Współczesne kobiety zwane singielkami, czyli kobiety zdolne do obywania się bez stałej obecności mężczyzn, nie są tworem czasów niedawnych. Wbrew temu co chętnie my mężczyźni chcielibyśmy przyznawać idąc za pewną współczesną modą. Oto byłem ostatnio na ślubie. Kapłan w kościele z namaszczeniem jął głosić kazanie młodym ludziom. Zaczął z miejsca od przestrogi, by zawsze byli wierni „prawdziwej miłości”, a nie tej miłości, którą mają na myśli czasy współczesne. Oczywiście chodziło mu o jedyną miłość wiecznie prawdziwą, tę, o której mówił i nauczał Jezus. Pozostaje zagadką szczególna presupozycja tego wywodu – w czasach przedjezusowych, jak i współcześnie, mamy do czynienia z miłością w jakiś sposób fałszywą, czy nawet pozorną. Czy w ogóle warto obrażać się na współczesność?
Mity nie są fikcją. Są to narracje, które interpretują jakąś rzeczywistość. Mit o Amazonkach, o Kirke i Calypso, o Syrenach, interpretuje coś o pozycji mężczyzn w relacji do kobiet, kobiet fatalnych. Z drugiej strony mamy Gizelę, tygrysicę z Hirkanii, kobietę barona Sacher-Masocha, wyjątkowo rzeczywistą kobietę, nie kobietę-sen. Mamy na wskroś mieszczański wiek XIX i mamy fatalną kobietę autora „Wenus w futrze”, fatalną, bo nasz baron skończył przez nią w psychiatrycznym azylu. Wszystkie wymienione panie to typowe singielki.
Dziś nawiążemy do jeszcze jednej – do pamiętnej choć niewidzialnej „bo to zła kobieta była”. To oczywiście sformułowanie dwuznaczne: i zła kobieta i Zła kobieta. A kto to mówi? Samiec alfa, macho nad macho. A o czym mówi? O Minusie, z którym został, gdy Ona pozbawiła go swej obecności.
Są kobiety rzucające wyzwanie tylko bardzo męskim mężczyznom, mężczyznom zdolnym do wszystkiego, jak ten heros Achilles, co to rzuca swą Bryzeidę na uciechę swych kumpli. Czy dziwi was aż taki mężczyzna? Nie powinien! Nie bez powodu czyni się aluzję do jego homoerotycznych ciągot. Panowie o zainteresowaniach homoerotycznych to przedmioty szczególnej atencji pań – co jak co, ale potrafią skutecznie opierać się „czarodziejskim sztuczkom” kobiet.
Tylko takich panów fatalne kobiety biorą na swój celownik (jak sławna Carrington, pamiętacie?). I patrzcie, ci faceci zaczynają płakać, skamleć, wić się itd. I wtedy One odchodzą. Nie tak jak wampy przerażone miłością swych samców i odkrywające niezdolność do odwzajemniania. Damy fatalne odchodzą nadając temu pozytywną wartość – bo nade wszystko cenią wolność, bo nade wszystko nie będą ofiarami samców, bo emancypacja jest ich drogą, jest ich przeznaczeniem. Związek z mężczyzną zniewala, twierdzą. Związek z mężczyzną zawsze kończy się ze szkoda dla kobiety – uzależnia od dzieci, od żołądków facetów, od prasowania ich koszul, od ich pieniędzy.
Męski Inny zostaje poddany procesowi regularnej deprecjacji. Jego status ciągle jest uszczuplany. A to bywa zamieniany w świnię, a to w dawcę spermy, inseminatora. Czemu takie panie w ogóle są z mężczyznami? To nie trudne do odgadnięcia. By sprowadzić ich status do poziomu czystego pozoru, do wykazania, że męskość jest tylko fikcją, samym pozorem.
Czy nie przypomina wam to starań badawczych pań od Gender Studies, które to wykazują i wykazują pozorny status męskości i kobiecości, zwłaszcza męskości? Przestały ćwiczyć to na panach, zaczęły teoretyzować.
Czy męskość jest pozorem? Jeśli weźmie się za przykład mężczyzn zdolnych do wszystkiego, będzie to łatwe do wykazania. Weźmy za przykład księdza – jego zdolność do robienia wszystkiego ma polegać na odmowie swego zaangażowania w związek z każdą kobietą. Inaczej mówiąc – nie istnieje taka kobieta, której nie można odepchnąć. Czyżby? Jeżeli każdą można odepchnąć, to daje się kobiecie wolność do bycia nie kobietą. A to naprawdę okropna rzecz. Scena z pewnego filmu to unaocznia. W niej to Ch. Theron w sposób naturalnie naturalny wychodzi nago z kuchni przechodząc do pokoju naprzeciw. Jest to możliwe właśnie dlatego, że pokazuje się w ten sposób pozorny status męskości. Skoro jesteś pozorem, ja mogę być nareszcie sobą w sposób maksymalny.
Podobnie z macho – on z kolei uważa, że każdą kobietę można mieć. Scena z innego filmu pokazuje jak łatwo sprowadzić taką męskość do statusu czystego pozoru. J. Fonda daje się pi…rzyć. W trakcie sprawdza na swym ręcznym zegarku, którą to mamy godzinę, w tym samym momencie nie ukrywając tego przed mężczyzną i jęcząc zarazem. Tak, „bo to zła kobieta była”.
Czy istnieje bardzo męski mężczyzna? Tak, mawiają analitycy. To mężczyzna, który kocha wszystkie kobiety, i zaraz dodają..niezależnie od ich płci (to tylko pozornie tajemnicze). Albo też, mężczyzna, który kocha tylko jedną kobietę. Przykładem pierwszego jest Don Juan, a drugiego Odys, albo syn ukochany swej mamy, dla którego mama jest jedyną kobietą. Zważcie, że typy te to jednocześnie powód największych frustracji kobiet, nawet fatalnych.
Czy męskość jest pozorem? Jeśli odpowiem, że nie, okrzykną mnie męskim szowinistą i koniecznie świnią. Odpowiem więc inaczej. Kobiety fatalne mają jedną wielką zasługę w dyskursie dotyczącym spraw płci. Wskazują na wagę pozoru w tych sprawach. Ale dlaczego chcą to wykazać? Dlaczego tak uporczywie twierdzą, a właściwie presuponują, że nie ma męskich mężczyzn?
Może postaracie się odpowiedzieć na to sami?
KP
No Comments, Comment or Ping
Reply to “porozmawiajmy o kobietach – obrazek 17: fatalne słodkości”