Trochę długo czekaliście czytelnicy na ostatni wpis z serii kobiecej, ale i ja mam prawo do urlopu, a także do poczytania komentarzy i przyglądaniu się dyskusji. I cóż takiego widzę u dyskutantów? Masę złudnych mniemań, jak określono to zjawisko w filozofii starożytnej, już starożytnej.
Najpierw nawiążę do komentarzy Mohanki – trzeba mieć odwagę, lub po męsku jaja, by mówić o fantazji autora bloga, gdy przywołuje on historię mającą już prawie 2000 lat. Czy opowieść o bezimiennej ulicznicy, obmywającej olejkami stopy Jezusa, jest fantazją grupową Ewangelistów? Akurat w tej kwestii wyrażam akt wiary w prawdziwość tej historii, a nie w jej fantazyjność zdeterminowaną tym, że byli oni mężczyznami. Podobnie z historiami kobiet cicho wypełniającymi czynami swe życie, na tyle cicho, że panowie deliberujący o „swych” sprawach, a także pani Mohanka, nawet nie zwrócą uwagi na obecność wypranych gaci w szafie, pozamiatane podłogi czy obecność codzienną kostki, lub jej pół, masła w lodówce. Dla tych przedstawicieli drugiej połowy ludzkości wszystko to bierze się z niczego, jest manną z nieba niegodną nawet uczczenia. Ale dlaczego?
Ludzkie myślenie jest bezwładne. Mohanka sądzi, że kwintesencją kobiecości jest brak podmiotu przejawiający się w zgodzie na wyrzeczenia. Cóż, jeśli autorka komentarza ma rację, to pewną bardzo autentyczną panią, która miała nieszczęście znaleźć się w miejscu i czasie, gdy miano rozstrzelać jej synową, która na dodatek była w ciąży, i która wyprosiła u gestapowca by zamienić jej życie na życie synowej, należałoby określić mianem kobiety bez podmiotu i poczuć do niej lub przynajmniej potraktować ją jako przypadek do leczenia. Nie ma wyrzeczenia się bez wyrzekającego się. Albo inaczej, czego się ta pani wyrzekła i kto się wyrzekał? Według Mohanki życie było tu podmiotem, to w takim razie kim była wyrzekająca się? Otóż szanowni czytelnicy, tylko podmiot może dokonać wyrzeczenia, a czyniąc to konsoliduje się jako podmiot jeszcze bardziej. Po prostu pozostaje on sam w czystej postaci – na drugiej pielgrzymce JPII w Warszawie ogłoszono tą panią błogosławioną! Podmiot proszę czytelników jest w miejscu między życiem a śmiercią, nie po stronie tylko życia, czy nawet (u)życia. I stąd bierze się zestrachanie miłością, że ma ona być aż po grób. Miłość aż po grób dziś nazywa się miłością toksyczną, pod taką nazwą próbując ukryć inny epitet, że to miłość głupia.
Wojtas i Spokojny – jak niełatwo jest z tym kobiecym Minusem! Panowie też mają minusa, i to że ho ho! No tak, ale Przemek przypomniał zapomniany fragment z Zarathustry – ten z najpiękniejszą definicją różnicy między płciami. Cytuję: Szczęście mężczyzny brzmi: Ja chcę. Szczęście kobiety: On chce. Czyżby komentatorzy nie widzieli w tym różnicy? Otóż jest ona i na dodatek jej tajemnica dostępna jest tylko kobietom. Dlaczego satysfakcja z „On chce” jest kobieca? Bo niedostępna facetom. Znacie szanowni czytelnicy, a zwłaszcza czytelniczki mężczyznę, dla którego szczęściem jest to, że „Ona chce”? Tylko chce, tzn. że nie jest usatysfakcjonowana!
Jeżeli teraz nazwiemy szczęście słowem jouissance, to co jest tegoż gwarantem? Na pewno nie jest nim Ja. Kobiety nieprawdziwe konstruują swe życie według schematu „Ja chcę, by On chciał”, będąc w ten sposób jedną nogą po stronie męskiej. Lecz ten schemat, pocieszając kobietę, że jest troszeczkę jak mężczyzna, rozczarowuje ją, bo zmusza do wymyślania sztuczek mających na celu wzbudzenie tego „On chce” – to nazywamy uwodzeniem przez kobiety. Samo woluntarystyczne „Ja chcę” nie wzbudziło nigdy tego pożądanego „On chce”. A jeśli „Ja chcę” zniknie z tego schematu? To kobieta zdaje się tylko na „On chce” – ten, który chce jest właśnie Nim. Może Nim być garbus, karzeł, żul, wstręciuch, patałach – ktokolwiek bądź. Tu zostaje przekroczona granica absolutu, np. absolutu biologii (podobania się, pociągu). „On chce” i to jest jedyne co się liczy.
Poza tą granicą, granicą, na straży której stoi [tak tak, zamierzona dwuznaczność] męski penis, a ogólniej fallus, jest teren nieznany i tajemniczy – jak kobieta przebywająca w tym obszarze, której szczęście nie mierzone jest fallusem, ale i nie jakimkolwiek znaczącym [elementem]. Dla wyjaśnienia, istnieje rozkosz kobieca (osławiona pochwowa), ale nie opiera się ona na jakimkolwiek punkcie G, czyli elemencie znaczącym. Jeśli taki punkt G występuje, to nie odnosi się on do rozkoszy kobiecej, tylko rozkoszy danej kobiety.
Tajemnica tego terenu i tej kobiety za współrzędne ma posłuszeństwo Innemu, nieskalaność przez Innego i ubóstwo od wszelkiego posiadania. Czy taka kobieta może być szczęśliwa? I to jest właśnie paradoks, bo większość ludzi dzisiaj twierdzi, że to niemożliwe, że to się w pale nie mieści. Ale akurat tym jest tajemnica, jej najlepsza definicja – to, co się w głowie nie mieści.
Substytutem dla tej tajemnicy jest domniemana wiedza kobiet, wiedza która okłamuje, ale która równocześnie przynosi jakąś satysfakcję. Dlaczego tyle wróżek, a nie wróży jest? Przyjrzyjcie się wróżbom i horoskopom w ich warstwie przekazu ustnego – dojrzycie kłamstwo, którego funkcją nie jest ukrywanie prawdy, ale dawanie jakiejś rozkoszy, zadowolenia. Mieć rację bowiem, nie oznacza jeszcze mieć dostęp do prawdy. Nie ma prawdy w tym, że istnieją czary, ale jest wiele racji w tym, że one działają.
Kończę cykl rozmów o kobietach. Przed nami cykl o mężczyznach. Lecz zanim go zacznę napiszę kilka wpisów o sprawach, które nagromadziły się na moim biurku. Przecież muszę utrzymywać jako taki porządek.
KP
5 Comments, Comment or Ping
Dziękuję za zaszczyt odniesienia się do moich komentarzy w sporym fragmencie kolejnego wpisu, poczuwam się w związku z powyższym do tytułu ;)))
No cóż dość literalnie szanowny autor bloga odniósł się do mojego przaśnego ale w moim odczuciu skądinąd zabawnego żarciku, sprowokowanego prawdopodobnie dość częstym używaniem tego przykładu, przez autora, w podobnych konfiguracjach, kiedy mówi o kobietach spolegliwych, bezradnych względem mężczyzny. :)
Być może zbyt ostro wyraziłam swoją opinię, mając na myśli jego specyficzne zjadliwe jouissance z jakim opisuje i utrwala (stereo)typy kobiet.
Jednak zrównywanie przykładu kobiety, która pozwala się źle traktować mężczyźnie na oczach dzieci (często również wykorzystywanych seksualnie, bo to idzie w parze z alkoholem), z przykładem kobiety, która oferuje własne życie w sytuacji zagrożenia aby uratować życie ciężarnej synowej, wydaje mi się manipulacją na użytek wpisu. A nawet zaryzykowałabym twierdzenie, że jest szkodliwe społecznie.
Być może z charakterystycznym dla siebie ;) ?bezwładem myślowym? gubię wątki, ale tego ?a także pani Mohanka, nawet nie zwrócą uwagi na obecność wypranych gaci w szafie, pozamiatane podłogi czy obecność codzienną kostki, lub jej pół, masła w lodówce. Dla tych przedstawicieli drugiej połowy ludzkości wszystko to bierze się z niczego, jest manną z nieba niegodną nawet uczczenia.? nie rozumiem. Myślę, że z manną i z jej zdobywaniem mam mniej więcej tyle do czynienia ile Pan, nie spada mi z nieba. Może rozwinie Pan ten wątek?
Sierpień 15th, 2010
Lepiej zapytać późno niż wcale:) : czy ów Minus, o którym pisze pan od dawna, to inaczej lacanowski brak?
Jesli chodzi o definicje „prawdziwej kobiety” (zdolnej do radykalnego aktu odebrania meżczyźnie jego agalmy), to warto wspomniec o Medei (zdaje się, ze nie pojawiła się jeszcze na tym blogu). Kto wie, czy nie ma racji Zizek twierdząc, ze jest niesamowitą odpowiedniczką Antygony, zdolną do wyrzeczenia i wzięcia na siebie winy?
Czy naprawdę mężczyzna, który pragnie kobiety, nie jest szczęśliwy słysząc od niej: „chcę cię”? Nietzsche tego z pewnością nie usłyszał od Lou Salome, więc kto wie, o czym fantazjował pisząc: „szczęsciem kobiety jest: On chce.”?
No i czy szczęście „ja chcę” wyklucza szczęście „on chce”?
I jeszcze jedno pytanie, jeśli chodzi o pojęcia: kobiece i męskie. Czy chodzi o konstrukty kobiecości i męskości (gender)? Czy o lacanowskie struktury: żeńską i kobiecą (które, podobnie jak gender, nie odnoszą sie ani do biologii, ani w bezpośredni sposób do histerii i obsesji)?
Sierpień 15th, 2010
„Chcąc zobaczyć to czego BRAKuje w rzeczywistości, pragnąc zobaczyć to naprawdę, widzisz subiektywność. Konfrontacja z subiektywnością oznacza konfrontację z kobiecością. Kobieta jest podmiotem. Męskość to fałsz. Męskość to ucieczka przed najbardziej radykalnym, koszmarnym wymiarem subiektywności.” Slavoj Zizek, The Perverts Guide to the Cinema
Sierpień 17th, 2010
Wniosek formalny.
Jest mozliwe zebranie wszystkich wpisów w jeden dokument w PDF, lub ew. kilka dokumentów wg. tematów?
Sierpień 20th, 2010
…to może książka ;).
Sierpień 20th, 2010
Reply to “porozmawiajmy o kobietach – obrazek 21: jędze, wiedźmy, czarownice”