Czy zastanawialiście się przynajmniej raz, czym jest ciało? Machinalnie odpowiadamy na to pytanie językiem biologii, zrównujemy ciało z organizmem, dziwnym tworem biologicznym, homeostatem podtrzymującym skomplikowany układ tworów organicznych w stanie, który umożliwia powielanie się, najczęściej zwane rozmnażaniem. Ten twór istnieje nawet kiedy „ciebie” nie ma. Ten twór w żadnym wypadku nie potrzebuje do istnienia jakiegoś Ja – no, chyba że jesteście szalonymi platonikami i przypiszecie każdej żywej istocie jego Ja. Gdy otworzycie klatkę piersiową z łatwością zobaczycie żyjące serce, podrygujące w rytm dość dziwacznych skurczów, bo z pewnością rumba to to nie jest. Lecz czy ten mięsień jest ciałem?
A teraz stańmy obnażeni przed lustrem, patrzmy śmiało przed siebie w ten nasz lustrzany odpowiednik. I zacznijmy mówić o tym co widzimy. I oto rodzi się ciało. Nie mówimy o sercu, płucach, tarczycy. Mówimy o powierzchni. „Nie podoba mi się mój brzuch, ale to dołeczki w policzkach mogą być. Może te oczy patrzą zbyt śmiało, a końce warg znamionują wzgardliwy stosunek do świata, lecz szerokie bary i silne dłonie obiecują słodycz wtulenia się i pobyt w ich uścisku.” Ciało to przede wszystkim byt, którego atrybutem jest mówienie – mówienie o nim lub ono samo mówiące. Gdy pewien mięsień się rytmicznie kurczy, to serce wtedy bije, a nie kurczy i rozkurcza. I na tym zasadza się różnica.
I wyobraźmy sobie, że stajecie się w tym względzie niepełnosprawni, że więź między mową, a tym co żyje i w czym ty zamieszkujesz, zostaje w tym czy innym punkcie zerwana. A więź to intymna – zagłębienia w twarzy to dołeczki, zwykły brzuch twego dziecka staje się brzuszkiem gdy boli, bębnem gdy głodny, kałdunem gdy po brzegi przepełniony.
Wspomnijcie stany gdy podnieta intymna daje się odczuć. Jak trudno wtedy używać mowy – coś się wtedy przełamuje, wychodzi na wierzch, zmusza do działań. Mowa w takich chwilach zawodzi, przestaje władać, kierować. Zaczynamy tak czy inaczej kochać się.
W jednej ze scen często tu przywoływanego Dr.House’a, para lekarzy kochanków zostaje potraktowana przez House’a bez serca. Każe on jemu lub jej odejść z pracy. Postanawia odejść on. Skonfudowana ona, po pewnym czasie w rozmowie z nim mówi pytając: „Mam odejść z tobą?” Widzimy tu dwa centralne problematy kobiet. Jest Minus – z jednej strony, gdy odejdziesz objawisz mi mój Minus, z drugiej, odchodzisz i nie jest to, nie jestem Ja, dla ciebie Minusem? Jest także Inny – powiedz mi co mam zrobić, powiedz mi czego chcesz. Dlaczego ona, czemu kobieta nie wie co robić, czemu by towarzyszyć jemu, pyta się go o opinię i zgodę? W dużym uproszczeniu Inny jest dla niej kapitanem, menedżerem, kontrolerem jej działań, i to na własne jej życzenie! 13-tka z serialu to jednak kobieta z posiadania, a my teraz o innych kobietach.
Co będzie, gdy ciało zostanie postawione na miejscu Innego? Staje się tyranem, nawet absolutnym tyranem-kapitanem. Ciało rządzi, bo kapitan zniknął, zasnął, czy jest pijany. Ciało jak statek widmo pruje przed siebie niczym nie sterowane. Kontrola nad nim nie istnieje – jeśli chce się ono p..rzyć, to ona to robi bez zbędnych ceregieli. To dlatego dla kobiet ciało ma o wiele większą wagę niż dla mężczyzn – na dobre i na złe. Ale co będę pisał o skutkach ulokowania ciała w miejscu Innego! Obejrzyjcie, jeśli zdołacie, film „The opposite of Sex” z roku 1998. Bohaterka jest tam kobietą, o których dziś piszę. Ma ciało, które przejęło kontrolę nad jej byciem. Bytuje od dnia do dnia zdana na to, co mówi do niej ciało najprostszym z języków. Żadnej poezji w nim, żadnego suspensu, dowcipu czy zniuansowania. Jakby czysty język imperatywów.
A samo ciało może być grube, roztyte, nieumyte, obleśne, obnażone, tłuste, pardon!, łojotokowe, czy inne. Po prostu nie ma znaczenia. Ono chce, ono żąda, ono pożąda i ona go słucha całkiem nieskomplikowanym uchem.
Czemu w kobietach tak mało z kapitanów jest? Bo to też efekt Minusa, lecz w tym wypadku zmetabolizowanego w nadmiar cielesności nie poddanej żadnemu rygorowi, żadnemu „czy ci się podobam?”, „Co byś w moim ciele zmienił?”, „Nie, nie bierz mnie na ręce, jestem za ciężka”, „Czy nie wyglądam w tym za grubo?” i dziesiątkach innych pytań, próśb i wymagań. Dobrze, gdy mają one jakiegoś kapitana za adresata.
KP
3 Comments, Comment or Ping
Filmu nie oglądałam, ale przeczytałam opis i po przeczytaniu również powyższego wpisu mam pytanie:
Czy kobiety z bycia charakteryzuje TYLKO to, że idą do łóżka z każdym?
Czy tylko ciało i jego po(żądania) charakteryzuje takie kobiety?
Bo coś mi się nie wydaje.
Czerwiec 22nd, 2010
hm… Nie rozumiem skąd te wnioski komentatorki powyżej. Przede wszystkim drugie zdanie, nie ma pokrycia we wpisie. Tutaj nie ma mowy o kobietach w jakiejkolwiek ogólności.
Pan Krzysztof, jeżeli dobrze rozumiem, brnie głęboko w szczegółowym już dość podziale więc na pewno takie postępowanie („idą do łóżka z każdym”) nie charakteryzuje bycia kobiety jako takiej ;), tylko ten jeden szczególny typ. Tym bardziej, że rozpatrywane tu były dwa typy: jeden, który ma Innego za „kapitana” (uzależniony od jego podpowiedzi), a drugi mający ciało za najwyższą instancję decyzyjną.
A to, że nad (po)żądaniami ciała nie panują wynika z tego, że MAJĄ je jako minusa, a nie posiadają go, o czym było w poprzednim wpisie(„Minus ich jest ich ręką czy głową. Jest ich organiczną częścią lub istotą.”)
Czerwiec 23rd, 2010
Zastanawia mnie odczytanie pyt „Mam odejść z tobą?”. (nie widziałam filmu, więc odpada kontekst, spojrznie, ton glosu itp)
Bo skąd wiadomo, czego chce kobieta, gdy to mówi? Czy w Pana interpretacji (to Inny ma mówić, co ma robić) nie ma założenia, że każdy mówi tym samym językiem? Możliwe, że – gdyby uwzględnić opisane choćby przez Debrah Tannen różnice w komunikowaniu się kobiet i mężczyzn – pytanie bohaterki mogloby, w jej jezyku, znaczyć: zapytam go o to, bo wiem, ze powie „nie”, ale jednocześnie dam mu satysfakcję, że liczę się z jego zdaniem. Gdzie jest wtedy kapitan?
Czerwiec 25th, 2010
Reply to “porozmawiajmy o kobietach – obrazek 13: gdzie jest kapitan?”