująca całkiem nieźle działającą społeczność. O buddyźmie – na pewno da się znaleźć w nim ten aspekt prawa ojca jeśli się go będzie szukać. No ale czy to nie zależy od tego, że się tego wlaśnie szuka? Jego istotą (o ile założyć, że ja mogę rozumieć co jest istotą) wydaje mi się coś co jest dokładnie przeciwne. Buddyzm nie przywiązuje chyba zbyt wiele wagi do tej części, którą można „powiedzieć” i skupia się właśnie na tej reszcie. I o tej reszcie było chyba moje pytanie – czy muzyki słucha Męzczyzna czy Kobieta?
Listopad 11th, 2010
„Trudno dociec, dlaczego znamiona fizyczne traktuje się tak nadrzędnie.” :) no rzeczywiście dociekaniem w tej sprawie daleko nie zajdziemy.
Od pewnego czasu zastanawiam się, dlaczego w moim odczuciu język lacanistów jest tak zawiły i hermetyczny. Czemu słowa używane są w innych znaczeniach niż potocznie. Czy dlatego, że nie da się wyrazić (czegoś) inaczej? Czy dlatego że słuchacz ma być postawiony od razu w roli analizanta? Czy może jest to rodzaj etnicznej grypsery? Jeszcze wiele takich pytań mógłbym zadać – np. dlaczego lacaniści skazują się tym sposobem na społeczną banicję?
Cytowane pytanie intelektualnie rozumiem, ale uważam, że wychodzi poza granice przyzwoitego pragmatyzmu. Do czego właściwie miałaby mi się przydać świadomość, że swoim umysłem stwarzam swą fizyczność? Jest to język jednej z możliwych ontologii i tyle. Jak będę miał katar to i tak będę smarkał. Jaka jest praktyczna korzyść z tego, że uznam „mężczyzn z minusem” za kobiety? Nie można by ich jakoś inaczej nazwać? – np. ciumbajdy? Chociażby po to, żeby nie generować nieporozumień z ludźmi, którzy używają tego słowa w sposób potoczny i przestarzały?
Zaczynam myśleć, że wysiłek lacanistów idzie głównie w przerobienie mowy w taki sposób, żeby pasowała do lacanistycznej ontologii. Coś w rodzaju: a teraz swoim wyobrażeniem łyżki będę niby-jadł fizyczne znamiona zupy aby symbolicznie zaspokoić fantazmatyczny głód nadmiaru braku w moim nie-ja.
Czyli: jaka z tego korzyść? co takiego szczególnego dostanę, jeśli zdecyduję się podpisać cyrograf z Lacanem?
Listopad 11th, 2010
Mówisz właśnie jak kobieta. Czy to jakieś zaloty w stronę autora bloga? Czyżbyś był ‚ciumbajdą’?
Tyle w ramach złośliwości:) A teraz: co twoim zdaniem nie jest społeczną banicją? Występowanie w Tańcu z Gwiazdami? To na pewno dociera do wielu, a dla producentów wynika z tego bardzo przyzwoita korzyść. Z jakiegoś powodu jestem pewien, że ci, którzy to produkują nigdy nie słyszeli o Lacanie, a nawet jeśli trafili kiedyś na kozetkę, to pewnie skończyło się na pierwszej wizycie. I wyszli oburzeni. Słusznie. Ja zawsze wyczuwałem w Lacanie, oprócz tego, że „język lacanistów jest tak zawiły i hermetyczny” również jakiś inspirujący sprzeciw wobec tego wszystkiego, co ty Wojtas nazywasz właśnie znaczeniem potocznym.
Nigdy Lacana nie studiowałem, zawsze wpadały mi do ucha pojedyncze zdania, trochę wyrwane z kontekstu, np. że powiedział coś takiego będąc w telewizji: „mój dyskurs nie jest dla idiotów”. Uważam, że powiedzieć czegoś takiego w telewizji to piękny gest, bo telewizja zawsze jest dla idiotów, zawsze sprowadza widza do idioty. Telewizja usypia. Ale czy tylko telewizja? Codzienność usypia, życie usypia. Jest tyle ważnych spraw do zrobienia, a z każdej z nich wynika „przyzwoita korzyść”. U Lacana moim zdaniem są dwie rzeczy: jedna to całe to intelektualne gadanie, grafy, wykresy itd. Bardzo ważne, ale naprawdę zagłębić się w to może chyba tylko ktoś, kto chce być psychoanalitykiem. A druga rzecz to właśnie ten inspirujący sprzeciw, wyrywający z mdłej codzienności, która usypia…
Tak więc mam prośbę: pozwólcie Pawlakowi napisać trochę więcej o tych mężczyznach. Matriarchat, buddyzm… cudownie, ale kiedy słyszę takie rzeczy, czuję się jakbym był znów na studiach na filozofii i uczestniczył w niekończących się i bezpłodnych dyskusjach. Zawsze w końcu wstaje ktoś, kto mówi: „No dobrze, ale co na to Derrida?”
Listopad 11th, 2010
Wojtas wyrażasz dokładnie te pytania które mam tu w głowie, ale kiedy je czytam już wyrażone zaczynam się zastanawiać, że być może to jest tak, że odpowiedzi nie da się udzielić. Co nie oznacza, że lacaniści chrzanią, tylko, że to jest coś ostatecznego, czego po prostu się nie da wyjaśnić. Dlaczego umysły manifestujące „nie mam” nazywamy kobietami, a jednocześnie kiedy pytają kto to jest kobieta, to mówimy, że to ktoś kto „nie ma”? To jest kręcenie się w kółko rzecz jasna, bo czemu by nie można ich nazywać ciumbajdami, a tych którzy się inaczej wyrażają czemu nie nazywać gorgarami? No może tego nie trzeba wyjaśniać w ogóle, tylko chodzi tu o to, że stosunek ciumbajdy z gorgarem to jednak nie to samo co stosunek mężczyzny z kobietą? I już? I nie idziemy dalej, bo dalej jest koniec języka i kręcenie się w kółko? Jest jakaś taka u Kundery scena, gdzie wyzwoleni z wszelkich stereotypów, wszelkich uprzedzeń mieszczańskich itd. zachodnioeuropejscy intelektualiści siedzą na plaży nudystów i coś tam sobie omawiają, a fiuty facetów zwisają smętnie na piasku. Ciumbajdy siedzą obok gorgarów w tej scenie i jest to smutna scena nudy na nudystycznej plaży. Języka lacanistów też nie rozumiem, o czym już tu pisałem, ale na przykład taka opowieść: jest moja znajoma. Modelka zawodowa. Spodobał jej się chłopak, idzie z nim do łóżka. Zaczynają jakiś seks i to niespecjalnie jakoś idzie. Ona czuje, ze on się niby angażuje, ale mógłby bardziej no coś nie bardzo. Niespecjalnie. Ona tego nie wnosi, stara się. W pewnym momencie on leży, w sufit patrzy i mówi „pokaż mi swoje zdjęcia”. Ona pokazuje mu zdjęcia, chwilę o nich rozmawiają, po czym on się nakręca i już się zaangażował. Grzmoci te zdjęcia. Ona to wie. Opowiada mi to, niby się śmieje, ale ja się nie pytam „co właściwie przeżywa” w tym momencie tylko się razem z nią uśmiecham choć gdyby to była terapia to bym pewnie zapytał bo to jest scena przejmująca jak cholera. No ale czy taka klasyczna psychoanaliza ma coś tu do powiedzenia? To nie jest problem który się da opisać za pomocą bajki o więzi, o lgnięciu, o tych wszystkich podtypach w stylu McWilliams itd. To się chyba da najlepiej opisywać w takich kategoriach jakie Lacan proponuje. O ile ja to rozumiem, bo generalnie nie rozumiem. Na przykład nie rozumiem jak się zostaje trollem, koboldem itd. To są sposoby w jakie umysł metabolizuje fakt kutasa. Ale czemu akurat tak? Czemu jeden radzi sobie tworząc konfraternie (rzeczywiście fajne spostrzeżenie, że tworzący konfraternie są wspaniałymi kumplami ale tylko dla tych, którzy też są gotowi je tworzyć) a drugi radzi sobie ryjąc kutasem w glebie głęboko? Jak to powstaje?
Listopad 11th, 2010
Czyli mamy Lacana albo Taniec z gwiazdami??
A jeśli idzie o korzyści z Lacana, to ja mam bardzo duże, tyle że musiałem w pocie czoła tłumaczyć to na swój język. OK, może właśnie o to chodzi, ale zawsze można spróbować, czy nie da się prościej. Zwłaszcza że ostatni wpis jakby bardziej przejrzysty, za co dziękuję :)
Listopad 12th, 2010
Świetny przykład jak spojrzenie Innego wchodzi do gry. Jak to u Lacana było, ludzie całe życie mówią tylko o jednym, o pieprzeniu i że się ono nie posuwa. Wystarczy zrozumieć, że mowa jest domaganiem i niestety ale właśnie przeszedł Ci koło nosa seks z „zawodową modelką” ;].
Listopad 12th, 2010
Kłopot w tym, że ja też wolę zdjęcia.
Listopad 12th, 2010
„Na koniec kwestia sugestii. Na ten temat nawypisywano morze pustki. Dlaczego? Bo nie rozróżnia się dwóch kategorii – znaczącego i znaczonego.”
To taka moja mała sugestia: może napisać by co to jest znaczony i znaczący.
Listopad 12th, 2010
Spokojny:
scena, którą opisałeś bardzo mnie porusza, a jednocześnie wcale mnie nie dziwi… może dlatego że sam jestem fotografem? To, że on podniecił się dopiero oglądając zdjęcia… Cóż bardziej oczywistego, przecież tak jest zawsze… I myślę, że tak jest również u mężczyzn, którzy nie fotografują, oni też przecież muszą wyobrazić coś sobie najpierw, przedstawić sobie jakiś obraz zanim zaczną pieprzyć.
To jest ludzkie, albo i męskie. Nie wiem jak jest u kobiet.
Może być tak: patrzysz na kobietę i nie podoba ci się. Ale nagle w tym co ci się nie podoba zauważasz coś interesującego: na przykład krzywy nos, albo małe piersi, albo… cokolwiek. Zaczynasz robić jej zdjęcia i nagle jesteś podniecony, pożądasz jej, jakbyś zawsze jej pożądał. Potem może być seks albo tylko zdjęcia.
Jak przebiega ta linia od braku zainteresowania, przez zainteresowanie tym co nie interesuje, aż do podniecenia?
Listopad 13th, 2010
A może zwyczajnie taka niesamowita ilość doskonałego piękna przed obiektywem, tych idealnych piersi ,brzuchów, pośladków- po prostu usypia???:) Przesyt pięknem doskonałym??:) bo doskonałośc to raczej przewidywalna nuda, jak pobyt w raj doskonałym-mozna skonać z nudów :) I dopiero pojawienie się jakiejś „skazy” , rysy na idealnym wizerunku, jak właśnie krzywy nos, małe piersi, albo cokolwiek jak…. pieprzyk, blizna – nagle budzą i rozbudzą, albo nie :)
Listopad 19th, 2010
Nie jestem pewna czy takie rajskie piękno w wydaniu ludzkim istnieje. Moim zdaniem- raczej nie.
Jednak, jak dochodzi do tego, że powstaje ten focus na detale odpychająco-pociągające? Czuję, że otwarcie na te drobiazgi, to sedno sprawy, oprzeć się odpychaniu i dać się uwieść. Znam ten moment jako zupełnie nieoczywisty.
Listopad 21st, 2010
Ależ istnieją rajsko-piękne istoty ludzkie:) Tak doskonale piękne, że tylko paść na kolana i wielbić w niemym zachwycie, o twarzach aniołow z fresków Bollicellego :) można je spotkać i w galeriach handlowych i w wypasionych fitness clubach, im miejsce bardziej trendi- tym więcej aniołow:) Niestety zwykle jak anioł, czy anielica wypowie pierwsze zdanie- cały czar pryska, przypominając brutalnie, że dusza jednak też ważna jest, nawet u takiego anioła :)
I pewnie dlatego chłopaki deklarują ,że „wolą zdjęcia” :) Nie dość ,że laska na zdjęciu milczy, czym dowodzi ,że jest nie tylko piękna ale i mądra i inteligentna :) to nawet drinków nie trzeba stawiać i męczyć się konwersacją:) Kobieta ideał :)
A przy okazji „Ideał niewieści- milczy ,płaci, pieści” :) Kto to powiedział??:)
Listopad 22nd, 2010
Reply to “gdzie ci mężczyźni – trolle”