czas by zacząć


Czas by zacząć opowieść o panach, o tych maszynach prostych ludzkiej rzeczywistości. Dziś tak by było, ale kilka komentarzy mych czytelników zmusza raz jeszcze do zawieszenia zainteresowań co poniektórych tymi maszynami. Jest tak, bo kwestie poruszone w komentarzach mają znaczenie uniwersalne i pozostawienie ich bez odpowiedzi byłoby ze szkodą, na przykład zwolenników feminizmu. Ale ponieważ ojcowie to jeszcze mężczyźni, więc tytułem preludium poruszę po raz ostatni ten temat.

Samobójstwa nie są jedne. Przemysław przypomniał o tym cytując Chwina. Są samobójstwa z powodu prawdy, z powodu nie umiejętności kłamania lub niemożliwości kłamania. W tym to i tylko w tym sensie prawda potrafi zabić. Tym są samobójstwa melancholików. Więc może Wojaczek był melancholikiem? Jeśli to słowo łatwiej jest unieść niż psychotyk, to niech tak będzie. Melancholik kończy życie, bo dostrzega realność w powiedzeniu „życie nie ma sensu”, nie realność życia, tylko realność nie-sensu. Dla niego nie ma Ojca, ale prawda w tym, że nigdy go nawet nie było. On nawet nie umarł, bo aby umrzeć najpierw musiałby istnieć. Lub inaczej – żaden Ojciec, nawet mój, nie jest Ojcem prawdziwym, wszyscy są Ojcami przybranymi. Gdy natomiast Ojca nie ma, bo nigdy go nie było, sens nie jest produkowany. Nie będę rozbierał wierszy Wojaczka na części pierwsze, by wykazać przerażenie tym faktem. Niech za argument służy los jego nazwiska w rodzinnym mieście i ciągłe próby wymazania go z pamięci miasta. „Bo to bezbożny poeta” mówią o nim. I mają rację! Poeta Bez-Boga próbuje wszystkich metafor, by zakłamać taki świat, by uczynić go przez to znośnym. Tym jest funkcja metafory ojcowskiej. Wojaczek dochodzi do kresu tej drogi metaforyzacją zwanej. Chwyta w jakiejś chwili, że metafora polega na zastępstwie jednej rzeczy drugą, jednego słowa drugim. Ale gdy nie ma pierwotnej rzeczy, to nie ma czego zastępować. Nic nie jest ukryte i wszystko można powiedzieć. Poeta medium staje się poetą kreatorem, stwórcą samych rzeczy. Nie może być ich piewcą, staje się nie-poetą. Wystarczający powód by umrzeć – przecież i tak nikt w to nie uwierzy. Wojaczek odmawia radykalnie uczestniczenia w pragnieniu łudzenia ludzi. Prawda tego, że metafora jest formą kłamstwa, i że poezja jest piękną formą okłamywania, kończy jego życie.

Teraz odpowiedź dla Hannah i innych feministycznie nastawionych. Oczywiście, można zawezwać mamę, która wróci z pracy i mogłaby służyć za nośnika metafory. Lecz jednak nazywamy ten podstawowy rodzaj metafory ojcowską i to nie bez powodu. Odpowiedzią nie jest męska dominacja, szanowni feminiści. Już raczej męska trwoga. Skuteczność metafory ojcowskiej wynika z dwóch czynników. Pierwszym jest nieobecność, nie tylko spowodowana pracą poza domem. To nieobecność radykalna – to nieobecność także w domu. To pierwsza trudność dla matek przywoływanych jako ojcowie: „poczekaj powiem mamie jak tylko wróci”. Odpowiedzmy sobie na pytanie: kogo dziecko jest bardziej? Matki czy ojca? Z czego wynika bliższość matki? Z braku wątpliwości, że dziecko jest jej właśnie. Jest jej z ciała i z krwi, z bólu porodowego i śluzu oblepiającego dziecko po urodzeniu.. Żaden ojciec nie jest tak pewny i tak pewny nie będzie (badanie DNA tylko go upewnia!). Każdy ojciec musi zakładać, że to jego dziecko, a więc musi kochać pomimo. I to jest drugi czynnik odpowiedzialny za jego nieobecność, nawet gdy jest w domu. Pierwotnie więc, dziecko jest dla niego bytem obcym, lub jeśli wolicie bliźnim. Dla matek jej dziecko zawsze więcej znaczy niż dziecko sąsiadki. Dylematem jest, do czego sprowadza się funkcja mężczyzny przy poczęciu. Ten to moment jest początkiem wpisów tyczących mężczyzn. W kluczowej dla matek chwili jego znaczenie zredukowane zostaje do tego, co gnomy mają za swoje przekleństwo. To coś wisi im między kolanami!

Drogie Panie! Większość panów boi się ojcostwa nie z powodu braku odpowiedzialności, co im ochoczo panie zarzucają, ale z powodu trwogi, że ich znaczenie w tej kwestii zostaje zredukowane do tego co wisi. I nic nie jest w stanie rozwiać tej prawdy. Czy więc mama może być Ojcem metafory ojcowskiej? Może, gdy ojciec dziecka będzie rodził dzieci! Zapewniam, że kiedyś będzie to możliwe. Czy jednak matki wyzbędą się funkcji noszenia w łonie?

Piracetam podpowiada, że ojciec może zawezwać Ojca w postaci Boga. Hm..Każdy może tak zrobić, a większość nawet tak robi. Lecz Bogu brakuje jednej ojcowskiej cechy. Oto nieposłuszne dziecko słyszy: „poskarżę się ojcu, gdy wróci z pracy”. Niby nic, ale tylko do chwili, gdy dziecko usłyszy szczęk kluczy otwierających drzwi domu. Bojaźń jaka wtedy powstaje równa jest pragnieniu nieobecności ojca – „nie chcę by on tu był”, lub precyzyjniej „chcę jego nieobecności”. I tego akurat Bogu brakuje. Nie nosi ze sobą kluczy i nie wkłada ich do drzwi. To dlatego w psychoanalizie mówimy: „żaden Bóg nie jest ojcem, nawet Bóg-Ojciec”. Za to często ojciec jest Bogiem, a wtedy strzeżcie się dzieci! Lecz to już inna historia.

W kliku raptem chwilach w życiu mężczyzna zostaje on sprowadzony do funkcji gnoma. W tych to chwilach dowiaduje się on, że wszystkie słowa pań o trosce, bezpieczeństwie i odpowiedzialności, jakich sobie życzą od niego, to tylko metafora tego, co wisi między kolanami. Dlatego dla panów to, co wisi między kolanami, jest ciężarem, niewygodą, utrapieniem, skarbem bezcennym, solą życia. Nazwijmy rzecz po prostu – wisi im ojcostwo!

Tak oto zrobiłem wstęp do cyklu, który będzie się nazywał „gdzie ci mężczyźni”.

Przeto czekajcie na ciąg dalszy.

KP


5 Comments, Comment or Ping

  1. wojtas

    Może się mylę, ale mam wrażenie że nadal będzie o kobietach :)

    Wrzesień 27th, 2010

  2. Spokojny

    A ty o czym byś chciał rozmawiać?

    Wrzesień 27th, 2010

  3. Spokojny

    Bo ja wiem o czym bym chciał rozmawiać. O tym jak to jest tam, gdzie Ojca nie ma. Sa takie miejsca, gdzie ojcostwo jest tabu. Ja się w takim miejscu wychowalem, ale byliśmy imigrantami którzy się nie mogli zintegrować. Tak jest do tej pory. Nie zintegrowałem się. Ale są miejsca, gdzie w ogóle dla wszystkich tak jest. Ojców tam nie ma. Mosuo tak zyją na przyklad. Albo ze mną tak było. Czasem myślę, ze dopóki nie wszedłem w jakieś układy z psychoanalizą moje istnienie w świecie bez ojców było bardzo przyjemnym zajeciem. Później dowiedzialem się, że mówię prozą, czyli mam problem. No i teraz mam brak w miejscu którego kiedyś nie było w ogóle. Chyba była tam wolność której dziś nie ma a zamiast tego jest teraz tam chyba siermiężność. Nie wiem czy na pewno tak jest, ale chyba trochę jest. No i jak to jest tam, gdzie ojcowie są, ale nie ma jednej metafory wielkiego innego. Nieznana ona jest. O ile dobrze rozumiem funkcjonalność Boga tak się ją tu podaje, to jest sporo miejsc, gdzie czegoś takiego nie ma. W Indiach nie ma. Atman to jednak nie to, a oprócz tego oni mają całe stada najrożniejszych stworków tylko z trąbami i bez nich. U starozytnych tego nie było. Tłum na stadionie krzyczał Artemida jest wspaniała cały dzien. Nic, że za kasę, ale obwieszona cyckami Artemida to jednak nie to samo co ojciec bedacy metaforą kogoś kto jest metaforą Ojca i tak dalej w kolo Macieju. Czy oni byli ludzmi? Czy ja jestem ludziem? O tym bym chcial rozmawiać. Co nie znaczy, że się domagam tego by o tym tu było. Opowiadam tylko.

    Wrzesień 27th, 2010

  4. wojtas

    Ja bym chciał o Old Shatterhandzie i Winnetou. I innych śmiałych westmanach.

    Wrzesień 28th, 2010

  5. Spokojny

    O Shakehandzie byś chciał? Bo pewnie jesteś jeszcze greenhorn. Ja bym wolał o czyms późniejszym. Na przykład o tym jak to jest jak sie czlowiek starzeje i dochodzi do takiego czegoś, że jak wchodzi do wanny to mu się nie chce w dól patrzeć już w ogóle i wie, ze żeby nie wiem co robił to na lepsze już się nie zmieni nic i tylko gorzej będzie. Takie wyobcowanie z zawartosci wanny własnej. I że juz nawet nie da się mieć fantazji o seksie z udziałem własnym żeby nie popaść w jakąś koszmarną perwersję śmierciolubną wokół tematu rozkładu. Myślisz jak to mogłoby z boku wyglądać i w ogóle przestaje od tego ci stawać. Jak wtedy będzie? Blog jest dla pragnących, to wiem. A jeśli ktoś już jest w takim miejscu, że odkrycie własnego pragnienia to jest już tylko jak ponury żart?

    Wrzesień 28th, 2010

Reply to “czas by zacząć”