Ostatnim razem wspomniałem co nieco o Wyobrażeniowości, tym dziwnym rejestrze życia ludzkiego ufundowanym na pozorze i skonstruowanym jak fikcja. A mimo to jest on jedynym, który daje dostęp do życia przez swój styk z Realnym „obciałowując” je. Efekt tego bywa różny; ciała bywają piękne, ale i wstrętne, bywają tajemnicze i pozbawione tajemnic, lecz zawsze są czymś na kształt widm jak ciała modelek, które fotkami tylko są, a cmokanie wywołują. Żeby tylko cmokanie!
Z drugiej strony, tej gdzie Wyobrażeniowe styka się z Symbolicznym poznaje się życie od strony śmierci – śmierci, na którą nacelowane jest życie i życie, na które nacelowana jest śmierć. To na tym styku doświadczamy utyskiwań i niedogodności, wszystkiego co symptomatyzuje człowieka. Hiobowa wieść mówi tylk tyle, że życie jest symptomem wszystkiego co nie-martwe.
Wiemy, że żyjemy gdy „symptomujemy” i gdy ciało nasze poruszane jest złudzeniem, marą, widmem, zjawą, a najbardziej snem. Skoro Wyobrażeniowe nadaje, jako jedyne, konsystencję życiu, z jednej strony, przez pociąganie mirażami (ach ta M.M. cmok, cmok!), z drugiej przez odpychanie Nie-adekwatnością,…szczęściem,…spełnieniem, („Jutro umrę na nowotwór” rzekła mi razu pewnego pacjentka) to prawda o nim, prawda życia nie może nie być uchwycona bez fikcji co prawdę wyraża.
W pułapkę tę wpadł nawet Einstein, nie on pierwszy i nie ostatni. W pułapkę tę wpadają zwłaszcza umysły oświecone, naukowe aż do bólu. Chcą wyrażać prawdę bez słów. Czynią to, tak jak on – geniusz wielki, za pomocą znaczków, coś jak E=mc i u góry kwadrat, czyli dwójeczka. Pytał on swego czasu „Jeśli bałagan na biurku jest oznaką bałaganu w głowie, to o czym świadczy puste biurko?”
Przesłanka jego pytania jest klasyczną interpretacją psychoanalityczną, pytanie właściwe, które jawi się jako sztuczka tęgiego umysłu, dotyka istoty psychoanalizy w obszarze jej relacji z wiedzą. Skonstruowane w podobny sposób co dowcip Słonimskiego o szafie, ma wskazywać na pustkę psychoanalitycznych interpretacji. Skoro bałagan na biurku świadczy o bałaganie w głowie, to brak bałaganu na biurku o braku bałaganu w głowie (a może o pustej głowie, hm?). I dalej – czy bałagan w kuchni albo w piwnicy też świadczy o bałaganie w głowie? Dla matematyka i logika to oczywiste.
Wzór o wzajemnym związku energii i materii, składający się raptem z jednej cyfry i trzech liter, wyjaśnia podstawowe prawo natury – jest to styk Symbolicznego z Realnym. To obszar poza życiem, obszar nie-martwego. Bowiem, co ten wzór wraz z opisywaną przez niego „prawdą”, co to wiedzą bardziej jest niż prawdą, ma wspólnego z utyskiwaniami ludzkimi, lub z tym co pochłania ich ciała zupełnie („diamenty lubią blondynki”, „moje serce należy do tatusia”, „diamenty są wieczne”)?
Cztery wielkie dziedziny mają związek immanentny z wiedzą. Nauka wyraża ją przez znaczki, psychoanaliza przez słowa, sztuka przez twory zwane dziełami, a religia? Mam nadzieję, że zdołam coś o tym napisać jeszcze przed Bożym Narodzeniem.
Pozostaje jeszce na koniec odpowiedzieć na pytanie Einsteina – o czym świadczy puste biurko?
A oto i ona, psychoanalityczna bo rozdwaja umysł i duszę – puste biurko świadczy o dozgonnym dziewictwie, w tamtych czasach czystością zwane, siostry twojej babci, człowieku, człowieku…
K.Pawlak
5 Comments, Comment or Ping
Pokuszę się o krótki komentarz, będący wynikiem obserwacji, który będzie miał formę pytania: dlaczego psychoanalitycy, bądź ludzie mający się za psychoanalityków, bądź ludzie „z psychoanalizy” (bo i takiego określenia się używa czasem na moich uszach) do Wyobrażeniowego odnoszą się z pogardą? Tak, to właściwe słowo.
Grudzień 21st, 2008
Czy psychoanalityk po przekroczeniu złudzeń
umie (ma obowiązek) na NOWO się pozorzyć,
czy w doktrynie litery dosłownej
symboliżącej uszy, siedzieć?
Czy aby umieć odróżnić truciznę
nie trzeba jej próbować czasem?
Grudzień 21st, 2008
Dużo pytań, które ja nazwałabym retorycznymi, więc ja również dorzucę jeszcze jedno (też retoryczne).
A dlaczego histeryczki uważają, że znaczące, które dostają od mizoginów lub nowonarodzonych mizoginów (w wyniku analizy), są darem miłości?
Grudzień 21st, 2008
Czy miłość jest obecnie „cool” i jak każdy z nas ją sobie wyobraża?
Jestem właśnie po lekturze wywiadu z prof. Z. Baumanem „Miłość nie jest cool”, w jednej z popularnych gazet i stąd moje rozterki.
Czy istnieje jeszcze pragnienie miłości romantycznej, takiej „aż po grób” i co to oznacza dla każdego z nas?
Współcześni socjologowie uważają, że obecnie miłość romantyczna jest wypierana przez bardziej coolerski model, nazwany „współbieżnym” (ang. confluent). W modelu tym partnerzy są ze sobą do czasu, „gdy satysfakcja, jaką się z niej (miłości) czerpało, wyczerpie się do reszty lub skurczy na tyle, by się nie umywać do radości obiecywanych przez innych partnerów”. Można odejść w każdej chwili powiadamiając o tym np. sms-em, żaden seks nie jest pozamałżeński, nie ma zdrad, istny raj?
Idziemy za swoim pragnieniem, powiedzą niektórzy.
Tak, tylko że w tym przypadku każdy może być tym pierwszym, który powie „Odchodzę” i każda ze stron boi się zaangażować, żeby potem nie bolało.
Grudzień 22nd, 2008
Dziś znajomy przytoczył mi pytanie zadane przez dziecko w przedszkolu „A prosze Pani, co jest wazniejsze – miłość czy liście na drzewie???”.
Grudzień 27th, 2008
Reply to “pozory mylą nawet Einsteina”