Pouczające jest czytanie wpisów i refleksji na temat mych komentarzy analitycznych, a raczej analitycznie inspirowanych. Powiesz pragnienie, a kobiety już się odzywają, już proszą o rozwinięcie, pogłębienie, podejście – jednym słowem, dbają bym w pragnieniu uczestniczył, nie zapominał, rył w tym temacie i rył. Czyż trzeba lepszego argumentu za tezą, że pragnienie histeryczne jest po to, by podtrzymywać inne pragnienie, pragnienie Innego?
Jak oni to robią? Piszę oni, bo rzecz tyczy histeryków, ale całe dzieje świata wiedzą, że chodzi w tym pragnieniu o sprawę kobiet, ich kwestię „być lub nie być”. Wśród histeryków liczą się tylko histeryczki. Histeryczny rejwach obejmuje kobiecą skargę, nawet gdy przebrana jest w niewieścią dumę, kobiece rozczarowanie, nawet gdy przesłonięte jest chłodną kalkulacją, kobiecą wściekłość ubraną w kostium „rewanżyzmu”. Dusza kobiety, wszelkie jej odmiany – dusze kobiet, wyrażają nieustannie jedno, wielkie jedno. Nie jestem kobietą przez duże K, jestem tylko kobietą, a nie Kobietą. W całym swym histerycznym proteście zwracają się do Innego tym małym k, zdają się niewiele wiedzieć, mało rozumieć, odpowiadać z dalekiego miejsca. Gdy Marta z przypowieści ewangelicznej zwraca się do Jezusa ze skargą na jej kuchenne położenie nie oczekuje innego pocieszenia niż wywołanie pragnienia Jezusa, tego pragnienia, które wyrazi się zapraszając ją do grona słuchaczy jego. Marta nie wejdzie do salki i nie siądzie wiedziona sama z siebie, chce to zrobić nie tyle będąc zaproszoną, ile będąc pragnioną. Ale co da jej pragnienie Innego?
Ważną chwilę w życiu, moment, w którym małe k zaistnieje jako duże K, kobietą nie taką jak inne kobiety, będzie Kobietą wśród kobiet, przez chwilę pokona Marię słuchaczkę. Będzie także Kobietą wśród męzczyzn, bo przekierowane pragnienie ją wyłowi właśnie, skupiając je na niej – Kobiecie. Oczywiście, na temat tego pragnienia ona, kobieta, nic nie wie. Podobnie jak męzczyzna, który nie wie co dzieje się z jego pragnieniem. Pragnienie należy do podmiotu i tak jak on jest podmiotem nieświadomości, tak i ono pozostaje nieświadome. Znamy tylko jego efekty.
Upraszczając, warunkiem pragnienia histerycznego jest małe k, minus po stronie podmiotu, którego metonimia jest oto pragnieniem, a raczej metonimizacje (narzekania, skargi, oskarżenia, nieuprawnienia, pasywność, nadskakiwanie, bezwolność, skromność, złośliwość, docinanie, obmawianie i dalej w niekończącym się ciągu cech i kształtek, swoistości i ubarwień duszy kobiecej. Któż miałby je, kobiety, poznać do końca, jeśli ich pragnienie zawsze się mieni tworząc ich niepowtarzalną psychologię?). Z braku dużego K („kobieta przez duże K nie istnieje”), z braku w byciu tworzy sie jej „chcę być” – być kobietą przez duże K. Lecz jestem nią tylko wtedy, gdy jest me bycie przez duże K uznane w pragnieniu Innego. Lecz jeżeli go do tego momentu nie było, a od uznania go dopiero to bycie istnieje, skoro jego trwałość zależy od pragnienia Innego, to jak to pragnienie utrzymać po kres jej istnienia?
Obejrzałem w końcu wczoraj ostatniego Bonda, który nic nie zmienia w micie bondowskim, choć bardzo film się o to stara. W poprzedzającym go Casino Royale, Bond, (przecież to więź i cyrograf po angielsku, ten cyrograf podpisany z diabłem MI6), znajduje Vesper, czyli poetycko mówiąc Wenus, gwiazda nocy, hymn nieszporny zanoszony przez mężczyzn do Wenus najpiękniejszej, (warto zwracać uwage na znaczące, oj warto), którą wziął i pokochał. Wziął jak każdą inną swoją dziewczynę, ale obudził się bez niej. Zginęła, nie ma jej. W Quantum (tym słowem Freud określa siłę pragnienia) Bond szuka pocieszenia w rozliczeniu się z nią i z niej nim. Lecz kiedy już pocieszenie znalazł odkrył, że jego bycie nie zmieniło się nawet o jotę – „agent, którym zawsze byłem”.
Vesper pojawiła się jako duże K, by dac znać Bondowi, że on to właśnie chce czegoś innego, chce być tam gdzie dotychczas go nie było, a co może tylko artkułować się jako nie-bycie agentem. Vesper staje się znaczącym jego pragnienia. Vesper ma to, co chciała, ma Bonda pragnienie, ale jak mieć je stale? No właśnie, być tylko znaczącym – zniknąć, umrzeć, stać się snem Bonda śniacym o Vesper i byciu z nią, co równoważne jest odejściu na emeryturę, a zatem końcem filmów o Bondzie.
Histeryczka podtrzyma pragnienie Innego na zawsze gdy uwieczni je w znaczącym, to duże K okazuje się być K Innego. Co pozostaje dla niej? Kobieta (przez duże K) nie istnieje, jako małe k należy do jakiegoś tam kogoś. Pragniona przez Bonda ogromnie, zadowala się Vesper ociupinką bycia przy boku kogoś tam.
Pragnący Bond nadal będzie sortował swe dziewczyny, bo zabijając byle kogoś tam, posiadacza Vesper, anulować swe pragnienie, którego reprezentantem w filmie jest Mathis. Pozostał agentem M. – cóż M(O)ther – co przyznaje sam w filmie nazywając ją matką. Ale to już inna historia – pragnienia niemożliwego – pragnienia podmiotu obsesyjnego. Bond, jak diamenty, jest wieczny. Tej serii nie można zakończyć, bo to męski, bardzo męski film.
K.P.
PS. Do uwag Baumana zacytowanych przez wpisowiczkę należy się odnieść i to zrobię. Nie dotyczą one jednak pragnienia wprost, tylko lęku przed pragnieniem.
8 Comments, Comment or Ping
kurczę…nie wiedzieć czemu, nie lubię gdy Pan pisze o kobietach. wydaje mi się Pan wtedy mizoginem. ot tak.
Grudzień 29th, 2008
Żeby być kobietą przez duże ?K? dla mężczyzny, trzeba z nim nie być. To smutne.
I trzeba się jeszcze zadowalać ?ociupinką bycia przy boku kogoś tam?.
No Tragedia, panie Krzysztofie.
A żeby ten ?kogoś tam? nas pragnął a nie Bond, trzeba go jeszcze od czasu do czasu opieprzyć, ofukać a potem herbaty zrobić i pogłaskać po główce?hm?;-)
I tak w kółko.
A czy nie można tak normalnie, bez tych gierek?
Bo jeśli ktoś te gierki zauważa i wie, że to są gierki (nawet, jeśli nieświadome), to co ma zrobić? Brać udział w tym przedstawieniu?
Pozwalać na bycie manipulowanym, albo przynajmniej tak się czuć?
I samemu manipulować?
Tylko mam wrażenie, że uczucie gdzieś w tym wszystkim zginęło.
Grudzień 29th, 2008
No właśnie, jak odróżnić mężczyznę histeryka od mizogina?
Bo mnie też, niestety, wydają się podobni :-(
Grudzień 29th, 2008
Aniu,
nie ofukiwać
i nie pytać o test
mizohisteryczny
lecz Kochać
a w zamian
czasem ich miłości drobina
bezradnie nieporadnie
skapnie słodka
do środka
Bo jaka frajda, że Ktoś
rozsądzi „dobry” „nie dobry”
gdy samemu nie ma się
doświaczenia zdania?
Wolę się sparzyć
i wiedzieć, że było
piekielnie niż
unikać życia
bo to do nieba
przez trumnę
prosta droga.
Czyż nie?
Grudzień 30th, 2008
racja
miłość darem na
płomienista
stracona
jak życie
i bywa
piękna
Grudzień 30th, 2008
Perskie oko do Pana Krzysztofa: skoczyć w ten kominek-Życie i nawet spłonąć. Przyswoiłam.
Hannah, coś w tym jest…
Naiwnie (godzę się z tym…) dodam, że Kobietą można być wśród mężczyzn, gdy znikną inne kobiety. Kim jest Kobieta występująca samodzielnie pośród wielu mężczyzn? Dodam, że to genialne uczucie. I ta możliwość wielokrotnego wyboru, który wcale nie musi się stać.
Kobieta Alfa (przyznaję, że w swoim samotnym, bo nie-samodzielnym byciu dążę do tego). Takie znalezienie się w sobie, aby pragnąć trochę, niedużo. Bardziej pragnąć Świata i być przez niego Pragnionym niż uwić gniazdko przy boku konkretnego mężczyzny (ryzykowne). Amen:)
Grudzień 30th, 2008
Albercie,
Właśnie trzeba ofukiwać
A potem chwalić
By pragnienie mężczyzny mieć
A Kochanie to wzajemność
I ewentualność
Dla przypomnienia
Drobina?
Ma wystarczyć kobiecie?
Tylko ?kogoś tam? może tak myśleć,
że to wystarczy.
A może doświadczenia
aż za dużo
i nie ma nadziei
na coś szczerego, bezinteresownego.
Na mężczyznę, który nie boi się swojego pragnienia…
Bo nie w ilości jest metoda Albercie, lecz w jakości i szczerości doznania.
P.S. Pragnienie kobiety. Polecam film ?Sprawę Kramerów?. Właśnie ?leci? na Czwórce :-)
Grudzień 30th, 2008
Ann, jeśli chcesz być Kobietą Alfa pragnij nie trochę, ale wszystkiego, jak najwięcej, tylko dla siebie.
Nie bój się być egoistką.
Dla facetów to stan normalny, my mamy wyrzuty sumienia jak się tak zachowujemy ;-)
I wcale nie jesteś naiwna, i wiesz o tym :-)
Grudzień 30th, 2008
Reply to “pragnienie, to chcę być”