gdzie ci mężczyźni – ogry cz.I


Do tej pory nie dziękowałem czytelnikom za komentarze, a jest za co. Duch rośnie we mnie, gdy czytam komentarze, z których wynika, że czytelnicy nie biorą wszystkiego za dobrą monetę. Nie dają się wepchnąć w sekciarski punkt widzenia. Lecz ważniejsze jest coś innego. Komentarze zmuszają mnie do większej pracy przy wpisach następnych i pokazują luki w przekazie – to co jasne dla mnie, zdaje się być idiotyczne dla czytających. Są to, jak dla mnie, apele o powiedzenie czegoś inaczej. Więc spróbuję.

Wiecie szanowni komentujący czym jest stała Plancka? Nie co to jest stała Plancka – tu odpowiedź znajdziecie w przeciętnie trudnych podręcznikach fizyki czy astronomii. Podobnie z ciemną energią – widzicie przeto, że pytanie, co to jest ciemna energia oraz pytanie, czym jest ciemna energia, to nie te same pytania. Ciemna energia to siła opozycyjna w stosunku do grawitacji, skutkująca wiecznym rozszerzaniem się wszechświata, ale czym jest ciemna energia? Tego nie wie nikt! To niewiadoma i już. Z ciemną masą jest w języku polskim zabawniej, bo jej istnienie świetnie koresponduje z możliwością odpowiedzi na pytanie czym ona jest – „ach, ty ciemna maso!”. Łatwo więc o sąd następny – wiedza o funkcji czegoś, nie koreluje z prawdą o istocie tegoż. O funkcji grawitacji wiemy bardzo dużo, ale o jej istocie zgoła nic. To co obserwowane i obserwowalne przykrywa to co niewidzialne, lub, obserwowane czyni istotę niewidzialną. Wątpicie w to?

Oto stańcie przed lustrem nadzy – co zobaczycie? To, powiecie, oczywiste, a jednak…nie widzicie siebie. Nie widzicie siebie w obrazie poza pochwyceniem samego obrazu; w gruncie rzeczy wasze spojrzenie zostaje pochwycone przez obraz i już was nie puszcza. Czym więc jesteście? Ledwie domniemaniem. Zaskoczeni? To dodajmy ciężaru gatunkowego – jesteście hipotezą!

Mam teraz nadzieję, że łatwiej jest dostrzec różnicę między wątrobą, a minusem czy ogonkiem. Ta pierwsza znajduje się w obszarze widzialności, więcej, skutecznie pochwytuje spojrzenie anatoma czy gastroeneterologa, nie jest i nie może mieć statusu hipotezy; nie jest i nie może być znaczkiem, niekreślonym x,y,z, czymś co poza widzialnością pochwytuje coś, Rzecz (ach te freudowskie das Ding!). Takie niepozorne x czy y wyzwala nas z niewoli spojrzenia, z niewoli widzialności, i chwyta Rzecz w inny sposób niepochwytywalną. Oto w jaki sposób Symboliczne działa na Realne, wypada w tym miejscu powiedzieć: czyli rzeczywistość widzialną, a rozszerzając wyobrażeniowość do jej granic, rzeczywistość nieobserwowalną, nigdy nie do zaobserwowania. Tym jest symbol, środkiem poznawania pozaocznego. W taki sposób Kartezjusz wywiódł człowieka z kraju niewoli, ze złudzeń zmysłów, i poprowadził do jego Kanaan – myślę (a nie postrzegam), więc jestem. Podmiot stał się takim x, czyli hipotezą, podparciem dla której jest niepodważalne „myślę”. Identycznie jest z minusem i ogonkiem.

Stoicie przeto nadzy przed lustrem i nie widzicie siebie, co już ustaliliśmy, bowiem widzicie tylko obraz. A gdy teraz przyjrzycie się bliżej, dostrzeżecie, bo jest to w obszarze widzialności, że stojąca obok was siostra czy brat, tak ją czy jego przecież nazwano, poprzez sąd egzystencjalny, ma coś innego niż ty masz w określonym miejscu, lub poprzez sąd atrybucyjny, nie ma tego co ty masz. To naoczność różnicy między płciami. Podkopując teraz pewność anatoma konstruuję scenariusz horroru – pewnego razu anatom naocznie przekonuje się, że zmarły staruszek nie miał wątroby. No i macie doświadczenie traumy! Oto zieje przed nim otchłań pustki – fragment niewidzialnego w obszarze widzialnego. (Dla wszystkich nieznużonych tym wpisem, dla materializacji tego o co chodzi, polecam obraz Rene Magritte’a Reprodukcja Zakazana lub znacznie wcześniejszy przykład anamorfozy w obrazie Holbeina Ambasadorowie – w internecie łatwe do znalezienia).

Z traumą albo sobie radzimy, albo nie radzimy. Jeśli nie radzimy sobie, odmawiamy uczestnictwa w świecie płci. Jeśli radzimy sobie, to nigdy w sposób wystarczający. W obszarze płci są istoty, które w miejscu po wątrobie lokują Minus. Szanowni czytelnicy, to nie ja, mężczyzna, lokuję tam Minus, ani też, jak sądzą amazonki feminizmu, mężczyźni lokują tam Minus – co za wstrętne męskie potwory, te świnie! To podmiot kobiet tak czyni, to odpowiedź podmiotu – albo jak zgrabnie ujął to Freud, to wybór przez podmiot nerwicy, z którą później będzie żył. W skrócie, podmiot człowieka nosi na sobie piętno różnicy między płciami, ale nie piętno płci. Nie istnieje podmiot kobiecy czy męski, istnieją tylko podmioty kobiet i mężczyzn. Proszę wybaczcie mi dążenie do maksymalnej ścisłości – dzisiaj to takie demode.

Są też istoty, które w miejscu po wątrobie lokują Ogonek. Mechanizm zastępowania czegoś co było, lub czego nie było nigdy, czymś innym, to nasza swojska metafora. Stąd to bierze się trauma drugiego stopnia, tak odczuwalna przez czułych komentatorów. W obszarze płciowości (ang.sex, polskie samiczość i samczość), jesteśmy kobietą (feminine) czy mężczyzną (masculine) tylko jako metafora, albowiem „wybór” płci jest kwestią podmiotu tylko. W tym miejscu jednak pozostawiam sprawę otwartą, albowiem by nastąpił wybór, musi najpierw istnieć podmiot (to dlatego Freud zmuszony jest postulować istnienie kompleksu Edypa, który po przekroczeniu jego progu czyni nas płcią upodmiotowioną). Problem w tym, że istnienie podmiotu nie jest daną pierwotną – podmiot ma też swój moment narodzin, nietożsamy z momentem urodzenia.

Warto to mieć na uwadze, że opisując typy męskie mamy na myśli konsekwencje określonej metafory wyjściowej (Ogonek), czyli idąca za tym typologia jest metaforyką tej metafory. Ale dlaczego stosuję metaforykę rodem z pierwotnej mitologii i folkloru? Ano po to, by rzucić światło na istotę fantazmatu centralnego istot zróżnicowanych płciowo. A jest nim Piękna i Bestia.

Zatem czas na ogry. Co one robią? To samo co wszystkie inne męskie stwory w historii – krzątają się, by zabezpieczyć Ogonek, ochronić go przed utratą. Przy okazji pamiętajcie o taktyce Prometeusza, o jej Jezusowej współrzędnej, wątrobie, która zmartwychwstaje. Ogry tak nie robią. Ogry, jak gnomy i koboldy, działają na zmysły kobiet usadowiając na nich swojski absmak, sądząc, że żadnej ich ogonek nie będzie smakował.

Ale o tym w części II wpisu na temat ogrów.

KP


No Comments, Comment or Ping

Reply to “gdzie ci mężczyźni – ogry cz.I”