Jak to dobrze, że istnieją komentatorzy. Zwracają uwagę na różne, mało uwydatnione w mych wpisach sprawy, dociekliwi są, a co ważniejsze, nie są potulni i nie traktują mnie jako wyroczni. Więc zanim przejdę do meritum planu na dzisiaj, kilka uwag. Jest tak, że autor bloga gdy mówi o kobiecie, mówi jednak o istocie biologicznej, a na dodatek naocznie ocenianej (podobnie z resztą mężczyzna). Nie mówi na pewno o płci psychicznie branej i/lub odczuwanej. Skąd zatem poczucie qui pro quo? Problemem nie jest płeć sama przez się, problemem jest brak gwaranta, czyli znaczącego, związanego z różnicą między płciami. Czym jest różnica między płciami? Ot, i zagwozdka! Z jednej strony fakt różnicy między płciami jest doświadczany w sposób oczywisty, z drugiej to na czym ona polega, jest rzeczywistością całkowicie zamazaną – gwarantem nie jest ani biologiczna i naoczna różnica (zjawiska transseksualne i hermafrodytyczne o tym przekonują), ani też różnica poczuciowa, tożsamościowa (przeczą temu zjawiska odmiany poczuć i zmiany tożsamości płciowej w ciągu życia, „odmęskowienie” w przypadku psychoz i parę innych). Jeśli chodzi o histeryczność sprawa jest równie zagmatwana. Pomijając fakt, że Lacan i osobowość to para po rozwodzie i to nieznosząca się nawzajem, to histeryczność zdarza się u mężczyzn, podobnie jak obsesyjność (wiodące znamię kliniczne panów) u kobiet. Z kolei pojęcie „dyskursu histerycznego” jest pojęciem strukturalnym i mówi tylko tyle, że ma on miejsce, gdy agentem, czynnikiem sprawczym takowego staje się podmiot, niezależnie od płci. W skrócie, w świecie samych kobiet problemu nie ma, lecz w świecie dwóch płci problem się pojawia. Pojawia się wtedy kwestia różnicy między płciami, prawda której jest dla nas (ostatecznie członków tej czy tamtej z płci) całkowicie zamazana.
A teraz powracamy do wątku – czy zastanawialiście się dlaczego opowieść o synu marnotrawnym dotyczy syna akurat, chłopca, mężczyzny, a nie córki, kobiety? Czy z równą zgodą zgodzilibyście się na opowieść o ojcu afirmacji, ojcu drugiej odsłony kompleksu Edypa, który syna – utracjusza, złodzieja, Piotrusia Pana, lekkoducha – przyjmuje z honorami po powrocie do domu bez grosza przy duszy, gdyby rzecz dotyczyła córki? Czy gdyby marnotrawna córka odeszła z domu i wróciła doń po 10 latach, czy więcej, z gromadką dzieci, każdy od innego faceta, to przyjęlibyście ją z honorami, bo przecież wróciła skruszona?
Biblia i Ewangelie boją się postawić takie pytanie, sugerując przez to, że tacie-Bogu takie postępowanie byłoby i pozostało niemiłe, ale nie psychoanaliza. Rzecz bowiem dotyczy kobiety prawdziwej, kobiety wyzwolonej od tożsamości wiążącej jej los z macierzyństwem, od tożsamości związanej z ozdobnikami i ozdóbkami, z wizerunkiem ciała. „Nie jesteś już moją córką” mogłaby usłyszeć, ale ona nie jest już niczyją córką. Lecz wraca wypędzana, trwa lżona, żyje bita i męczona. To trwanie w uściskach śmierci, agresji, niechęci, wstrętu, niekończącej się destrukcji, trwanie domagające się afirmacji pomimo zeszpeconych twarzy, obitego ciała, znoszonych ubrań, głodnych dzieci i dzieci dręczonych, istnienie wbrew namowom przemądrzałych wokół, sugerujących rozwody, separacje, zamknięcie w więzieniach – to przeraża. Jak w każdym horrorze trwanie życia jest wieczne, nawet gdy przybiera pokraczne i ohydne formy.
Opisuję kobiety o bezradności absolutnej, nie kobiety-dzieci, niedojrzałe czy ociężałe, ale kobiety czyste Minusy, wzbudzające agresywną litość, nienawistne współczucie, aroganckie wywyższanie się, złośliwe miłosierdzie; kobiety, które trwają dla Innego, mężczyzny, i to na dodatek w wyłącznej relacji z mężczyzną, z upodobaniem nazywanej przez wystraszonych arogantów toksyczną, rzadziej masochistyczną.
Jest w Ewangeliach taka kobieta, cicha i anonimowa (bezimienną nazywana ustami apostołów), znana z nieprzystojnego życia i jednego gestu. Gdy Jezus zaszedł był w gościnę do domu, po prostu podeszła i obmyła mu stopy. Posunę się nieco za daleko, ale w dobrej wierze – gdyby Jezus wyraził chęć spędzenia z nią nocy, pewno dostałby i to. Spróbujcie odpowiedzieć teraz na pytanie, dlaczego ten gest, dlaczego taka kobieta wzbudza tyle udawanego współczucia, a za to dogłębnej niechęci i skrywanej wrogości w otoczeniu, zwłaszcza u kobiet, które przy niej fałszywie nazywają się kobietami wyzwolonymi? Bo Minus jest ich sztandarem, tylko to. Tylko Minus sprawia, że granice negocjacji znikają; są tacy terapeuci tzw. rodzin patologicznych, którzy negocjują i negocjują warunki poprawienia ich losu, pewno wiedzą o czym piszę. Tylko Minus ociera się o krawędź absolutu, bywa, że w szale okrucieństwa, zazdrości i rozpaczy, dochodzi do odebrania życia, kogoś lub swego. Absolutna bezradność wzywa do absolutnej afirmacji, a to już zakrawa o skandal.
Z pewnością wśród czytelniczek tego bloga żadna nie obmyła nóg swemu Innemu, innemu z resztą tylko w fantazji. Doris – komentatorka wskazała ścieżkę ku kobiecie prawdziwej, grzesznej, patologicznej, tej, którą cały świat próbuje dziś na gwałt leczyć. Dzisiejsze kobiety wyzwolone gromko mówią: „ja tego nie zrobię!”, ulubione słowo dzisiejszej psychoterapii – asertywność – jest dowodem na wyzwolenie. Kobieta prawdziwa mówi: „ja zrobię wszystko” – w jej świecie nie ma zakazów; nie ma też zakazu bycia Minusem.
Nikt nie wie dlaczego córka marnotrawna przychodzi po latach do ojca z gromadką bękartów. Ale przychodzi. To absolut – afirmacja tam, gdzie nikt nie wierzy w afirmację. Ale czy ona wierzy w nią?
To jej tajemnica. W tym to miejscu zbliżamy się do końca, będziemy kończyć ten cykl starając się napisać co nie co o tej tajemnicy, tajemnicy dostępnej tylko kobietom, wszystkim, ale wyrażanej tylko przez niektóre.
KP
24 Comments, Comment or Ping
Tak, to absolut. Kłopot w tym, że nie tylko biologicznym kobietom dostępny. Jest całkiem sporo mężczyzn funkcjonujących w taki sposób w owych „patologicznych rodzinach”. W rozmowie z nimi uczucie kontaktu z czystym Minusem, czarną dziurą, Absolutem czy jakkolwiek by tego nie nazwać jest właściwie takie samo.
Sierpień 4th, 2010
Zaczynam się gubić. ;)
Sierpień 4th, 2010
Próba sylogizmu:
1. Opisywane kobiety są kobietami biologicznymi.
2. Kobiety posiadają minusa (niezależnie od ich formacji psychicznej).
Wniosek: minus jest zjawiskiem determinowanym biologicznie? albo wręcz biologicznym?
Hm.
Sierpień 4th, 2010
No własnie ja też nie rozumiem czym są „kobiety” w tej opowieści. Czy to jest Wyobrażeniowe analityka, który analizując kobietę wchodzi w rolę jej Innego i sprzedaje jej to jako Realne? Czy może „kobiety” i ich „minus” to Realne? No ja na przykład naprawdę czasem czuję, ze mam Minus. Czuję Brak, taką pustkę. A często rozmawiam z męzczyznami przejawiającymi czysto masochistyczną dynamikę w stosunku do swoich partnerek. Czy to znaczy, że jestem kobietą, albo, że oni są kobietami?
Sierpień 5th, 2010
Proponuję podsumowanie: z „Tako rzecze Zaratustra” Fryderyka Nietzschego, wielkiego filozofa. Oto ono:
O STAREJ I MŁODEJ KOBIETCE
„Czemuż, Zaratustro, przemykasz się tak płochliwie o zmierzchu? Cóż to osłaniasz tak troskliwie swym płaszczem?
Jestże to skarb, który ci darowano? Czy też dziecię, które ci się narodziło? Lub też poczynasz może sam drogami złodziei chadzać, ty przyjacielu zła?”-
Zaprawdę, bracie mój! rzekł Zaratustra, darowano mi skarb: drobną prawdę, którą oto dźwigam.
Jest wszakże niesforna, jak małe dziecko; a gdy dłonią ust jej nie przysłaniam, wrzeszczy zbyt głośno.
Dzisiaj, gdy samotny drogą swą o zachodzie słońca szedłem, spotkałem starą babinę, co temi słowy przemówiła do mej duszy:
„Wiele mówił Zaratustra i do nas kobiet, wszakże nigdy jeszcze nie mówił o kobiecie”.
Odparłem jej: „o kobiecie należy mówić tylko do mężczyzn”.
„Mów i do mnie o kobiecie, rzekła, jestem dosyć stara, aby wnet o tym zapomnieć”.
Uczyniłem zadość starce i rzekłem do niej w te słowa:
Wszystko w kobiecie jest zagadką i wszystko w kobiecie ma jedno rozwiązanie: zwie się ono brzemiennością.
Mężczyzna jest dla kobiety tylko środkiem: celem jest zawsze dziecko. Lecz czemże jest kobieta dla mężczyzny?
Dwóch rzeczy pragnie prawdziwy mężczyzna: niebezpieczeństwa i igraszki. Przeto pożąda kobiety, jako najniebezpieczniejszej igraszki.
Ku wojnie wychowany ma być mąż, niewiasta zaś ku wytchnieniu wojownika: wszystko inne jest głupstwem.
Zbyt słodkich owoców – wojak nie znosi. Dlatego też pragnie kobiety; gorzka jest najsłodsza nawet kobieta.
Lepiej niźli mężczyzna rozumie dzieci kobieta, lecz mężczyzna jest bardziej dziecinny, niż kobieta.
W prawdziwym mężczyźnie tkwi dziecko, co igrać rade. Dalej więc, kobiety, odkryjcież mi dziecko w mężczyźnie!
Igraszką niech będzie kobieta: czystą i subtelną, jako dyament, opromieniony cnotami świata, którego jeszcze niema.
Promień gwiazdy niechaj lśni w waszej miłości! Nadzieja wasza niech brzmi: „obym porodziła nadczłowieka!”
W miłości waszej niech będzie waleczność! Miłością uderzajcie na tych, co w was trwogę niecą.
W miłości waszej niech będzie i cześć wasza!
Mało rozumie się zresztą kobieta na czci. Lecz to winno być czcią waszą: zawsze bardziej kochać, niźli bywacie kochane i nie być nigdy wtóremi.
Niech się mężczyzna boi kobiety, gdy ta kocha: wówczas ponosi ona wszelkie ofiary, a wszystko inne wydaje jej się bez wartości.
Niech się mężczyzna boi kobiety, gdy ta nienawidzi: gdyż mężczyzna jest w głębi duszy swej tylko zły, kobieta jest tu licha.
Kogóż najbardziej nienawidzi kobieta? – Rzekło raz żelazo do magnesu: „nienawidzę cię najbardziej zato, że pociągasz ku sobie, lecz nie jesteś dość silne, by przyciągnąć do siebie”.
Szczęście mężczyzny brzmi: ja chcę. Szczęście kobiety: on chce.
„Spójrz, jakże doskonałym stawa się oto świat!” – tak myśli każda kobieta, gdy z całą miłością ulega.
A ulegać musi kobieta, i znaleźć głębię dla swej powierzchni. Powierzchnią jest duch kobiety, ruchliwą, burzliwą powłoką płytkich wód.
Zaś duch mężczyzny głęboki jest: prądy jego szumią w głębokich jaskiniach: kobieta przeczuwa jego siłę, lecz jej nie pojmuje.
Odparła mi tedy starka: „Wiele rzeczy uprzejmych powiedział Zaratustra, osobliwie dla tych, które są jeszcze dosyć młode na to.
Rzecz szczególna, Zaratustra mało zna kobiety, a jednak ma słuszność, gdy o nich mówi! Dziejeż się to dlatego, że w kobiecie każda rzecz jest możliwa?
A teraz weź oto w podzięce drobną prawdę! Wszak jestem dosyć stara na nią.
Otul ją tylko i zatkaj jej usta: gdyż krzyczeć zwykła zbyt głośno ta drobna prawda”.
„Dajże mi, kobieto, twą małą prawdę!” – rzekłem jej. – I rzecze tedy stara:
„Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza!”
Tako rzecze Zaratustra
Friedrich Nietsche „Tako rzecze Zaratustra”
Przekład: Wacław Berent
Wydawca: De Agostini, str. 64 – 66.
Sierpień 9th, 2010
Psycho-analitykom zaświadczać o niedoRZECZnościach psycho-tyków, to jest wyzwanie!
PS Zainteresowanych aktualnymi wydarzeniami na Krakowskim Przedmieściu, odsyłam do lektury z listopada 2009 – BARWY ZAKAZÓW – KRZYŻ JAK KRZYSZTOF – MIĘDZY KRZYŻEM A KRZYŻEM – MOJE LEPSZE.
Sierpień 10th, 2010
?Idziesz do kobiet? Nie zapomnij bicza!?
no tak. No ale jaki w takim razie jest cel analizowania kobiety? Jakąż to zmianę mamy uzyskać?
Sierpień 11th, 2010
Cel jest taki sam jak w przypadku pomiotów obsesyjnych, sprawić by w miejsce chęci do nieświadomości, wyłoniło się pragnienie nieświadomego, by podmiot chciał dowiedzieć się czegoś na temat roli i źródła tego paskudztwa w jego życiu, jouissance które do tej pory uznawał za swoje, a której/go kryzys, najprawdopodobniej przyprowadził go na analizę.
Sierpień 11th, 2010
Ja to mam jakoś tak, że jak czytam takie słowa jak jouissance, albo takie coś, że w miejsce chęci do nieświadomości ma się wyłonić pragnienie nieświadomego to mi się coś takiego robi w głowie jakby taka mgła i mi trudno wtedy już cokolwiek sensownego odpowiedzieć. Spróbuję swoje pytanie zadać inaczej. Załóżmy, że mówimy o kobiecie która tak jak w tekście wyżej:
„Opisuję kobiety o bezradności absolutnej, nie kobiety-dzieci, niedojrzałe czy ociężałe, ale kobiety czyste Minusy, wzbudzające agresywną litość, nienawistne współczucie, aroganckie wywyższanie się, złośliwe miłosierdzie; kobiety, które trwają dla Innego, mężczyzny, i to na dodatek w wyłącznej relacji z mężczyzną, z upodobaniem nazywanej przez wystraszonych arogantów toksyczną, rzadziej masochistyczną.”
„Minus jest ich sztandarem, tylko to. Tylko Minus sprawia, że granice negocjacji znikają”
„Kobieta prawdziwa mówi: ?ja zrobię wszystko? – w jej świecie nie ma zakazów; nie ma też zakazu bycia Minusem.”
No i mnie się tu tak składa kiedy czytam ten cykl, że ta właśnie kobieta jest w gruncie rzeczy kwintesensją wszystkich dotychczasowych odcinków. Autor bloga tu pisze, że cały świat to teraz próbuje na gwałt leczyć i to jest prawda. Czy próbuje leczyć kobietę z bycia kobietą? Jak w świetle tego wszystkiego może wyglądać tu zmiana?
Sierpień 11th, 2010
Z pewnym wzruszeniem przeczytalam pierwszy akapit powyższej wypowiedzi, o tej mózgowej mgle, wspaniale ujęte i doskonale dla mnie zrozumiałe:)
Sierpień 11th, 2010
Jeśli kwintesencją kobiecości jest brak podmiotu, to ja się chętnie poddam leczeniu ;) niekoniecznie psychoanalitycznemu. Myślę, że bardzo subiektywne są opisane wyżej i niżej typy kobiet. Psychoanaliza ma z pewnością więcej do zaoferowania kobietom, niż szanowny autor tego bloga („ja zrobię wszystko”, „kobiety, które trwają dla Innego, mężczyzny, i to na dodatek w wyłącznej relacji z mężczyzną, „). No cóż, a jeśli ktoś się boi zbliżać do kobiety bez bicza, to z pewnością będzie ją wolał oglądać z daleka przez kratę ;D A jednak ziemia się kręci.
Sierpień 11th, 2010
A tak w ogóle, trzeba mieć jaja żeby wyjść bez bicza naprzeciw kobiecie.
Sierpień 11th, 2010
Popieram przedmówczynię :) – ja mam takie czasem odczucia na tym blogu, że to właśnie analiza jest tym biczem, bez którego strach do kobiety podejść, bo nie wiadomo jak tam będzie z tymi jajami (i gdzie ten minus).
No i nie oprę się chęci (na dowód) wypunktowania przejęzyczenia jednego z analitycznych komentatorów: pomiot obsesyjny – rozumiem że kobieta to pomiot histeryczny.
Sierpień 11th, 2010
Że też żadnego komentatora nie zadziwia fakt, że gdy tylko mężczyzna bez bicza, to kobieta natychmiast z jajami.
Sierpień 11th, 2010
Uśmiech na twarzy, będę musiał nad tym pomyśleć, tymczasem przyjmijmy, że chodzi o trojaczki z neurotycznego miotu.
Nie wątpię, iż pan Krzysztof, mimo całego swego uroku, musi ustąpić miejsca Psychoanalizie, taki już los, a właściwie pragnienie analityka. Czy psychoanaliza zatem ma coś więcej do zaoferowania kobietom, niż analityk? Pawlak tak jak i Lacan nie nakazuje, a opisuje, tak więc przedstawione typy kobiet a właściwie lepiej byłoby powiedzieć ich relacji w stosunku do jouissance, czyli tej specyficznej formy rozkoszy, która znajduje się poza zasadą przyjemności (to poniekąd tłumaczy dlaczego autor nie pisze „pozytywnie” o kobietach, nie pisze „przyjemnie”, kiedy mowa o jouissance, chce się powiedzieć „pierdolone jouissance”, „do diabła z nim!”) poza mówieniem, (ale czy poza mową? kiedy to pozwalając sobie na zaburzenie swobodnego przepływu znaczących zwraca na siebie uwagę w postaci symptomu), wynikają bezpośrednio z naszej psychoanalitycznej praxis, w odróżnieniu od tego co z analizą wyprawia się na kierunkach humanistycznych, gdzie często można by zadać pytanie – gdzie w tym całym szaleństwie jest podmiot?
Co jest w tym wszystkim tak bardzo niestrawne dla kobiety o ile jest histeryczką, to wyciągnięcie na światło dzienne paradoksu, który mówi iż niezaspokojone pragnienie jest zarazem źródłem frajdy, gdyż związane jest z wydrążeniem w Innym braku, to jest ta pierdolona jouissance, to jest ta masochistyczna strategia histeryczek prowadząca do destrukcji pomiotu i to jest w końcu ta sadystyczna jouissance z obalenia Pana.
Sierpień 12th, 2010
To może teraz cykl o sadystycznej jouissance ;)? Tak dla równowagi.
Sierpień 12th, 2010
Autorowi bloga niespieszno do używania terminów analitycznych, skąd
więc ta maniera u komentatorów?Przyznaję,że dzięki niej tworzy się jakiś
przyczynek na konferencję gdzie „Porozmawiamy o Kobietach”.Proponuję
zaprosić pół na pół kobiety i mężczyzn( przedstawicielki wszelkich maści) a po dysputach ,zabawa do świtu,co wy na to?
Szkoda,że nikt nie zastanawia się skąd taka różnorodność kobiet?Sorry,to
zagadnienie kliniczne.Każda kobieta musi siebie wymyślić i każda ma do dyspozycji
swoją historię i mity i biblię i baśnie i „kulturę jako źródło cierpienia”,
A co do skrajnych typów,i trwania w uporze na swej pozycji,to jednak można coś zrobić,bo ta pozycja jest pytaniem czego chce Inny,mężczyzna,który często chce niemożliwego,chce kobiety,córki,której absolutnie nie chce,którą przepędza, lży ,zabija. Więc następny ruch należy do Innego.Mężczyźni mają swoje niewyrafinowane sposoby na kobiety ,bicz, by im jaja nie wyrosły.Nie chcą tych prawdziwych,tych fałszywych, a my mamy co robić? A my zgnuśniałych leniuchów opuszczajmy.Jest jeszcze jeden sposób na kobietę,który chętnie stosują panowie podlewają jajeczka,a gdy kobieta jest udupiona dziećmi,odwiedzają wampirzyce ,trzpiotki,kociaki, lub oddają się bardzo ważnym zajęciom.Jaka jest alternatywa, dla kobiet?Nie ma,trzeba się z tym pogodzić.Podobno jedynym lekarstwem, na to jest miłość.Ale kto ją znalazł?Więc optuję za tym,by
kobiety prosiły swoich facetów,nie tylko o chłostę,ale o coś jeszcze,i nawet sadystycznych drani można wystraszyć,bo są granice,których mężczyzna nie przekroczy.A jeśli ów Inny nie chce jej dać,w swej ograniczoności,czegoś więcej to może coś robić wspólnie z nim,lub poza nim.
Sierpień 13th, 2010
Kobiety badzcie pomiotami!
Sierpień 13th, 2010
W świetle powyższych wypowiedzi dostrzegam jeszcze jedną alternatywę dla kobiet i odważnych mężczyzn z jajami – feminizm, albo singlowanie. Skoro „Podobno jedynym lekarstwem, na to jest miłość. Ale kto ją znalazł?” po co się wikłać w toksyczne relacje, które miłością nie są, tylko podszyte są strachem przed samotnością, kiedy można żyć krzepiąco wśród przyjaciół – też singli? ;)
A co do wypowiedzi Any – to dobrze, że ktoś wreszcie zauważył, że „ta pozycja jest pytaniem czego chce Inny,mężczyzna,który często chce niemożliwego”. Chciałeś potwora, to masz. Jeśli mężczyzna nie chce być mężczyzną, to kobiecie rosną jaja – ktoś musi mieć. Nadchodzi era kobiet zostaną tylko mężczyźni, kapcie spadną z nóg :D
Sierpień 14th, 2010
Aaa, jeszcze jedno :D ! Intrygująca ta fantazja z obmywaniem nóg u autora blogu ;)
Sierpień 14th, 2010
Ergo: kobieta jest mężczyzną. Co za czasy!
Sierpień 14th, 2010
Szanowny Panie Przemysławie, to ciekawe, że akurat mizogina cytuje Pan jako swego przewodnika po świecie kobiet.
Sierpień 15th, 2010
Droga Pani Moniko, w mizoginizmie nie ma nic złego, podobnie jak w bliskiej Pani mizoandrii. Te zjawiska po prostu występują na tym świecie. Można je polubić, naprawdę.
Sierpień 15th, 2010
Podobnie jak i w rasizmie ;) Ja tylko występuję przeciwko stereotypowemu widzeniu kobiet, a nie przeciwko rodzajowi męskiemu. Lubię mężczyzn, nawet mizoginów ;)
Sierpień 16th, 2010
Reply to “porozmawiajmy o kobietach – obrazek 20: córka marnotrawna”