świat ludzików: troll


Jakiś czas temu, co łatwo zauważyć, wziąłem się za opisywanie powszechnych bolączek jakie ludzie mają sami ze sobą. To co niezauważone, to co pomijane, przeinaczane, nie przyjmowane do wiadomości, a wszechobecne, odciskające się to tu to tam, ba!, po wielokroć decydujące przy wyborach, poglądach, głoszonych ideach. Czasami przemknie gdzieś w prasie pojęcie, wyjaśniające, mitygujące, ukrywające zażenowanie i zaskoczenie, „chochlik drukarski”. Taki on drukarski, jak ja chochlik. Każdy chochlik drukarski zrobiony jest czyjąś ręką. Wszyscy robimy chochliki, a raczej chochliki robią coś z nami.

Były one obecne z nami od zawsze, a właściwie od kiedy człowiek zaczął coś nadawać, niekiedy nazywając to przekazywaniem, choćby tak jak dzisiaj przekazem masowym. Gdy człowiek zaczął coś mówić, nadawać do kogoś (a nie mamrotać do siebie), zetknął się z tym dziwnym światem tworów, stworków, których zaczął obdarzać róznymi imionami. Jeszcze nie wiedział, że jest to nieświadomość, a już ona przypominała mu, iż to on sam jest dziwnym stworem na ziemi. Oto innym był, gdy jeszcze nie mówił, a innym gdy zaczął mówić. Oto, gdy stara się mówić wiele, coraz więcej, tym bardziej gubi się wtym i z tym, co chciał powiedzieć. W końcy mówi coś, czemu za chwilę z całą mocą zmuszony jest zaprzeczać. Zaprzeczając coraz bardziej, chcąc wskazać gdzie naprawdę leży prawda tego, co chciał powiedzieć, pokazuje tym bardziej na przekór temu co zamierza, że prawda leży akurat tam, gdzie z całą mocą zaprzecza, aż po zakrzykiwanie i zachrypnięcie. Nieświadomość okazuje się być jego bliźnim („a kto z was jest bez grzechu niech…”) ciągle robiącym z niego idiotę, głupca, dupka.

Niektórzy mogli być zaskoczeni moim odwołaniem się do kreacjonizmu we wpisie poświęconym ewolucjonizmowi. Nie, ależ nie, nie jestem kreacjonistą. Ja tylko nie podzielam ukrytego założenia dominującej obecnie wersji ewolucjonizmu, tego, co to każe wierzyć, że byt i istnienie ma charakter ciągły, że ja istnieję w formie zalążkowej już w latimerii i w archebakteriach i że istniał będę w istotach co pojawią się po mnie. Chodzi o homogeniczność materii nieożywionej i ożywionej, czemu sprzeciwia całe doświadczenie psychoanalityczne.

Dominującym doświadczeniem analitycznym jest fakt, że istota mówiąca rozpoznaje swoje istnienie jako nieciągłe. Kim innym byłem, a kim innym jestem; jedynym łącznikiem między mną, który był, a mną, którym jestem, jest pragnienie. Tyle, że ono jest pragnieniem Innego.

Troll uwielbia płatać psikusy ludziom. Zwłaszcza wystawiając ich intelekt na próbę. Znany ze swej zajadłej wrogosci wobec Tomasza Grossa historyk, kolejny niezależny od niczego, główkuje od lat nad pytaniem historii jak najbardziej współczesnej – jakie są przyczyny wielkiej przemiany ustrojowej krajów Europy Wschodniej i porzucenia przez nie komunizmu, jest takim skrajnym ewolucjonistą, który będąc zdecydowanym konserwatystą określa siebie jako kreacjonistę. Nazywa się Marek Jan Chodakiewicz i twierdzi, że Rewolucję bez Rewolucji da się wywieść z przeszłości w sposób ciągły. No i mamy wtedy wszechwładne i wszechwiedzące KGB, mamy spiritus movens wszystkiego, pana Gorbaczowa, mamy wspaniały plan zachowania komunizmu w świecie. Nieporuszalny Poruszacz, pan Gorbaczow i sfora jego aniołów, agentów KGB, zpalanowało i przeprowadziło genialny plan – przecież komunizm musi trwać, jak materia i życie samo. Pan Chodakiewicz siłą swego idealistycznego materializmu odrzuca pomysł, co tam odrzuca, do głowy nie dopuszcza, że pan Gorbaczow mógł mieć plan odejścia od komunizmu, zdemontowania go jako ślepej linii ewolucji. Nie, to nie – wszystko służyło zachowaniu komunizmu, twierdzi. Coś jednak poszło nie tak. Nasz naukowiec wie co – cytuję: „Padła komuna jako system państwowy imperium. A wystarczyło wymordować po marksistowsku kilka milionów ludzi i byłoby jak zwykle. Komuna zachowałaby władzę.”

Ale Troll jak to troll, nie pozwolił – podmienił Gorbaczowa komunistę na Gorbaczowa papieża i wystrychnął pana historyka na dudka. W gruncie rzeczy ten historyk, jak i historyk uzurpator, Tomasz Gross, nie różnią się od siebie. Obaj klajstrują luki w historii, wyrwy jej dyskursu, próbując przywrócić ciagłość, jej ciągłość i ciągłość dyskursu; niemożliwość pojęcia tego co sie stało zastępują łatą. Jeden czyni to za pomocą zakulisowego spisku kgbistów, drugi za pomocą antysemityzmu jako odpowiedzialnego za holokaust. I pierwszego i drugiego dziwi troll. U Chodakiewicza, szczwanego demonicznego komunistę przemienił w anioła miłosierdzia, czego nasz naukowiec nie przyjmie do wiadomości choćby był obdzierany ze skóry. U Grossa, zjawę, marę ocalonych z holokaustu, przedstawia jako realnie istniejącą postać, zmuszając tych, którzy przeżyli, do dostrzegania jej jako multiplikacji.

Życie jest, ale równie dobrze mogło go nie być; Rewolucja bez Rewolucji była, ale mogło jej nie być; holokaust był, ale mogło go nie być. Wszystko to prowadzi nas do traumy i prób zaradzenia temu. Czy jesteśmy jedynym życiem w Kosmosie? To dlatego ludzie szukają życia wszędzie indziej w kosmosie. Czy mogło nie być Okrągłego Stołu? Oczywiście, że tak. Do dzisiaj jest wielu takich, którzy chcieliby tego, i wcale nie są to postkomuniści i im podobni. To są wersje pana Chodakiewicza. Chcą tego, by nie zwrócić małej cząstki honoru komuniście Gorbaczowowi i komuniście Jaruzelskiemu. Czy mogło nie być holokaustu? Oczywiście, że tak. Tylko czym wtedy byłby antysemityzm?

K.P.


No Comments, Comment or Ping

Reply to “świat ludzików: troll”