Mamy sobotę i ranek bezchmurny, mrozik za oknem. Przed nami biurko, na biurku herbatka. Rozsiądźmy się wygodnie, nogi wyprostujmy, ręce załóżmy na brzuchu i zacznijmy ględzić. Eksplikujmy, klaryfikujmy, tłumaczmy, sugerujmy. Gdzieniegdzie palec podnieśmy do góry, tupnijmy nogą z przekonaniem na „Nie” i nieustannie polemizujmy, kontrujmy, ripostujmy. Jednym słowem błyszczmy! Może uda nam się kogoś oślepić.
Na targowisku wszystkiego co sprytniejsi i wnikliwsi dojrzą psychoanalityczny okruch, łapczywie sięgną poń tracąc całe 5 zł i zaczną snuć swe wizje. Sobotnie interpretacje o 8.30 rano, półsłodkie i półgorzkie, półgorące i półzimne jak napój w filiżance co sączymy bez przekonania, za to z kulturą. Niekiedy po sutym obiedzie, ale bez przejedzeń, spotkamy się w telewizorni znanej jako studio i na nowo rozpoczniemy skanowanie, prześwietlanie, bystrym okiem spoglądanie. Tu coś wtrącimy, tam słusznie dodamy, gdzie indziej żarliwie zaprotestujemy. Zwyczajna erozja psychoanalitycznej interpretacji – wyjaśniania zamiast kontrapunktu, pouczenia w miejsce akcentu, gładkie formuły tam gdzie interpunkcja.
Proces ufryzowywania interpretacji psychoanalitycznej do perfekcji doprowadził Sławoj Zizek, Słowianin tak jak i ja, jeszcze nieśmiały w 1990 gdy zobaczyłem go pierwszy raz, już głośny w 1994, gdzie z entuzjazmem młode wilczki lacanizmu wyrażały się o jego talentach marketingowych, psychoanalityka-sprzedawcy. Moda na psychoanalizowanie rzeczywistości społecznej to pokłosie tych talentów. Wraz z nią rozpleniły się ujadające brytany, które z powierzchownego spotkania z psychoanalizą stosowaną poza gabinetami, uczyniły z niej i ciągle czynią jedynie narzędzi krytyki, Krytyki Politycznej nawet.
Czy znacie sylwetkę pszennowłosego, wiecznie młodego, zaokularowego inteligenta? Pan Sierakowski, ach jak on błyszczy od interpretowania (z psychoanalizą w tle)! Co i raz słyszy się w jego ustach fajerwerk interpretacyjny. Na ostatni z nich zwróciła uwagę w komentarzu moja czytelniczka – napisał on był w swym periodyku, że sprawa Eluany to ni mniej ni więcej tylko sprytna obrona (kogo?) przed spojrzeniem prawdzie w oczy. I orzekł był o prawdzie całej (co za idealista z niego), wykluczeni, głodni, wyrzuceni na bruk, pozbawieni zasiłków, jednym słowem „brudni, odrażający, źli” (czy ktoś pamięta jeszcze ten film?). I stwierdza gromko i autorytarnie, że chcą (kto?) odwrócić uwagę od rzeczywistych problemów ludzi poza nawiasem lub prawie za nawiasem.
Czy nie słychać w tym oby ech „Międzynarodówki”? „Dziś niczym, jutro wszystkim My”? „My” ponad Ja, „My” ponad Ty, „My” ponad Oni. Problemy społeczne ponad problemami malutkiej, niknącej w oczach Eluany. Żyjemy by rozwiązywać problemy społeczne proszę was, problemy mas wszystkim, problemy kogoś, drobinki bytu, Niczym. Jeszcze kroczek i krzykniemy w masowych wystąpieniach, że problemy przeludnienia rozwiązać można (tu ukłon w stronę rozumu i demokracji) między innymi przy współudziale aborcji, i problemy kobiet (koniecznie w liczbie mnogiej) też. No i mamy to zakłopotanie, to paskudztwo każące myśleć, że śmierć Eluany to śmierć małej drobinki piasku w oceanie piachu chcących żyć.
W wygrzebanej na targu staroci literaturze, której pełno na wydziałach psychologii szacownych Uniwersytetów, uczy się, że interpratacja psychoanalityczna to coś takiego jak przykład zademonstrowany przez młodego wilczka marksizmu – czyżby oni umieli tylko ujadać? Podrzucę mu jeszcze jedną – tragiczny przypadek Eluany wiadome siły wykorzystują w celu, by młode wilki, w tym nasz bohater, pomyśleli, że wiadome siły chcą odwrócić uwagę od ważniejszej prawdy. Robią to tylko po to, by wilki ujadały, ujadały coraz głośniej, by dały popis uzasadniający istnienie tychże wiadomych sił. Inaczej zmarłyby jak Eluana, odeszły do historii. No i ujadają wilki reanimując bez końca siły, z którymi później walczą ujadając jeszcze głośniej.
I proszę, nie dziwcie się – weźcie do serca tę psychoanalityczną z tez, że wszelkie myślenie ma strukturę paranoiczną; że jeśli chce się powiedzieć wszystko, to kończy się w ślepym zaułku dna kolejnego dna.
Interpretacja jest skromna, zadawala się tylko ciut-sensem.
K.P.
6 Comments, Comment or Ping
Och, Ja wspomnianego wiecznie młodego (niektórzy mają zdecydowanie za mało lat! :-), zaokularowanego (chyba na miejscu jest interpretacja, że to okreslenie niezbyt pochlebne? :-) inteligenta jest większe niż My, Oni, Ty razem wzięci.
Niektóre wilki ujadają, inne zajmują się fryzowaniem, inne jeszcze gryzą się. Ale są też takie, które gryzą lub chociaż wgryzają się w problem. Tylko jak rozpoznać, że ich sposoby gryzienia są dobre? Jak wybrać/rozpoznać ten, który trzeba wybrać? Jak nie wkręcic się w „Roshomon” interpretacji (nawet skromnych) i nie wpuścić w maliny interpretacyjne?
Luty 22nd, 2009
Niczego nie „trzeba” (i) „wybierać”.
Można myśleć samodzielnie.
Tak myślę.
Luty 23rd, 2009
A kiedy się samomyśli
to po czym to poznać?
Czy gdy rozmyślam
dzieląc samość
na to co wiem
i na to co nowe
to tak jak obłoki – płynę
czy pod prawiam się
i co dobre zostawiam
a co złe rozważam?
Przecież to co zupełnie
nowe imienia nie ma
więc kalejdoskopem
jest podobności
niewidzianych
porównalnie.
więc jak to jest
z tym myśleniem
samośnym?
Luty 24th, 2009
„- A kim pan jest?
– Nie wiem. W poniedziałki, srody i piątki myslę jedno. We wtorki i czwartki – drugie. Oba punkty widzenia cos nam mówią. Potraktowalem idealny, platoński swiat matematyki na tyle powaznie, by poświęcić mu całe swoje zycie. Ale może po prostu byłem głupi. I utknąłem w nim na dobre […]. Im robie sie starszy, tym wyraźniej widzę, że na naprawdę głębkie pytania mozliwych jest wiele różnych odpowiedzi. Sa jak diament. Kazda z powierzchni rzuca nieco światła na prawdę. Więc nie wiem, kim jestem”. – Gregory Chaintin w rozmowie z Karolem Jałochowskim.
Imienia nie ma tez to, co zupełnie stare (znane).
„Francuski matematyk Emile Borel zauwazył, że liczb rzeczywistych nie tylko nie sposób obliczyć, ale nawet nazwać. Że są nieosiągalne” – j.w.
I coś bardziej optymistycznego: „Mówić jest niemozliwe, ale niewystarczająco niemożliwe” – S. Beckett
:-)
Luty 25th, 2009
Pytanie zupełnie z innej beczki:
W zeszłym roku na wykładzie wspominał Pan Jadwigę Staniszkis i jej „przejścia” z Iredyńskim. Ostatnio na doskonałym portalu informacyjnym pudelek.pl przeczytałem o piosenkarce Rihannie i jej chłopaku, który dotkliwie ją pobił. Mimo to wygląda na to, że ta dalej chce się z nim spotykać. Jak to rozumieć? To było coś o miłości.
Luty 25th, 2009
Wreszcie. Byłem w Rzymie, byłem również w Watykanie. Wrażenie zdumiewające: Oczekujesz wielkiego, a to jest ogromne! oczekujesz bogactwa wystroju, a tam jest przepych. Oczekujesz zobaczyć współczesny ośrodek kultu Chrystusa, a widzisz centrum próżności, pychy ludzkiej, bogactwa. Nie ma tam ani cienia pokory, wiary, śladu ewangelii głoszonej biednym i odrzuconym. Jednym słowem ?Watykan to kompromitacja kościoła.
Z jednej strony zebrałem dowody w sprawie, że Cesarstwo Rzymskie wciąż istnieje w postaci Watykanu i Papieża. Z drugiej wpadłem w zdumienie, jak papież Polak mógł wygłaszać w tej scenerii słowa o miłości, miłosierdziu, zawierzeniu Boga? Te słowa na tle przepychu watykańskich świątyń i wnętrz to jakaś komedia, groteska na pewno! Czy on tego nie widział?
Ktoś powie ? przecież ta sceneria to muzeum sztuki, nic więcej. Tak, muzeum, ale pychy i fałszu – kościół jedną ręką pokazując niebo, drugą gromadził ziemski majątek. Tego faktu nie da się ukryć wskazując na wartość artystyczną łupów.
W tym kontekście aktualnie pełniący rolę cesarza-papieża Benedykt XVI lepiej pasuje do Watykanu. Jest wątpiącym intelektualistą, pogodzonym ze swoją starością i umieraniem kościoła. Tytułować się go powinno raczej kustoszem…
Marzec 25th, 2009
Reply to “imbryczek z interpretacjami”