Jakiś czas temu trochę popastwiłem się nad pewną dominą, co to upodobała sobie tresurę. Za przedmiot obrała sobie pieski, rozpieszczone ponad potrzebę stworzenia. Nie przypuszczałem, że niedługo potem popatrzę i posłucham dominy innej. Angielska domina to szczyt fallizmu – skórzane spodnie, a jakże czarne, wysokie obcasy, włosy upięte w koński kok, ostry wyrazisty makijaż, usta ścisnięte i wąziutkie, dłonie z pazurami. Cudowny pastisz dominy. I oto objawia się mi domina polska, tresuje rodziców, bezradnych niczym zjawy we mgle. Tam był pies – pan lub pani domu; tu w tej roli dzieciąteczka, milusie, ładniusie, terroryści domowi. Twarze ich zawzięte, uśmiech championa w oczach i na wargach „no pokaż co mi zrobisz! Spróbujemy się?”. Jednym słowem bachory.
Na przeciw nich polska pani psycholog. Ta wie co zrobić nawet w najbardziej nieprawdopodobnych sytuacjach wychowawczych. A warto wiedzieć co to za typ ta polska pani psycholog. Dość krępe i przysadziste, ubrane w wory pokutne, ton głosu nie znoszący sprzeciwu, pewny sądów wychowawczych jak arcybiskup szkodliwych skutków używania prezerwatyw. Jak pamięć mi podpowiada, podobne pastisze matek uczyły mnie zasad wychowawczych wiele, wiele lat temu.
Te pastisze matek uwielbiają pouczać, ale jak trzeba to i przyłożyć, wyżyć się, namówić do największych zbrodni rodzicielskich. Bez ceregieli przejmują pałeczkę wychowawczą, zagarniają dziatki w swe objęcia, pogadają, przetestują, a jak się okazało i nagrają. Gdy już wszystko zrozumieją, zobaczą co widzieli już zanim zapukali do drzwi zdesperowanych rodziców, zasiadają w salonie naprzeciw oskarżonych, siedzących, a właściwie przycupniętych rodziców czekających na wyrok. Następuje potem odsłona druga spektaklu „niania radzi”.
A wyrok jest okrutny, bo i teza wątpliwa: „dzieci są ofiarą rodziców”. Dodajmy do tego tezy pochodne: „dziecko jest niedocenionym skarbem rodziców”, „dziecko zasługuje na szacunek nawet wtedy, kiedy nie zasługuje” i mamy gotowy cocktail pod nazwą „wychowanie jest rzeczą prostą”. Najpierw jednak rodzice muszą usłyszeć oskarżenia. Po pierwsze, o brak konsekwencji (widać rodzic nie może być człowiekiem, konsekwencji oczekujemy przecież od lodówki czy pralki), po drugie, o poddawanie się emocjom (ukochane dziecko wychowawców psychologów – ponad wszystko samokontrola), po trzecie, o brak emocjonalnej obecności ojca (czyli wołanie o ideał: konsekwentny, nie poddający się emocjom ojciec, który niepoddając się emocjom okazuje je w formie ciepłej). Po prostu banał, wytyczne uczone na studiach psychologicznych i pokrewnych od dziesięcioleci. Lecz co będzie gdy przyjdzie spotkać się z dziećmi-bachorami, rozwydrzonymi paskudami, rozpieszczonymi księżniczkami i księciami?
„Trzeba być konsekwentnym”, grzmi groźnie rozwydrzona mama zastępcza, co gorsza, wykształcona. Nie chce dzieciąteczko jeść, to niech nie je. Klnie niczym szewc – wystawić na korytarz mówiąc, że zostanie wpuszczona jak przestanie kląć. „Ale ona potrafi tak w nieskończoność”, popiskują rodzice. No i co z tego? Podnosi ton bezduszna pseudomama. Dalibóg – tresura, a na dodatek trzeba ją robić konsekwentnie i bez poddawania się emocjom. Cóż, faryzeizm: dorzuć ciężarów rodzicom, przecież sam nie odpowiadasz za nic.
Odsłona trzecia: pokażemy rodzicom, co mówią o nich dziateczki wspaniałe. Jedno mówi z uśmieszkiem na usteczkach, że raz dostało kablem, drugie, że wykorzystuje słabości swej mamy. Chciałbym wiedzieć, czy dzieci wiedzą co będzie się działo z tymi nagraniami, czy rodzice wiedzą, że będą później słuchaczami bezradnymi tych gołosłownych stwierdzeń? W tej odsłonie chodzi o jedno – o pognębienie rodziców, o przekonanie ich, że za wszystko są odpowiedzialni. No i dzieci z boczku słuchają, że jakaś pani nie ma szacunku do ich rodziców, że krytykuje, wydziwia, nie chwali.
Spektakl agresji, wychowawczy behawioryzm, wstęp do odbierania dzieci rodzicom, do dyskredytacji rodziny, do niszczenia Innego, by zastapić go Innym prześladującym.
A gdy dziecko ma osławione ADHD? To proste – wizyta u psychiatry i leki, medykamenty, zabiegi. Wszechogarniająca bezradność i pusty splendor psycholożek od dzieci.
Straszne są matki, które zapomniały, że są kobietami przede wszystkim.
K.P.
5 Comments, Comment or Ping
Każda władza jest uzurpacją, władza rodzicielska również. Jak powiedzieć dziecku: ?Bądź odpowiedzialny, ucz się, weź na siebie ciężar obowiązków!? Jak? Mocą czego? Kiedy dziecko odpowie:
– Ja się nie pchałem na świat.
– Żadna wasza racja nie zatuszuje tej smutnej prawdy, że przyszedłem na świat przypadkowo, nawet jeśli bardzo chcieliście jakiegoś dziecka.
– Nakazujecie robić coś, co wam nie wychodzi. A wy byliście lepsi?
– Nie wiecie o mnie od początku nic. Od pierwszego mojego płaczu ? przypuszczacie, że wiecie…
– A w ogóle to po co wam było dziecko? Czegoś wam brakowało? Jestem, to się mną cieszcie. Nie mam zamiaru włączać się do tego obłędnego wyścigu nie wiadomo po co.
– Jakbyście mnie kochali, nie posyłalibyście mnie do szkoły, gdzie durny nauczyciel stawia dwóje za nieobecność na rekolekcjach. Szkoła to pranie mózgu.
– A w ogóle to komu wy służycie, że tak staracie wyprowadzić mnie na ludzi? Swoim rodzicom, może sąsiadkom, a może sami nie wiecie komu?
– Czego mi brakuje, że jeszcze muszę wypełnić tyle obowiązków, by was zadowolić?
– Wstydzę się za was, że was tak opętało bycie mamą i tatą.
I o takiemu dziecku zrobić, jeśli każdym zdaniem podważa kruchy tron, którego tak kurczowo trzymają się rodzice?
A dlaczego dziecko tak nie mówi? Bo władza matki i ojca jest symboliczna, jak władza króla czy papieża. Coś nie pozwala dziecku tak mówić i zmusza go do wewnętrznej niewoli, jaką jest ambitne życie jednostki w społeczeństwie.
Kwiecień 2nd, 2009
Jeśli Boga nie ma, dominom wszystko wolno?:-) No, tym telewizyjnym pod warunkiem, że ludność chce ich słuchać i oglądać. A chce, bo programy, o których pan pisze, mają dużą oglądalność.
Czy w naszej perwersyjnej kulturze eksperci nie są umiejscowiani w roli fetyszów, które pozwalają znieść rzeczywistość, osłabić jej nieznośność?
Kwiecień 3rd, 2009
Jak tu nie być perwertem, tuż toć inaczej się nie da, kiedy Kobie-ta sama bronić nie rada, gdyż nie świadoma jakie to oskarżenia są względem Niej wysuwane. Ja nie wiem, może to kwestia za krótkiej analizy przypadku, może to ja uległem Jej efekty(o)wności, ale dawanie do wierzenia i w konsekwencji przez innych danie wiary, nie jest procederem zbyt krytycznym lecz na krytykę zasługującym. Zacznijmy od zarzutu o charakterze personalnym:
1. Wygląd – że nie przypomina ona ni-Annie Braddock, to, że nie przypomina nawet pół-naszej Frani Maj, nie jest argumentem, który by służył poważnej eksplikacji poruszonego zagadnienia, oczywiście jeśli nie chcemy później rozwijać dyskursu nad estetyką.
2. Autorytaryzm ? jeśli tak nazwiemy ustanowienie prawa w miejsce bezprawia, a właściwie sposobu w jaki się to dokonuje; lecz czym różni się stanowienie porządku przez symbolicznego Ojca? Istotnym jest fakt, że w przeważającej większości z rodzin poddanych pod dominacje, funkcja Imienia Ojca jest zachwiana, a sami ojcowie, ci fizyczni są nieobecni lub ich obecność jest dojmująco infantylna.
3. Przemoc ? jeśli zgodziliśmy się, że pewna doza zachowań opresyjnych wobec dzieci autystycznych jest dopuszczalną formą zwrócenia uwagi na obecność istnienia osoby ucieleśniającej prawo, tak więc zdawać sobie także musimy sprawę z tego, że na w cudzysłowie, normalne dziecko, które jednak nie chce usłyszeć naszych domagań względem niego kierowanych, także musi oddziaływać pewna siła, nie argument siły i nie zawsze siła argumentów, lecz siła przymusu bezpośredniego, siła, która to jako jedyna ? tak pojmowana – pojawia się u tej która Zawadza.
4. Konsekwencja i samokontrola ? bez niej każdy wymiar sprawiedliwości traci swoją moc regulującą; nie chodzi o to, żeby podmiot był precyzyjny jak sekundomierz i dokładny jak maszyna [w osiągnięciu których to celów, według Dżigi Wiertowa, przeszkadza człowiekowi psychologizm] bowiem właśnie tego oczekuje się od ?lodówki czy pralki?, najbardziej zaś nie-za-wo-dno-ści; tego czego oczekuję od rodziców jest wzięcie odpowiedzialności za to co z nich wychodzi i bynajmniej jeśli nie są w stanie udzielić swoistej gwarancji, to sami stają się ofiarą swoich dzieci ? patrz Frankenstein.
5. Krytyka ? fascynujący mnie od początku śledzenia owego programu, z dominującą w obliczu i w efekcie totalnej bezradności i indolencji starszych, prowadzącą, fenomen, który mówi, iż można przy dziecku mówić totalnie o wszystkim co dotyczy ?prowadzenia? go, o całej procedurze postępowania Innego wobec niego, a to i tak w efekcie końcowym przynosi zamierzone efekty. Dokładnie tak jak w kinematografii odsłonięcie przed widzem całej maszynerii aparatu produkcji dzieła filmowego nie pociąga za sobą osłabienia działania jego funkcji ideologicznej.
6. Zawłaszczenie ? ?lepszy taki rodzic, niż żaden?, wróg, ale swój? Ku takiej formule się skłaniamy? Niekoniecznie jestem za tym, żeby każdy mógł mieć dzieci? Żeby móc prowadzić samochód musimy mieć ?papier?, a tu?! Życie człowiecze powierzamy przypadkowi, jakby nie wystarczyła już sama tragiczna potencjalność obecna w człowieku. Oczywiście, że są to rozważania radykalne, jednak stawianie zgniłego systemu edukacji, który to w rzeczywistości odbiera dzieci rodzicom, na równi z poradami Kobiety, która próbuje odjąć, a nie dorzucić ciężaru do sztangi dźwiganej wraz z pojawieniem się na świecie nowej osoby ludzkiej, która często pierwszy raz uświadamia całej rodzinie czym jest i jak może wyglądać ich relacja skierowana ku sobie i otoczeniu. Uświadamia potrzebę mówienia tak elementarnych słów jak ?kocham? czy ?przepraszam?, mimo, iż są one znane, tym bardziej znaczące jest to z jaką trudnością przychodzi ich wymawianie w sytuacjach granicznych, kiedy to właśnie jest ich czas. Nazywanie w tym kontekście ?Innym prześladującym? jest tym bardziej przykre.
Jakby powiedział mój święty imiennik, a co często mógłbym powtórzyć: chcę wierzyć, tylko daj mi dowód, na prawdę Twej mowy. Zważmy też na to, że niewielu (sic!) zna dokonania psychoanalizy, bowiem przy całym egalitaryzmie, jednak podstawową przeszkodą w dostępie do niej jest umysł, co chciał czy nie chciał, czyni z niej sztukę elitarną. Tak więc okaż Panie litość tym co nie wiedzą co czynią [trudno w tym miejscu, zarazem, nie pamiętać o słowach Robespierre?a – ?ukarać uciskających ludzkość to łaska; przebaczyć im to barbarzyństwo?], a przeto staraj się tłumaczyć!
Błogosławię tych co uwierzyli, a nie wi[e]dzieli…
Kwiecień 4th, 2009
Ja bym to rozszerzył na inne gatunki zwierząt, które szanujemy i też bym wprowadził kontrolę urodzin wedle przygotowania do rodzicielstwa
a już szczególnie szympansom
Mądrzącego się w moim domu babsztyla wyrzuciłbym na zbity pysk. Tak mi dopomóż Bóg!
:)
Kwiecień 8th, 2009
Szanuję Pana niewątpliwie mądrą Osobę, ale z przykrością czasem czytam to, co Pan pisze… Epitety jakimi obdarza Pan Dorotę Zawadzką są okrutne. Ot, kobieta ma nadwagę. Ja też… Mam(y) się zatem odstrzelić? Nie mamy racji bytu? Czador? Smutno. Nie możemy się w żaden sposób wypowiedzieć? Bo i po co…
Inaczej też widzę D.Z., mniej psychoanalitycznie, na pewno bardziej po ludzku. I widzę, jak wchodzi czasem do domów, w których to ona chwilowo zajmuje miejsce ojca-pantofla. I cóż z tego? Ktoś musi.
Jest Pan okrutny. Smutno.
Kwiecień 8th, 2009
Reply to “milusińscy górą”