środowe utyskiwania


Od pewnego czasu studiuję pewien tekst. Ukazał się on w Naukach Politycznych numer 4 i jest autorstwa pana Piotra Bartuli. Temat poważny, godzien komentarza analitycznego – rzecz tyczy uzasadnienia istnienia kary śmierci. Psychoanalityk musi mieć tu coś do powiedzenia, bo dziedzina podmiotu ludzkiego jest mu bliska, bardzo bliska. Tekst to poważny więc i komentarz nie może być inny. Mierzyłem się właśnie z rozpoczęciem odpowiadania na ten tekst, a ma on formę listu, gdy dziś w środę z tekścikiem w „Wyborczej” objawiła się „współczesna kobieta”, profesor i progresistka zarazem. Cóż, jak to z progresistami bywa rzecz jest o zacofaniu, czyli ignorancji seksualnej.

Przez połowę dekady w latach 80-ych byłem jak seksuolog i pracowałem w teamie prof. Imielińskiego, ówczesnego znawcy seksuologii. Odszedłem gdy zobaczyłem to, co wtedy było widoczne, a myślę, że jest widoczne i teraz. Seksuologia ma do zaproponowania głównie mechanikę seksualną, no a że jest to dziedzina medyczna, chemię seksualną. Pani profesor Środowa jest z kolei orędowniczką edukacji seksualnej, ma się rozumieć nowoczesnej. Ba! Ale co to takiego?

Wiedza!!! Co nie co rozdziera szaty w histerycznym geście bojowniczka o szczęście seksualne ludzkości. Załamuje ręce nad pytaniem jakiejś dziewczyny („Czy to, że mam małe piersi, jest spowodowane jakąś chorobą? Jak ją leczyć?”). Pomijając prosty fakt, że pytanie jak to pytanie, czegoś tyczy, nie jest gorsze od pytania „dlaczego rak nazywa się rak, a zieleń jest zielona”, to może tyczyć choroby naprawdę, choroby endokrynologicznej dajmy na to. Może też być pytaniem wielce roztropnej osoby, co to przejrzała socjologicznych badaczy i robi z nich balona, jak to młodzież potrafi gdy ma dorosłych za głupców. A to, że pytanie takie może pochodzić od osoby nieco opóźnionej mentalnie nie przychodzi do głowy, mądrej głowy? Ciągnijmy więc to naigrywanie się z naiwności. Czy pani profesor wie, że takie pytanie może zadać osoba, która nie wie o czym mówi albo nie wie, że mówi w ogóle? To teraz bardziej subtelnie – pytanie takie może zadać osoba, która bojąc się seksu (a nie musi to być głupia postawa życiowa), szuka jakiegoś alibi, by móc odmawiać udziału w seksualnych grach rówieśników. Nie każdy chce mieć seks w głowie, niektórzy chcą go mieć w sercu, inni w koniuszkach palców, a drudzy w poezji jedynie. I to stanowi o trudności w edukowaniu seksualnym. Nie wiem czy pani profesor o tym wie.

Następnie następuje rwanie włosów z głowy nad pytaniem „Czy zamiast prezerwatywy można stosować kostki lodu?” W gruncie rzeczy nie śmiem pomyśleć, że autorka felietoniku nie wie, że skuteczność jednego i drugiego środka jest zawodna oraz, że osoba zadająca pytanie nie jest niemądra – wie ona, że nie ma 100% środków antykoncepcyjnych. Pani profesor wie natomiast, iż skuteczność rzędu 99,999999% jest pewnością. Cóż i pytająca i rwąca włosy są w błędzie – istnieją środki 100 procentowe. Są nimi rewelacyjne, naturalne, nie dające skutków ubocznych stosunki oralne i analne. Czy pani profesor chce uczyć tego naszą młodzież kochaną, a jeśli nie, to prosiłbym o wyjaśnienie dlaczego?

Z kolei rozległ się rzewny płacz nad relacją innej dziewczyny („zaszłam w ciążę i poprosiłam kolegę, by walnął mnie w brzuch. Pomogło”). Tu z kolei skuteczność jest taka sama. Aborcja medyczna i aborcja pokątna kończy się tak samo, śmiercią życia, a dla ostrożnych, śmiercią jakiegoś życia skoro jeszcze nie życia ludzkiego. To czy coś jest medyczne czy nie, nie rozwiązuje tego problemu. Hipokryzją jest, a nasza pani profesor od lat walczy z hipokryzją, że aborcję zwą usunięciem niechcianej ciąży, choć można by to nazwać boleśniej i prawdziwiej usunięciem niechcianego życia. Czy istnieje coś takiego jak niechciane życie? Jasne, jest tego mnóstwo. Czy jest wiele chęci usunięcia niechcianego życia? Oczywiście, jescze więcej. Co z tym robić? Zamykać oczy, tępić? Jasne, że nie. Pani Profesor, odwagi, proszę nazywać aborcję odebraniem życia przez inne życie, które nie chce innego życia. Nie warto walczyć z hipokryzją tu będąc hipokrytą. Nie trzeba walczyć z Kościołem, że stoi w obronie pewnych wartości, warto pokazywać natomiast, że nie wie on co począć z ludzkimi podmiotami, które pragną, które pragną grzesznie, a nie ma innych pragnień niż takie.

I na koniec, warto przydać seksualności trochę luzu. Czy warto ideologizować seksualność, która z istoty swej może być tylko konserwatywna? Po co czekać dalsze 20 lat by przekonać się, że wciąż padają te same pytania – „Ja go nie kocham. Czy mam mu się oddać?”, „Nie odczuwam orgazmu gdy się kochamy. Czy dobrze robię chodząc z nim do łóżka dla świętego spokoju?”, „Mój chłopak bardzo lubi moje duże piersi, ale ja nie chcę by mnie dotykał. Co z tym zrobić?”

Życzę powodzenia w odpowiedzi na te pytania.

K.Pawlak


7 Comments, Comment or Ping

  1. Hannah

    A mnie piersi urosły, odkąd przestałam chodzić do KP. Czy to cud? ;-)

    Styczeń 22nd, 2009

  2. Przemysław Szubartowicz

    Pani Środa reprezentuje pewien punkt widzenia, zwany oświeconym, który istotnie można sprowadzić do określonego katalogu poglądów. Nie oceniam tego katalogu źle – ale nie oceniam go źle czy też nie powoduje on mojego dyskomfrotu w określonym kontekście. Kontekst ten to „przeciwnik” pani Środy, którym na ogół jest jakiś świętoszek, który chciałby edukować dzieci, mówiąc im, a właściwie wkładając do głów, że cała seksualność jest grzechem. To spojrzenie publicystyczne. Spojrzenie analityczne jest oczywiście inne, a przynajmniej na inne zbacza ścieżki. Pytanie tylko, co powiedziałby analityk, gdyby w miejsce pani Środy postawić – dajmy na to – panią Sobecką z Ligi Polskich Rodzin. Skoro obie one reprezentują odmienne punkty widzenia i wiedzenia, a zarazem obie funkcjonują publicznie, coś tam głosząc, to czy analityk w takim zestawieniu zawsze idzie trzecią grogą. Z doświadczenia wiem (kto nie wie?), że trzecie drogi to nie są najlepsze drogi…

    Styczeń 23rd, 2009

  3. MARCIN KLAUS

    Wsłuchana w Środę (rodzaj profesorskiego Cosmopolitan) dziewczyna oświecona bierze w ręce swe swój orgazm, swój seks, swoje zapładnianie; po wielu (nie)udanych orgazmach z odpowiednim zabezpieczeniem podejmuje mądrą decyzję – czas na zapłodnienie!
    Zapładnia się by potem świadomie wyhodować „dobrego człowieka”

    Ciemne dziewuszysko ze sfery Sobeckiej puszcza się bezmyślnie z nadzieją na przyszłego męża.
    Się trafi to się dzieje
    w trakcie brana jak popadnie rodzi dzieci Boże
    dając im cyca i podcierając dupę
    żadnej wiedzy nie krzewi
    tylko do kościoła chodzi
    i na sąsiadki gada, że kurwy

    Którą drogę doradzić? Bezmyślnej świętoszkowatości czy oświeconej hodowli?
    I czy to przeciwstawienie nie trąci lekką mychą?
    Takie rozkosze lat 90-tych tamtego wieku…

    Styczeń 24th, 2009

  4. Przemysław Szubartowicz

    Co więc nie trąci nie tyle lekką, ile choćby i oświeconą lub zacofaną mychą?

    Styczeń 24th, 2009

  5. MARCIN KLAUS

    niełatwo wyprodukować zestaw nowych antagonizmów czy też nowych ideologii ad 2009
    jakoś to zahacza o temat dzisiejszej lewicy i jej zagubienia
    popkultura produkuje nowy wizerunek kobiety spełnionej – dzieciatej i przy mężu (całkiem niedawno synonim ciemnej kury uciśnionej przez patriarchat)
    wszystkie angeliny jolie tego świata promują model okołoŚrodowy – perfekcyjny plan, świetnie skonstruowana rodzina; matka, żona i modelka w jednym, kobieta światowa i międzykulturowa
    i tu się wszystko pochrzaniło lewicowo-prawicowo. „Błyskawiczny urlop macierzyński Rachidy Dati szokuje organizacje feministyczne”. feministki krytykują kobietę wyzwoloną, pracującą, która ma dziecko z tajemniczym partnerem i nie chce się z tego tłumaczyć. chcą ją natychmiast zapędzić do domu, do dzieci, żeby się tam realizowała. Sobecka, jak mniemam, też im wtóruje.
    dlatego zaczynam podejrzewać, ze feministki poszły na układ z ciemnogrodem :D nie mogę tylko namierzyć prawdziwej siły progresywnej, ale może trzeba poczekać
    co do seksu to świętoszki mówią grzech, grzech, grzech; ale czy nie jest to w efekcie podkręcaniem rozkosznej obietnicy? Bo to liberalne ?wszystko jasne i wytłumaczone? jest takie nie-sexy?

    Styczeń 24th, 2009

  6. Onka

    wszystkie pragnienia są grzeszne? A co z pragnieniami księży i zakonnic objawień? Gdy gadac z Bogiem, byc w transie, ekstazie boskiej itp. Czy to sublimacja popędu płciowego?

    hmm, ale tak sobie mysle, ze gdy kobieta wierzaca pragnie miec dziecko, i puka sie z rozkosza i orgazmami ile wlezie przez miesiac, albo i kilka, bo nie moze dlugo zajsc w ciaze, to wtedy, wedlug kosciola, jest rozgrzeszona, gdyz najswietszy cel to potomek. Seks musi uprawiac, in vitro sie nie zaplodni przeciez. Czyli jest chociaz jedno pragnienie w polowie nie grzeszne ;-)

    Styczeń 26th, 2009

  7. Tolek

    Albo co jeśli przyszli małżonkowie, wiedzeni ze wszech miar słusznym zamiarem zbadania swej płodności celem wyhodowania młodego Polaka-katolika, idą do poradni i przyszły oblubieniec oblubienicy musi nasienie swe bezcenne posiać na szklaną skałę. Czy grzeszy, czy wiatr sieje, czy też dla zbożnego celu witraż albą życia bieli?

    Odys pośród syren?

    Styczeń 27th, 2009

Reply to “środowe utyskiwania”