Czekający na rozpoczęcie cyklu o mężczyznach proszeni są o odrobinę cierpliwości. Trochę zaległości jeszcze pozostało. Kilka uwag do komentarzy zatem. A tak! Gramatyka jest miarą wszechrzeczy. Czymże bowiem jest „A stała się światłość” z Genesis? Jeśli na początku było Słowo i było nim choćby Światłość, to fraza „A stała się światłość” jest artykułowaną gramatyką. Więc dziś trochę więcej na ten temat będzie. I jeszcze sprawa nakazu, by być kimś innym i nie być sobą. Padło pytanie: ale po co? Cóż! Albo liczymy się z bliźnim, nawet jeśli jest kobietą, a więc i z jego imperatywem, albo nie liczymy się. Mogę być sobą bez kobiety, albo nie-sobą z kobietą. Rzecz gustu.
Napisano także, że ojców się olewa. Racja! Tylko, że nie można znaleźć innego losu dla ojców jak akurat ten. Tu najwyraźniej widać ciśnienie przykazania dziesiątego – ojciec ma być zawsze kimś innym niż jest, a żal ogólny dotyczy tego, że jest on tylko tym, kim jest. Dokumentuje to film z Lindą o ojcu i córce – rzecz płaczliwa, taki rodzaj Harlequina na panów. A Kramer kontra Kramer? Bardzo dobry film, ale mylący stale ojca z opiekunem, ojca z mamką, ojca z kumplem. Czego nie robi Hoffmannowski Kramer ,czego nie mogłaby robić Streepowska Kramer? Zatem jaka jest różnica między ojcem a matką? Tego nie wie nikt, nawet sam Ojciec w niebie. Psychoanalitycy wcale nie rozwiązują tego problemu w sposób wyczerpujący. Dla nich funkcją ojca jest metafora. Ojciec jest metaforą i to na tym planie ma się sprawdzić. Ba! Tylko metaforą czego?
Mam przed sobą TP z 18 lipca tego roku, gdzie w dziale Listy do Tygodnika czytam refleksje naukowca katolika: „wszystkie poglądy na antropogenezę, zakładające istnienie pierwszej pary, są nie tylko nie do przyjęcia na gruncie przyrodoznawstwa, ale również na gruncie samej teologii. Wynika z nich bowiem, że rozród człowieka w pierwszej fazie musiałby polegać na intensywnym kazirodztwie…Czy Pan Bóg miałby stawiać człowieka u zarania jego dziejów przed dylematem: z jednej strony nakazując mu rozmnażanie, a z drugiej skazując go na robienie tego w sposób grzeszny?”. Najpierw kilka uwag wstępnych. Pan naukowiec z Instytutu Biochemii i Biofizyki PAN nie wie co to jest kazirodztwo. Nawet jeśli uda mu się rozwiązać dylemat na polu siebie jako dziecka tej mitycznej pierwszej pary i uniknąć wniosku co do ich pokrewieństwa, to polegnie na polu, którego chce bronić. Jest to pole rodzica, albo precyzyjnie pole Ojca. Stworzył był bowiem Ojciec mężczyznę i kobietę i stał się ich ojcem i mieszkali w domu Ojca swego, w Raju. A że mieli się rozradzać (jako efekt grzechu, a nie dana naturalna!), to mogli to robić tylko jako para rodzeństwa, niezależnie od tego ile by jeszcze dzieci Pan Bóg nie zrobił. Przesądza o tym relacja między Nim a Nimi, a nie pula genów. Nie doszłoby do tego czynu, który tak gorszy Andrzeja Paszewskiego, tylko wtedy, gdyby któraś z kobiet lub któryś z mężczyzn, nie został przez niego stworzony, czyli że uniknąłby nazwania siebie i nazywania siebie Ojcem. Jeżeli bowiem takim znaczącym zostanie On określony, jego imieniem będzie słowo Ojciec, to każde stworzone przez niego stworzenie ludzkie będzie wzajem siebie rodzeństwem. I trochę psychoanalizy trudnej: wtedy to słowo, znaczący Córka lub Syn, będzie ją lub jego reprezentowało dla niego, dla Ojca. Jeżeli głupio bo głupio określa się katolików mianem „dziećmi Boga”, to skazuje się ich na „nieustanne i gorszące” kazirodztwo. Jeśli Bóg uczynił ojcem Adama to wiedział co robi – poszedł zajmować się innymi sprawami, kwestię ojcostwa zostawiając Adamowi. A to oznacza, że uczynił z Adama metaforę siebie, z nich to ” i uczynił ich mężem i żoną” uczynił metaforę siebie, a dopiero potem zezwolił im się rozmnażać, po akcie seksualnym a nie przed!
I dalej, każdy z panów, o ile będzie „mężem” może stać się metaforą Adama z kolei, zatem ojca rodziny tej, a nie ludzkiej. Ta rodzina składa się z synów i córek, ale jego! Jego brat ma swą rodzinę jak patriarcha, ale składa się ona z synów i córek tamtego Adama. Córka Adama I nie jest córką Adama II, więc mogą się łączyć
I oto mamy zadanie ojca. Albo się w nim sprawdzi, albo nie. Ustanowić metaforę – to jego zadanie! W niej to będzie miejsce dla syna i córki, ale też miejsce dla żony, która jest jego, a nie syna czy córki. To dzięki metaforze ojcowskiej, dzięki metaforze znanej jako Imię Ojca, syn nie może być mężem jego żony. Może jednak tego pragnąć. Tylko pragnąć i aż pragnąć.
Reasumując: ojciec spełnia się w metaforze. Gdy jej dokona może, a nawet musi, pójść do swoich spraw. Ma przecież tyle rzeczy do zrobienia! Tworzy syna czy córkę, i tworzy żonę. Nie tworzy matki. Lecz tworzy z niej żonę, przed lub po poczęciu. Żona jest wtedy metaforą matki. I właściwie nic więcej.
Ojciec to rzecz, której zawsze brakuje. Nawet wtedy gdy jest tuż obok.
KP
3 Comments, Comment or Ping
Mam wrażenie, że nie po raz pierwszy wyraził się Pan tak absolutnie w danym temacie, że choćby człowiek chciał nie ma się do czego przyczepić :)
Wrzesień 8th, 2010
Cały czas podkresla się PRAGNIENIE jako podstawe działania.
Czy Chrzescijaństwo nie opiera się na absolutnym pragnieniu zycia po śmierci, pragnieniu nigdy za życia nieosiągalnym czyli niegdy niespełnionym, stad trwałym a „batem absolutnym” na wyznawców jest ograniczenie do niego dostępu – dostapienie lub nie Zbawienia?
Wrzesień 15th, 2010
a dziecko przekroczyło Bogo-Ojcowskie „nie wolno ci tylko tego jednego”. czego później mogło pragnąć?
Wrzesień 16th, 2010
Reply to “ojciec ojcu nie równy”