Zadano w zgiełku dyskusji pytanie. Dotyczyło ono rozstrzygnięcia kwestii kiedy podmiot obsesyjny byłby w stanie powiedzieć, że „Mam w nosie ludzi, liczą się dla mnie tylko zasady”. Przypomnijmy sobie zatem, że bohater mego ostatniego komentarza ponad roku temu postanowił coś takiego powiedzieć. Podczas kampanii wyborczej rzekł był mniej więcej tak: „Niepełnosprawni ruchowo nie powinni uczęszczać do szkół dla dzieci sprawnych”, czyli, mam w nosie ludzi, uczęszczaniem do szkół rządzą, jak w każdym aspekcie życia, Zasady. Przez wieki całe niepełnosprawni nie mieli szkół, wyglądało to na działanie Zasady. Biedny bohater stanął przed sądem broniąc racji Zasady. Został publicznie oskarżony – o co? O brak miłości bliźniego! Kiedy mógłby swobodnie wypowiedzieć pyblicznie swoje przekonania? Gdyby był Tyranem! Gdyby za jego przekonaniem stała Siła, gdyby miał Władzę.
Czy można głosić sądy bez odniesienia do Siły, czyli do Mistrza? Kilka dni temu jedna z psychoanalizantek wspomniała o poszukiwaniach w internecie odpowiedzi na pytanie o skuteczność psychoanalizy. Zdradziła się przy tym z zawahaniem, iż skuteczność ta równa jest zeru. Nic tylko 0%. Cóż! Lecz co robi dalej na kozetce? Czemu nie kończy swej przygody z psychoanalizą mimo ponuro wygladającej przepowiedni o zerowym sukcesie?
Nagi fakt, wyniki badań i co dalej? Ten naukowy sąd, nasz współczesny Tyran – badanie naukowe, lokuje psychoanalizę w wyjątkowo godnym towarzystwie. Analitycy przebywają wśród samych bogów i Boga Jedynego także. Jego oddziaływanie na świat i ludzi, jak udowodniła to historia i dzień dzisiejszy, też jest równe zeru. Szczęścia jak nie było, tak i nie ma. Choroby jak były, tak i są. Związki seksualne jak nie istniały, tak i nie istnieją. Jesteśmy w doborowym towarzystwie.
Zasady naukowe otaczamy czcią, tak jak Zasady odgórne. Przesympatyczny psychiatra, poseł a jakże, minister, ekspert, zabrał głos – oczywiscie naukowy. Nazywa się ten pan doktor Balicki. O czym perorował? O bezpłodności i in vitro. Utrzymywał, że bezpłodność jest chorobą, tak jak mniej wiecej daltonizm – dysfunkcją. W realcji do tej dysfunkcji czy choroby pozostaje metoda na tę chorobę – zapłodnienie in vitro. Te uczone, medyczne wywody, były podpierane, a jakże!, Mistrzem naszym największym – Nauką.
Ludzie z pewnością dzielą się na płodnych i niepłodnych, tak jak na pełno i niepełnosprawnych. Pan Korwin-Mikke proponuje oddzielić te części tak, by o sobie nie wiedziały. Pan Balicki z kolei sprowadzenie do jednego, do płodnych. Mamy, obwieszcza, na to sposób, metodę in vitro. Tyle, że nikt nie zauważa, iż ona nie leczy bezpłodności. Bezpłodność pozostaje mimo posiadania wielu dzieci. Za chwilę będziemy takich ludzi nazywać płodnymi inaczej.
Obwieszczam zatem i ja, że skuteczność leczenia bezpłodności metodą in vitro równa jest 0%. W jakże doborowym towarzystwie psychoanaliza się znalazła!. Dlaczego zatem pary bezpłodne mimo zerowej skuteczności leczenia bezpłodności, garną się gorąco do in vitro? Z tego samego powodu co ludzie garną się do psychoanalizy – by uczynić pragnienie mniej bolesnym. Bo pragnienia potrafią być bolesne i to nie te związane z posiadaniem, chęcią posiadania dzieci, ale te, które łączą się znacząco z posiadaniem ich bez bólu, bez zagrożeń, bez „urlopów” ciążowych.
Czasami pragnienia są nie do zniesienia. I to, jak się zdaje, o tym pisał Baumann w artykule „miłość jest cool”. Miłość romantyczna jest hot, a miłość dworska jest very, very hot. Czemu wybiera się Miłość typu cool? Bo miłość hot parzy, sparza parę i parzy parę. W miłości cool pozostaje tylko parzenie bez pary w parze.
Tak jak religia, nauka staje się opium dla ludu. Staje się zbiorową nerwicą ludzkości. Jej wyznawcy zapatrzeni są w cyfry. 0% to dla nich nic. A czym jest 0% dla wspomnianej na wstępie psychoanalizantki? „Jednak będę chodzić, bo przez rok nie musiałam brać leków”. W świecie jasno wiedzących, świecie czystości Zasad, 0% jest piękną Heleną. Matą Hari, księżniczką Anastazją, zawołaniem sadycznym o jeszce jednym kroku do uczynienia, gromkim zawołaniem”Bądź realistą! Żądaj niemożliwego!”.
K.P.
5 Comments, Comment or Ping
całkiem zadowolona z życia i z siebie była psychoanalizantka zadaje pytanie: co znaczy „nie ma związków seksualnych”? pragnienie rozbija się na więcej osób niż tylko parę? (coś dziwnego mi się napisało, ale to nic;-)
Styczeń 8th, 2009
no tak, tak jak religia kiedyś oferowała pewność w Bogu, tak teraz pole jakże przytulnej oczywistości jest określane przez naukę. tylko, że nauka nauce nierówna. najgorsza, a zarazem najlepsza jest nauka w wersji pop (bo nie znajdzie się artykuł popularno naukowy, który zajmie się kwestiami metodologicznymi, który zakwestionuje źródła swojej pewności, po prostu usłyszymy „jak jest” i uzyskamy stuprocentową pewność, że pomidory przedłużają życie o 3%). naukowy hura-optymizm został niby już dawno pogrzebany, ale lata miną zanim ten fakt zostanie odzwierciedlony w „Fakcie”. Wśród pop-artykułów (chociażby w tych w Polityce, Wproście itp.) jest mnóstwo rzeczy poświęconych coraz to nowszym zjawiskom społecznym, nie spotkałem jeszcze żadnego, który zajmowałby się samą rolą wiedzy w społeczeństwie (socjologią wiedzy)- systemami ustanawiania wiedzy (co wiąże się z konstruowaniem pola oczywistości i „zdrowia rozsądku”), zwłaszcza tymi, które służą do ogłupiania. jasne, bo byłoby to ścięcie gałęzi, na której się siedzi.
Styczeń 8th, 2009
http://www.dziennik.pl/nauka/article294521/Naukowcy_na_tropie_pigulki_milosci.html
uff, ale mi ulżyło
Styczeń 9th, 2009
Ten artykuł to chyba o „pigułce chętki”…
Styczeń 9th, 2009
Lem pisał o tym w „kongresie Futurologicznym”
a swoją drogą idealny iluzoryk świąteczny
to byłby hit sezonu i koniec ludzi za razem.
Styczeń 9th, 2009
Reply to “kłopoty ze zdrowiem”