Cieszą mnie wszelkie wpisy, które świadczą o tym, że pisze coś na tyle interesującego, że są tacy co siadają i piszą także. Dyskusja, czy raczej pytania, kwestie stawiane odnośnie śmierci jeszcze poczekają trochę na kolejny wpis o niej traktujący. Dziś natomiast postaram się skomentować wielce ważny moim zdaniem głos w sprawie konserwatyzmu – głos nie pochodzący od człowieka psychoanalizy. A jest on ważny przynajmniej z kilku powodów.
Pierwszy z nich to kwestia INNEGO INNEGO, czyli Wielkiego Innego. Jego istnienie (stwierdzenie to jest jednak bardzo dyskusyjne) jest warunkiem sine qua non konserwatyzmu i to, śmiem twierdzić, zarówno jako kierunku politycznego, jak i postawy mentalnej. Zaznaczam przy tym, że traktuję konserwatywną postawę mentalną jako pierwotną w stosunku do wszelkiego konserwatywnego ruchu politycznego. To konserwatyści tworzą konserwatyzm i mój wpis dotyczył próby opisu mentalności konserwatywnej. Jej istnienie wynika bezpośrednio z faktu „istnienia” Wielkiego Innego, którego jednym z imion, i to całkiem bezpośrednio, jest Bóg – jedyny odpowiedzialny za zastany przez dziecko, nawet zanim się jeszcze ono urodzi, Ład. I to zarówno jako system odniesień społecznych, międzyludzkich, jak i system odniesień moralnych. W tym znaczeniu każdy człowiek ma wielką szansę bycia konserwatystą, pod warunkiem wszelako, że jego bezpośredni referenci, rodzice, afirmują ten zastany Ład. Wszyscy jednak nie afirmują, a jeśli i wykluczają coś w tym Ładzie, skutkiem są choroby psychiczne, psychozy.
Lecz nie wszyscy zdrowi psychicznie ludzie są konserwatystami. Zależy to od wyłonienia się pytania o status własnego, osobistego „bycia”. Czym ono jest, czy może go być więcej, dlaczego mam go mieć akurat tyle? Tych ludzi nazwałem Rozczarowanymi. Rozczarowanymi czym? Trzy mozliwości strukturalne wchodzą w grę:
Pierwsza – rozczarowanie Rozczarowanymi, czyli, jak to jest możliwe, że zarabiający mało chce zarabiać dużo, a poza tym strajkuje by to osiagnąć? Jak to możliwe, że kobiety chcą zarabiać tyle co męzczyźni? Lub też dlaczego chcą pracować i nie mieć dzieci w ogóle? Mimo, że świat jest urządzony według Ładu (kobieta ma swoje miejsce w nim, mężczyzna też ma, robotnik też ma i bankier też ma), wszyscy są w jakimś stopniu rozczarowani. Rozczarowanie Rozczarowanymi dotyczy konserwatystów, nie jako polityków, tylko jako ludzi rozczarowanych ludźmi. W tym świecie halabardnik całe życie zostaje halabardnikiem, chyba że awansuje go dowódca gwardii halabardników, czyli jak pisałem Inny, ale nie Wielki Inny. Tutaj człowiek jest sługą Innego (np. dowódcy halabardników), a dowódca halabradników, Inny jest sługą INNEGO INNEGO, Wielkiego Innego, np. Boga. Mentalność konserwatywna oparta jest na strukturze teokratycznej i militarnej (niezręczne słowo, przyznaję), a ukochanym środkiem działania jest siła, przemoc. Pamiętajcie ludzie o wizjach Korwina-Mikkego, który mówi wprost, że jeśli protestujący nie słuchaliby poleceń służb, tych czy innych, użył by przemocy z militarną włącznie. W mentalności konserwatywnej nie ma miejsca na negocjacje, ponieważ sam Ład jest niekwestionowany.
Druga – rozczarowanie Innym. To czysta mentalność lewicowców, rozczarowanie, że Inny ma więcej czegoś, że Inny, rzekomo, ma wszystko, że Innemu niczego nie brakuje. Stąd wywodzą się hasła rewolucyjne i pragnienie ludzi lewicy, czyli rewindykacja tego co więcej u Innego, na rzecz tych, co mają tego za mało. Lewicowcy kwestionują obecność tych Innych i podają dwa rozwiazania. Sprowadzić Innych do pozycji Rozczarowanych – vide komuniści, lub też sprowadzić Rozczarowanych do pozycji Innych, jak socjaldemokraci np. W gruncie rzeczy Wielki Inny ich nie intersuje, Bóg może sobie być, a w dostępie do Boga ma być równość i sprawiedliwość.
Trzecia – rozczarowanie Wielkim Innym, Bogiem samym, najmniej poddawana refleksji kategoria rozczarowań, kategoria, która być może nie wykształciła jeszcze swego politycznego zapału i zaplecza. Ale jest już to rozczarowanie słyszalne.
Aporia zwiazana z istnieniem konserwatystów tyczy tego, że broniąc Wielkiego Innego, jego bytu, który nota bene jest wątpliwy, choć nie jest wątpliwa jego funkcja, może to osiagnąc tylko petryfikując ludzkie pragnienia, nadzieje i oczekiwania, skazując ich na dalsze trwanie w rozczarowaniu bez nadziei na życie szczęśliwsze, z nadzieją na szczęście pośmiertne. Pytania o równość i sprawiedliwość pozostawiają bez odpowiedzi, tajemnice tego deponując w Wielkim Innym, Bogu. A fakt, że on milczy w tych sprawach jest argumentem za tym, że go nie ma, choć dowody jego działania widać na co dzień i to gołym okiem.
P.S. Konserwatysta nie pije kawy do śniadania, ani nie myje zębów rano, ani…itd. podobnie jak i lewicowiec. Wszyscy budzimy się rano. Dlaczego? Bo wielki Inny nie istnieje, bo zwierzęta też budzą się rano i idą pić. Wielki Inny organizuje tylko życie podmiotów ludzkich, tylko podmioty piją kawę gdy zwierzęta chłepcą kałużę – to czysty efekt znaczącego. I moze dlatego jesteśmy mu podobni.
P.S.2. Użycie figury retorycznej przez powołanie się na Jezusa podyktowane bylo tym, by pokazać, że emancypowanie się podmiotu ludzkiego, albo jak pisałby Hegel uwalnianie się ducha, było od zarania historii. I Prometeusz i Antygona o tym świadczą. Nie ubliżyłem też wierzącym, bo ująłem go jako Boga, który spróbował życia ludzkiego i wyszedł z tego poharatany. Gdyby nie jego własna przepowiednia o zmartwychwstaniu, czym by róznił sie od Sokratesa, skoro ich śmierć i ostatnie chwile są do siebie tak podobne? Problem w tym, że sam siebie nazywał synem Człowieczym, więc jako człowieka go używam. A zmartwychwstanie – prawdziwy dowód boskości? Cóż Sokrates swego nie przepowiedział, ale nie wyklucza to tego, że był Wielkim Innym, a samo zmartwychwstanie jest nieweryfikowalne. Opiera się zatem na akcie wiary. Dopóki wierzący istnieją dopóty i Jezus będzie.
Ot i cała psychoanaliza – herezja, RSI, He-re-sy, wolność stawiania pytań, wszelkich pytań.
K.Pawlak
No Comments, Comment or Ping
Reply to “Wielki Inny i konserwatyzm – raz jeszcze”