Ostatnim razem chciałem jedynie wskazać na zawsze paradoksalną naturę miłości, czego różnej maści badacze z uporem maniaka nie chcą dostrzegać. Szukając róznych biologicznych podstaw przywiązania, sympatii, lgnięcia, lepienia się, przypodobywania, okazywania zainteresowania i szeregu innych ciekawych zachowań, typują oksytocynę za marker – czego? No i tu pada odpowiedź – miłości. Jak zwykle zapominają dodać, że oksytocyna to substancja czynna przynajmniej ssaków. Twierdząc zatem, że jest to marker miłości muszą twierdzić, że miłość jest powszechna w świecie zwierząt.
Skoro tak, to przejawy sublimacji dostzregalne tylko w świecie ludzkim, nie mają dla nich żadnego znaczenia. Dla biologów miłość nie ma żadnego związku z sublimacją panowie i panie. Liryka miłosna miłością nie jest, a zmęczony i mający trochę dość życia mąż, proszący żonę by go przytuliła, już tak. Iskająca szympansa szympansica i wyciskająca zaskórniki ona jemu, to jak najbardziej jest miłość, a marynarz piszący własną krwią w kajucie zdanie „Polsko, jak słodko za ciebie umierać”, to nie jest miłość.
Napisałem też o wielkiej obsesji traktowania miłości w kategoriach konieczności, związków przyczynowo-skutkowych, logiki liczb. To oczywiście sposób na poradzenie sobie z paradoksami tkwiącymi w miłości. Gdy Abraham słucha posłusznie nakazu Boga i gotów jest złożyć syna w ofierze, to dla takich umysłów jest to miłość, czy nie jest? Powiedzą to bajka, ale czy bocianica wyrzucająca bocianiątko trzecie, by mogło przeżyć pierwsze i drugie, czy też Ukrainka w czasach głodu zabijająca jedne dziecię by inne coś zjadło, realizuje akt miłości? Czy Bóg nauczajacy Abrahama by kochał przede wszystkim swego syna, a nie jego, realizuje miłość?
Podane przeze mnie przykłady pokazują, że miłość nie jest koniecznością i nigdy nie była koniecznością. Była wyborem, aktem. Gdyby było inaczej, czyż rozumielibyśmy pojawienie się przykazania o miłości bliźniego swego? Po co byłoby ono potrzebne, gdyby miłość była w rejestrze konieczności, rejestrze instynktu?
Jest taki odcienek serialu o Kiepskich, w którym do domu bohaterów przychodzi 3 osobowa rodzinka sąsiada, którego akurat nie ma. Przyjeta w gościnę rodzinka spaślaków nie tylko że nie daje się z mieszkania usunąć, ale i ogołaca dom ten z wszelkich wiktuałów, akcentujac przy tym stale konieczność wypełniania ściśle przykazania o miłości bliżniego. Oczywiście nie dają się przepędzić, a stałe nawoływania o konieczności miłości bliźniego kończą się ucieczką Kiepskich z własnego domu.
Czy zatem miłość bliźniego jest niemożliwa? Za wielkim trudem dla ludzi jest? Ewentualność miłości sprawia, że rodzina spaślaków nie spotykana jest w świecie ludzkim. By nie być zgładzonymi muszą być miłymi dla godpodarzy. To z kolei pokazuje, że miłość jest zawsze wzajemna, albo nie ma jej wcale.
Powiecie, a miłość platoniczna? A ona jest także wzajemna. W wyobrażeniowości takich osób dzieje się wszystko co odwzajemnieniem jest, nie dzieje się tylko w życiu, akcie. To drugi z paradoksów miłości, jej narcystyczny charakter, samowystarczalny, autarkiczny. W narcystycznym zamknięciu taka osoba przetrwać może do śmierci.
Może, znów ewentualność! Są w przestrzeni ludzkiej symbole – dzień urodzin, dzień imienin, dzień zaręczyn, dzień ślubu, a zatem i rocznice tych dni. Po co? By miłość była wzajemna na innym planie. Pustka tych dni, pustka rocznic raz jeszcze potwierdza ewentualność, a nie konieczność. Rocznice są zawsze spotkaniem z traumą – zapomniał, zbagatelizowała, nie pamięta. Ale to wszystko to tylko ewentualność pamięci.
Z drugiej strony rocznice to niewiele miejsc i chwil, które mają być konieczne, o których ma się pamiętać i okazywać to. Na oceanie ewentualności jest kilka wysp gdzie ludzie mówią do siebie dziękuję i proszę, gdzie dają coś sobie. Nie może tych wysp być dużo, by nie psuć miłości.
Zbliżają się walentynki, podrzucona nam wyspa, ludzie mówią, że fajna. Co mówi analityk? Mówi, że dostanie kilka telefonów więcej od tych, o których zapomniano, nie zwrócono uwagi, urażono obojętnością.
A Wielka Orkiestra Światecznej Pomocy? Gdzie jest tam ewentualność dawania skoro analityk widzi tam niekończące się dawanie? Jeśli natomiast niekończące to i konieczne. Miłość jest ewentualnością, bo jednym zdarza się raz w życiu, innym trochę częściej, ale codziennie?
I tu w końcu odpowiedź na pytanie wpisowiczki: to nie wzrost histeryczności tylko perwersyjności. To inwersja św. Augustyna, nie: Kochaj! I rób co chcesz, tylko Kochaj! I nie rób nic.
K.P.
One Comment, Comment or Ping
poezja
piękne
choć mało pojąłem
to może właśnie
jest to NIC co
innemu się daje
niezrozumianość
co do wysiłu
zmierza i nie
trafność określa
opasuje
sławnie
a blogowy
wpis pojąłem
jako kochanie
bez liczenia na coś
zwłaszcza od sknery,
że popuści tochę węża
zawsze się traci
czas, pieniądze, złudzenia
bo ta gra polega na końcu
a co wypadnie po drodze
oto tajemnica fantastyczna
Styczeń 13th, 2009
Reply to “ach te neurotyczne złudzenia”